Sarkozy: pani Merkel i ja nie porzucimy euro. Davos, dzień drugi

2011-01-27, 20:01

Sarkozy: pani Merkel i ja nie porzucimy euro. Davos, dzień drugi
Szczyt w Davos. Foto: fot. PAP/EPA/LAURENT GILLARION

Drugi dzień szczytu w Davos to gorąca debata o euro. - Inwestorzy, którzy spekulują przeciwko euro, poparzą sobie palce – mówił prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Na szczyt w Davos udał się w czwartek prezydent Bronisław Komorowski.

Posłuchaj

Wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Witold Koziński" to nie czas na euro
+
Dodaj do playlisty

Francja i Niemcy są absolutnie zdecydowane bronić europejskiej waluty - mówił francuski prezydent Nicolas Sarkozy na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos.

- Pani Merkel (kanclerz Niemiec) i ja nigdy - słyszycie, nigdy - nie pozwolimy, żeby euro upadło - zapewnił Sarkozy. Dodał, że "zniknięcie euro byłoby tak katastrofalne, iż nawet nie można o tym myśleć".

Sarkozy przyznał, że konieczność ratowania pogrążonej w kryzysie zadłużenia Grecji, a potem Irlandii wywołała zaniepokojenie o przyszłość wspólnej waluty europejskiej. Ale "euro wciąż istnieje" - podkreślił.

Grożą  euro

Temat zagrożeń, przed jakimi stoi wspólna europejska waluta, jest jednym z dominujących podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos.

Wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Witold Koziński uważa, że Polska nie powinna się spieszyć z przyjmowaniem euro.. Przebywający w Szwajcarii Witold Koziński powiedział Polskiemu Radiu, że przed pożegnaniem złotego potrzebne są porządki - zarówno w strefie euro, jak i w Polsce. Dopiero wówczas spokojnie i bezpiecznie będzie można wejść do strefy euro - wyjaśnia.

Zastępca prezesa NBP uważa, że w porządkowaniu świata po kryzysie istotną rolę pełnią banki centralne. Ważne było poluzowanie polityki pieniężnej, czyli wpompowanie pieniędzy na rynek, co jednak spowodowało wzrost inflacji. Dlatego, jak uważa Witold Koziński, banki centralne są teraz skłonne do podwyżek stóp procentowych, choć trudno powiedzieć kiedy to nastąpi i jaka będzie skala podwyżek.

Protest też był

Choć wielkie protesty alterglobalistów w Davos należą do przeszłości, co roku podczas Forum Ekonomicznego do miasteczka przyjeżdżają pojedyncze osoby, które sprzeciwiają się działaniom wielkich instytucji finansowych. W tym roku szwajcarski alterglobalista Alec Gagneux ustawił przy głównej ulicy Davos niewielką grę "w piłkarzyki". Jak tłumaczy, gra celowo jest ustawiona tak, aby boisko było pochyłe. Ma to uświadomić bogatym ludziom jak trudno coś osiągnąć osobom i firmom, które konkurują w nierówny sposób z wielkimi koncernami. Alec Gagneux podkreśla, że sprzeciwia się bogaceniu w sposób inny niż przez własny wysiłek. Przypomina, że jeśli ktoś bogaci się, choć nie pracuje, wiele innych osób musi pracować za niego. Szwajcarski alterglobalista dodaje, że bogaci wyzyskując biednych szkodzą sami sobie, ponieważ narażają się na ich bunt i agresję.

Alec Gagneux uważa, że pierwszym krokiem w kierunku stworzenia sprawiedliwych norm powinno być zlikwidowanie przywilejów podatkowych, które sprzyjają bogatym.

Interesy przy okazji szczytu

Rosyjski koncern naftowy Rosnieft i amerykański Exxon Mobil ogłosiły w czwartek podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos zawarcie porozumienia w sprawie wspólnej eksploatacji liczącej ponad 11 tysięcy km kwadratowych roponośnej strefy na Morzu Czarnym.

Inwestycje amerykańskiego giganta w wysokości 1 mld dolarów pozwolą na wydobycie z rosyjskich złóż miliarda ton ropy.  Dwa koncerny uzgodniły powstanie wspólnego przedsiębiorstwa dla eksploatacji złóż znajdujących się wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego w Kraju Krasnodarskim.

