Wznowiono proces ws. Nangar Khel
Po kilku miesiącach przerwy wznowiono proces żołnierzy oskarżonych o zabicie cywilów w afgańskiej wiosce Nangar Khel.
2010-10-26, 09:45
Posłuchaj
Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie zebrał się w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiadło siedmiu wojskowych, których prokuratura oskarża o zbrodnię wojenną.
Uzupełnianie akt
Przerwa w procesie była spowodowana tym, że w czerwcu sąd nakazał wojskowym śledczym uzupełnić akta sprawy. Sędziowie zażądali między innymi nasłuchów radiowych amerykańskiego wywiadu z dnia tragedii, protokołów z pierwszych przesłuchań po tych wydarzeniach, dokumentacji medycznej pomocy, jakiej udzielono ofiarom ostrzału, protokołów przesłuchań amerykańskich lekarzy oraz opinii biegłych kartografów co do dokładnego rozmieszczenia moździerza, z którego ostrzelano wioskę Nangar Khel.
Złamanie konwencji haskiej
Sprawa Nangar Khel to pierwszy w historii wojska polskiego proces o złamanie konwencji haskiej i zabójstwo ludności cywilnej. 16 sierpnia 2007 roku wskutek ostrzału wioski Nangar Khel zginęło sześć osób - w tym kobiety i dzieci. Trzy osoby zostały ciężko ranne.
Oskarżeni przez prokuraturę żołnierze ostrzelali wioskę z wielkokalibrowego karabinu maszynowego, a potem - pociskami moździerzowymi. Prokuratura utrzymuje, że zrobili to mimo faktu, że w wiosce i jej okolicy nikt nie stwarzał dla nich zagrożenia. Zdaniem śledczych oskarżeni wiedzieli, że ogień trafi w zabudowania, a ich działania miały charakter "wstrzeliwania się w cel".
Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu żołnierzy: kapitan Olgierd C., który jako jedyny nie zgadza się na ujawnianie danych, chorąży Andrzej Osiecki, podporucznik Łukasz Bywalec, plutonowy Tomasz Borysiewicz oraz trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki, Jacek Janik i Robert Boksa. Żołnierze nie przyznają się do winy twierdząc, że ostrzał był "nieszczęśliwym wypadkiem". Obrońcy twierdzą, że do tragedii przyczyniła się wadliwa broń i pociski.
sm
REKLAMA