Ostre spięcie w komisji naciskowej

2010-11-24, 08:20

Ostre spięcie w komisji naciskowej
Posłowie Stanisław Witaszczyk i Andrzej Czuma z komisji naciskowej.Foto: fot. PAP/Radek Pietruszka

Komisja w środę zajmowała się sprawą kontroli operacyjnej dziennikarzy, którą służby miały prowadzić w latach 2005-2007.

Polskie służby inwigilując dziennikarzy łamią prawo i gwarancje konstytucyjne - powiedział w środę dziennikarz Maciej Duda przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków.


Komisja w środę zajmowała się sprawą kontroli operacyjnej dziennikarzy, którą służby miały prowadzić w latach 2005-2007.

Informacje o dziennikarzach


O sprawie inwigilacji dziennikarzy w latach 2005-2007 niedawno napisała "Gazeta Wyborcza". Dotarła ona do materiałów ze śledztwa, które prowadziła w maju tego roku umorzyła, nie stwierdzając przestępstwa, zielonogórska prokuratura. Według informacji "GW", służby sięgały do historii połączeń telefonicznych nawet sprzed dwóch lat, a jednym z celów było ujawnienie źródeł informacji dziennikarzy, krytykujących poczynania ówczesnych władz państwowych.


"Służby specjalne i policja dostają do ręki (poprzez billingi - PAP) potężny pakiet informacji o dziennikarzach i wszystkich kontaktujących się z nim osobach, bez zgody sądu. To, moim zdaniem, jawne naruszenie konstytucji, bo konstytucja gwarantuje każdemu obywatelowi tajemnicę komunikowania się oraz gwarantuje zachowanie wolności słowa" - powiedział Duda. Jak podkreślił, te prawa notorycznie łamią kolejne rządy.


Duda zaznaczył, że służby mając billingi dziennikarzy dostają informacje o szczegółach ich prywatnego życia, o tym, gdzie się leczą, dokąd wyjeżdżają na wakacje, z jakich banków korzystają. Jak zaznaczył, służby wiedzą też, z kim dziennikarze się spotykali i z kim rozmawiali.


Dziennikarz powiedział, że jego samego prokuratura wzywała kilkadziesiąt razy po to, aby ujawnił swoich informatorów.

"Wielokrotnie mnie ostrzegano"


Przypomniał też, że w latach 2005-2007 ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro organizował konferencje prasowe i udzielał wywiadów, w których dyskredytował jego pracę. Jak podkreślił, znalazł się na "czarnej liście" dziennikarzy.


"Wielokrotnie ostrzegano mnie, że jestem inwigilowany, moje źródła opowiadały mi o naradzie z udziałem m.in. ówczesnego ministra sprawiedliwości (Zbigniewa Ziobry), a także z udziałem wiceszefowej policyjnej grupy +Generał+ z Komendy Głównej Policji. Według relacji moich źródeł na tej naradzie padały polecenia zebrania o mnie informacji, rozpracowania, by sprawdzić z kim, kiedy i jak się kontaktuje" - powiedział Duda.


Jak zaznaczył, po przegranych wyborach przez PiS, prokuratura i służby dalej sięgały po inwigilację dziennikarzy. Dodał, że nie tylko policja sięgała po jego billingi, ale także ABW - w ramach rutynowych sprawdzeń operacyjnych.


Duda poinformował również, że w październiku 2010 roku skierował pismo do premiera Donalda Tuska, które zawierało prośbę, aby szef rządu - w ramach swoich kompetencji - ujawnił, jakie działania wobec niego podejmowały służby specjalne i policja za czasów rządów PiS. Dodał, że wnioskował też o to, aby premier wydał polecenie szefom służb, zakazujące dalszych nielegalnych praktyk wobec dziennikarzy.


Dziennikarz relacjonował, że na pismo odpowiedział sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki. "Z tej odpowiedzi wynika, że premier Tusk tak naprawdę nie ma wpływu na służby specjalne i nie może wydawać poleceń służbowych szefom tych służb" - zaznaczył. Jak dodał, w opinii Cichockiego, w latach 2005-2007 nie było bezprawnych działań wobec dziennikarzy.


Duda zapewniał, że nie planował ataków medialnych na ministra Ziobrę, a jedynie krytycznie przyglądał się jego pracy. "Nie było nagonki na Ziobrę, wręcz odwrotnie była nagonka na część środowiska dziennikarskiego" - zaznaczył.

Czuma: zaczynam się wstydzić


Kolejny raz na posiedzeniu komisji doszło od kłótni przewodniczącego komisji Andrzeja Czumy (PO) i posłanki PiS Marzeny Wróbel. Po pytaniach Wróbel o obiektywizm świadka, Czuma odebrał jej głos. "Pan łamie wszelkie zasady" - komentowała Wróbel.


Wróbel nie udało się też zadać kolejnych pytań, bo Czuma argumentując, że posłanka "zasypuje" świadka po raz dziesiąty tymi samymi pytaniami odebrał jej głos. "Zaczynam się wstydzić, pani by chciała sobie pogadać ze świadkiem, ekspertami, a my nie mamy na to czasu. Komisja nie zajmuje się tym" - mówił Czuma. "To haniebne, nie pozwolił mi pan zadać pytań - odpowiedziała Wróbel.
Komisja zajmuje się sprawą kontroli operacyjnej dziennikarzy na wniosek posła PO Roberta Węgrzyna, z którym wystąpił w październiku. Wówczas za przesłuchaniem kilku dziennikarzy opowiedzieli się wszyscy członkowie komisji, z wyjątkiem Wróbel. Węgrzyn złożył wniosek o przesłuchanie pięciu z grupy dziesięciu dziennikarzy będących przedmiotem działań operacyjnych służb specjalnych w latach 2005-2007.
Wniosek zawiera nazwiska Macieja Dudy, wtedy "Rzeczpospolita", obecnie "Dziennik Gazeta Prawna", Bogdana Wróblewskiego i Wojciecha Czuchnowskiego - obaj z "Gazety Wyborczej", Piotra Pytlakowskiego z "Polityki" i Bertolda Kittela z "Rzeczpospolitej".


Dwa lata temu śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze. W maju tego roku śledztwo zostało umorzone. Sprawą zajęła się też w połowie października tego roku sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych. W wydanym komunikacie jej przewodniczący Janusz Krasoń z SLD stwierdził, że, "zastosowane techniki, z wyjątkiem jednego przypadku, były zgodne z przepisami ustaw regulujących działalność służb specjalnych.

rr

Polecane

Wróć do strony głównej