"Potrzebny jest pomnik narodowy, bo tragedia była narodowa"
Metropolita gdański broni planów postawienia przed Pałacem Prezydenckim pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej.
2010-08-18, 10:23
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź podkreśla, że w Warszawie chodzi o "postawienie pomnika narodowego, bo tragedia była narodowa".
Metropolita gdański dodaje, że tablica ku czci ofiar jest oszukiwaniem samego siebie. Zdaniem arcybiskupa, trzeba uciekać od pokusy niechęci wobec budowania etosu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i uwzględnić to, że należy on do łańcucha wielkich prezydentów, który rozpoczęli Gabriel Narutowicz i Ignacy Mościcki.
Tablica to za mało
Metropolita gdański podkreślił, że wielkość obecnego prezydenta buduje się na wielkości poprzedników, a nie odwrotnie, gdy zacierając ślady poprzednika, chce się windować siebie.
Powstaje pytanie, skąd zwłoka w upamiętnieniu zmarłego prezydenta. - Czy jest to lęk przed kultem prezydenta Lecha Kaczyńskiego? - pyta arcybiskup Głódź. Hierarcha podkreśla, że przedłużanie decyzji w sprawie pomnika prowadzi do frustracji narodu. Jeżeli nie będzie decyzji ze strony najwyższych władz, od prezydenta poczynając, inicjatywa może wymknąć się spod kontroli i pojawią się różne samozwańcze pomysły - dodaje arcybiskup Głódź.
Jego zdaniem, choć dużo mówi się o zgodzie i jedności, jesteśmy świadkami społecznego rozszczepienia, które trudno będzie uleczyć. Metropolita gdański dodał, że mamy do czynienia z dewaluacją wielkich pojęć, zdarzeń i ludzi. Arcybiskup Głódź uważa, że trzeba szukać nowego języka i nowych działań.
Krzyż narzędziem przetargu
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Józef Michalik powiedział "Rzeczpospolitej", że krzyż stał się narzędziem przetargu polityków z dwu lub więcej orientacji politycznych.
Hierarcha podejrzewa też, że za ludźmi modlącymi się pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim mogą stać dodatkowi manipulatorzy. Zwraca uwagę, że przez głośniki, które przyniesiono przed pałac nic nie mówiono przeciw Platformie ani PiS-owi. Krzyczano natomiast: "księża nie zabierajcie nam krzyża", tak jakby Kościół był winien - mówi arcybiskup Michalik.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski uważa, że to nie Episkopat spowodował konflikt wokół krzyża sprzed pałacu i nie Episkopat go rozwiąże. Dodaje, że mogą to zrobić prezydent i zainteresowani liderzy opozycyjnych wobec siebie partii.
Arcybiskup Michalik zwraca uwagę na zachowanie lewicy w sytuacji tego konfliktu. Podkreśla, że po raz kolejny odkryła ona przyłbicę i pokazała kim jest. Zdaniem hierarchy nie ma bowiem lewicy "bez walczącego ateizmu, bez marksizmu i bez nienawiści do tego, co wiąże się z Bogiem i religią".
Władze Kościoła za przeniesieniem
Prezydium Episkopatu Polski wydało oświadczenie, w którym apeluje do pracowników Kancelarii Prezydenta, rządu, polityków, osób modlących się pod krzyżem, a także ich przeciwników o niezaognianie sporu o krzyż.
Arcybiskup Kazimierz Nycz przedstawił w skrócie przebieg wydarzeń, które doprowadziły do konfliktu o krzyż. Wyraził opinię, że w trakcie kampanii wyborczej sprawa krzyża wymknęła się spod kontroli. Zdaniem metropolity warszawskiego, zarówno osoby broniące krzyża, jak i protestujące przeciwko nim, są wykorzystywane politycznie. Dlatego należy, jak najszybciej skończyć z sytuacją w której krzyż jest ośmieszany i wykpiwany. Arcybiskup Nycz dodał, że nie wyobraża sobie by krzyż mógł być przeniesiony siłą.
REKLAMA
Sekretarz Episkopatu biskup Stanisław Budzik przedstawił oświadczenie całego Episkopatu, w którym znalazły się stwierdzenia krytykujące zarówno obrońców krzyża, jak i osoby, które przeciwko nim występują. Jednocześnie Episkopat podziękował tym, którzy w dobrej wierze podjęli się obrony krzyża, a dali się wciągnąć w rozgrywki pomiędzy partiami politycznymi.
sm, Anna Rębas - Gdańsk
REKLAMA