Wzrasta napięcie pod krzyżem. Usuną ludzi siłą?
Przed Pałacem Prezydenckim doszło do przepychanek między siłami porządkowymi a przeciwnikami przeniesienia krzyża, upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej.
2010-08-03, 13:08
Około godziny 12 możliwa jest decyzja, czy straż miejska ma usuwać pikietujących przed krzyżem przy Krakowskim Przedmieściu - powiedział we wtorek dziennikarzom zastępca komendanta stołecznej straży miejskiej ds. prewencji Bartłomiej Zieliński.
- Teren został sprawdzony. Nie chcemy żadnych siłowych rozwiązań, mimo biernego oporu tych ludzi. Byłoby to być może bardzo medialne, natomiast daleko nielicujące z wizerunkiem funkcjonariuszy straży miejskiej - powiedział Zieliński.
Dodał, że o 12, na godzinę przed planowanym przeniesieniem krzyża, zapadną jakieś decyzje dotyczące pikietujących. Jak powiedział - "brana jest również pod uwagę wersja usunięcia tych osób".
- Jeżeli organizatorowi uroczystości, czyli Kancelarii Prezydenta, a także stronie kościelnej będą ci ludzie przeszkadzać, to w tym momencie na szczeblu miejskim zapadną decyzje dalszego postępowania - powiedział Zieliński.
Emocje rosną
Przed Pałacem Prezydenckim doszło do przepychanek między siłami porządkowymi a przeciwnikami przeniesienia krzyża, upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej.
Jedna z kobiet próbowała przywiązać się do krzyża. Zareagowali na to funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu i siłą odciągnęli ją od krzyża. W obronie kobiety stanął mężczyzna. Doszło do przepychanek. Kordon funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu otoczył krzyż. Ludzie, którzy modlili się pod krzyżem, zostali od niego odsunięci.
Decyzja o usunięciu krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego zapadła po uzgodnieniach miedzy przedstawicielami Kancelarii Prezydenta, kurii metropolitalnej warszawskiej, Zwiazku Harcerstwa Polskiego, Zwiazku Harcerstwa Rzeczypospolitej oraz duszpasterstwa akademickiego sw. Anny.
REKLAMA
Komorowski zaczął
Dyskusję na temat krzyża rozpoczął Bronisław Komorowski. Po wyborach prezydenckich zapowiedział, że krzyż zostanie przeniesiony "w inne, bardziej odpowiednie miejsce". "Pałac Prezydencki jest sanktuarium państwa. Krzyż, co było zrozumiałe, postawiono w nastroju żałoby, lecz załoba minęła i trzeba te sprawy porządkować" - stwierdził prezydent elekt.
Ta deklaracja wywołała gwałtowna dyskusje, w której obok protestów przeciwko przenosinom krzyża pojawialy się coraz to nowe koncepcje tego, dokad powinien byc on przeniesiony.
Od kilku tygodni chodnik przed Palacem Prezydenckim byl miejscem spotkan zwolenników i przeciwników pozostawienia tam krzyza.
Cyrk i hucpa
"Cyrk!", "Hucpa!", "Zamach na wolność!" - m.in. takie słowa można usłyszeć na chodniku przy Krakowskim Przedmieściu. Mieszają się one z dźwiękami utworów Chopina dobiegającymi z pobliskiej Kordegardy oraz z dźwiękami hymnu państwowego, który pikietujący odtwarzają z głośników. Wśród osób zgromadzonych wokół przyniesionych na Krakowskie Przedmieście dodatkowych krzyży, powtarzają się oskarżenia, że katastrofa smoleńska to "zamach", "morderstwo".
REKLAMA
Pikietujący podkreślają, że zgromadzili się tu jako Polacy, którzy bronią swoich praw, a krzyż przed pałacem powinien pozostać do czasu wybudowania tu pomnika "ku czci śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wszystkich ofiar smoleńskiej tragedii". Przed nowymi krzyżami sporo jest już zniczy i kwiatów. Pikietujący robią zdjęcia i filmują wszystko, co dzieje się wokół.
Przechodzący w drodze do pracy pan Paweł powiedział, że przystanął na Krakowskim Przedmieściu "żeby zobaczyć, co ci ludzie wyprawiają tak naprawdę". - Jest to co najmniej niedorzeczne, żeby tak reagować na całą tę sytuację. Ten krzyż był tu postawiony tylko tymczasowo, a w tej chwili stał się symbolem walki politycznej, a nie upamiętniającym ofiary tej tragedii - uważa Paweł.
Przebywający z kolei ze służbową wizytą w Warszawie pan Włodzimierz dziwi się całemu sporowi, jaki powstał wokół krzyża. - Mam 60 lat i jeszcze takiego cyrku nie widziałem w tym kraju. Myślę, że jest wesoło, ale i smutno jednocześnie. Dla Polski jest to bardzo przykre, to co się tu dzieje. Ludzie krzyczą, że jest tu okupacja - jeśli ktoś tu okupuje, to właśnie ci państwo okupują urząd państwowy. Cały świat na to patrzy. Naprawdę jest się czego wstydzić - dodał pan Włodzimierz.
sm
REKLAMA