Exxon Mobil i Rosnieft współpracują już przy eksploatacji złóż ropy na Sachalinie, na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Umowę podpisał prezes Rosnieftu Eduard Chudajnatow i szef spółki projektowej Exxon Mobil Neil Duffin w obecności rosyjskiego premiera Igora Sieczina i dyrektora wykonawczego amerykańskiego koncernu Rexa Tillersona. Sieczin podkreślił, że porozumienie pomiędzy dwoma koncernami świadczy o tym, że Rosja jest otwarta na inwestycje zagraniczne.

Rosnieft podpisał dzień wcześniej w Davos z brytyjskim koncernem naftowym BP ramowe porozumienie o strategicznej współpracy poza Rosją.

Jest to rozszerzenie umowy o współpracy koncernów przy eksploatacji złóż w Arktyce i transakcji wymiany akcji. Koncern Rosnieft będzie dzięki temu największym pojedynczym akcjonariuszem BP, a brytyjski koncern zostanie drugim co do wielkości po Rosji wspólnikiem Rosnieftu.

I debaty: także o WikiLeaks

Brytyjski historyk Timothy Garton Ash podczas debaty w Davos na temat publikacji przez Wikileaks poufnych amerykańskich dokumentów radził politykom i biznesmenom, by zastanowili się, jakie informacje faktycznie muszą być chronione i wtedy chronić je lepiej.

- Nie uważam, by świat internetu (...) oznaczał, że nie może być tajemnic i że każdy będzie wiedział wszystko o wszystkich - oświadczył na Światowym Forum Ekonomicznym Ash, wykładowca na Uniwersytecie Oxfordzkim. Przyznał jednocześnie, że obecnie "znacznie więcej informacji jest łatwo dostępnych".

- Każda organizacja powinna mocno zastanowić się nad tym, czego rzeczywiście powinna chronić. Prawdopodobnie chronicie znacznie więcej niż potrzebujecie. A następnie zróbcie wszystko, co możecie, by chronić tę mniejszą ilość - przekonywał.

Na odbywającej się w Davos zamkniętej sesji na tema wzrostu liczby informacji w internecie, a zwłaszcza fenomenu WikiLeaks, część uczestników opowiadała się za maksymalną dostępnością, ponieważ cześć ludzi nie ufa swoim rządom. Niektórzy przekonywali nawet, że biznes może skorzystać z maksymalnej przejrzystości, poświęcając możliwą przewagę konkurencyjną na rzecz swojego rodzaju crowdsourcingu - czerpania wiedzy, pomysłów i inspiracji z wielu źródeł, tzw. tłumu. Inni uważali, że np. dyplomacja potrzebuje poufności, by dobrze funkcjonować.

Ash podkreślił, że sprawa WikiLeaks postawiła świat w obliczu klasycznego kompromisu między wartościami, takimi jak przejrzystość i prywatność.

Dodał: "Oczywiście jest w interesie społecznym poufność w dyplomacji, w sprawach publicznych, nie wspominając o życiu prywatnym. Jest też w interesie publicznym wiedzieć, co zostało robione w naszym imieniu. Tu występuje konflikt i trzeba osiągnąć w tej sprawie kompromis. Klasycznie osiąga się to przez podział władzy między odpowiedzialną, wolną prasę i rząd".

Daniel Domscheit-Berg, były rzecznik WikiLeaks powiedział w debacie, że zdaniem pracowników portalu przejrzystość musi być wymuszona oraz że odgórne podejście rządu do tego, co powinno być tajne nie sprawdza się.

Przyznał on kilka miesięcy temu, że Wikileaks jest zbyt ambitna i chce zbyt dużo zrobić samodzielnie, nawet mimo współpracy z niektórymi mediami.

- Stara się być mechanizmem otrzymywania dokumentów i publikowania ich. To zbyt duża odpowiedzialność i zbyt duża władza - stwierdził. Dodał, że jedną z kwestii, które poróżniły go z założycielem WikiLeaks Julianem Assange'em było jego przekonanie, że dokumenty powinny trafić do agencji prasowych a nie poszczególnych gazet.

agkm

Polecane

Wróć do strony głównej