Stateczna kampania i pojedynek na miny

2010-06-17, 16:55

Stateczna kampania i pojedynek na miny

Spokojna, stonowana, bez agresywnych politycznych ataków. Świadczy o stabilizacji polskiej sceny politycznej - tak politolodzy i socjolodzy oceniają kampanię prezydencką na kilka dni przed pierwszą turą wyborów.

Politolog, dr Jarosław Flis ocenia, że tegoroczna kampania jest "bardzo interesującym przykładem na stabilizację polskiego życia politycznego".

Jego zdaniem, mamy do czynienia z przewidywalnością zachowań oraz mechanizmem, w którym z jednej strony są silne, społeczne emocje, a z drugiej strony te emocje są okiełznywane przez kandydatów i ich sztaby".

„To nie jest walka o przeżycie”

Jak dodał, to wynika ze specyfiki tej kampanii, w której jest dwóch wyraźnych liderów walczących o umiarkowanego wyborcę. "Kaczyński i Komorowski nie muszą się licytować w radykalizmie, jak to robi Grzegorz Napieralski, walczący o wyborcę skrzydłowego. Dlatego trudno się nie zgadzać z przekazami kandydatów PO i PiS. Trudno się nie zgadzać, że Polska jest najważniejsza, a Zgoda buduje - ocenił Flis.

Stonowana kampania to, według niego, także efekt tego, że ani zwycięstwo Komorowskiego, ani Kaczyńskiego, nie zapowiada radykalnej przebudowy polskiej sceny politycznej. "To nie jest walka o przeżycie. To jest po prostu walka o zwycięstwo. To jak się wydaje także nieco uspokoiło atmosferę" - dodał.

Bez ataków

Także inny politolog, specjalista od wizerunku politycznego, dr Bartłomiej Biskup zwraca uwagę, że tegoroczna kampania prezydencka jest inna niż te do tej pory. "Była bardziej spokojna, stonowana, mniej było w niej ataków między kandydatami i sztabami" – powiedział.

Ocenia jednak, że ta kampania - tak silnie skoncentrowana na dwóch kandydatach - jeszcze bardziej podzieliła wyborców. Zaznaczył, że obecnie główni kandydaci mają łącznie więcej poparcia, niż to miało miejsce pięć lat temu.

Z agresora „gołębiem”

Największym zaskoczeniem w tej kampanii, zdaniem dr Biskupa, była zamiana ról między PO i PiS. "To Jarosław Kaczyński od początku narzucił taki ton kampanii, stając się z polityka agresywnego niemalże gołębiem. To było ogromne marketingowe wyzwanie, które przynosi mu profity i odbiera Platformie jej dotychczasową broń" - dodał.

Flis wskazuje, że kilka prób podgrzania emocji - takich jak wątek prywatyzowania szpitali, oskarżeń o tchórzostwo w kontekście debaty Komorowskiego i Kaczyńskiego, czy nieudanych wyskoków Janusza Palikota - należy raczej traktować jako łagodne uściski, niż ciosy na oślep. Politolog dodaje przy tym, że wszelkie przejawy agresji w tej kampanii przynosiły kandydatom raczej straty.

Pojedynek na miny

Z kolei socjolog, prof. Jacek Wódz ocenia, że tegoroczna kampania prezydencka była kampanią Gombrowiczowską "na miny", a nie na poważne traktowanie elektoratu.

Jego zdaniem, kampanię zdominowały założenia czysto taktyczne - doprowadzenia do mobilizacji elektoratów, przede wszystkim z myślą o wyborach parlamentarnych.

"Tak naprawdę ta kampania miała być w przekonaniu wielu polityków przygotowaniem do kampanii parlamentarnej, a nie kampanią wyborczą prezydenta. Sztaby prowadziły kampanię zgodnie ze zdefiniowanym przez siebie interesem, natomiast niezgodnie z pewnymi długofalowymi wymogami demokracji" - powiedział Wódz.

Niespodzianki przed drugą turą

Eksperci oczekują jednak jeszcze, że przed ewentualną drugą turą wyborów kampania nabierze barw.

Zdaniem Flisa, sztaby PO i PiS na pewno szykują wyborcom, a przede wszystkim swoim rywalom, jakieś niespodzianki.

Biskup ocenia wręcz, że czas przed drugą turą to będzie już "walka o wszystko". "Myślę, że przed drugą turą pojawią się ataki, przypominanie i wyciąganie różnych rzeczy. Na pewno będziemy mieli do czynienia z jakimiś agresywnymi akcjami" – dodał.

Polecane

Wróć do strony głównej