Algieria: policja zatrzymał 400 osób demonstrujących przeciwko rządowi
To kolejna w ostatnich tygodniach demonstracja w stolicy Algierii - Algierze. Uczestnicy manifestacji domagają się zmian, przede wszystkim ekonomicznych.
2011-02-12, 13:31
Posłuchaj
Na placu 1 maja w Algierze, skąd miał wyruszyć zakazany przez władze pokojowy marsz, zgromadziła się grupa demonstrantów, którzy skandowali "precz z Boutefliką" (prezydent Algieri red.)) a niektórzy przynieśli gazety, na pierwszych stronach których widniały nagłówki "Mubarak upadł".
Ok. 800 demonstrantów (wg policji; organizatorzy mówią o 2 tys. osób) zostało otoczenych przez setki policjantów. Nad okolicą krąży policyjny śmigłowiec.
Wielu demonstrantów zostało zatrzymanych w tym Fodil Bumala jeden z założycieli Narodowego Ruchu na rzecz Zmiany i Demokracji składającego się z przedstawicieli partii politycznych, organizacji pozarządowych i niezależnych związków zawodowych.
Jak informuje agencja DPA na razie nie ma informacji o rannych.
Jak pisze DPA, powołując się na stronę internetową miejscowej gazety "El Watan", stolica została odcięta od świata. Zawieszono transport kolejowy, a na prowadzących do niej drogach rozstawiono blokady.
"To nie jest dobre dla wizerunku Algierii"
Opozycja wezwała do masowej manifestacji domagając się demokratycznych reform i miejsc pracy, jednak jak podkreśla Reuters, na razie mieszkańcy trzymają się z dala, a do stolicy ściągnięto tysiące policjantów, którzy mają dopilnować przestrzegania zakazu manifestacji.
- Przykro mi to mówić, ale rząd wysłał olbrzymie siły, by zapobiec pokojowemu marszowi. To nie jest dobre dla wizerunku Algierii - uważa Mustafa Bouasziszi, lider Ligi na rzecz Praw Człowieka, współorganizującej protest.
Organizatorzy twierdzą, że policja zawracała ludzi zanim mogli oni dołączyć do marszu. Pod ministerstwem ds. młodzieży i sportu policja zatrzymała grupę ok. 200 demonstrantów idących na plac, z którego miał wyruszyć marsz.
"Władza w Algierii zrobiła sprytny ruch"
Marek Kubicki z portalu arabia.pl mówi w rozmowie z Polskim Radiem, że władza w Algierii jest na tyle silna, by tego typu ruchy krwawo stłumić. Jak dodaje, podobne mechanizmy stosowano przy okazji innych protestów.
- Podczas jednej z wcześniejszych prób manifestacji, policja skutecznie zablokowała drogi dojazdowe do stolicy, a w samym Algierze skończyło się na kilkuset osobach, którym udało się dotrzeć na miejsce demonstracji - wyjaśnia ekspert.
Marek Kubicki dodaje, że powody demonstracji w Algierii są takie same jak w Egipcie czy w Tunezji czyli pogarszająca się sytuacja ekonomiczna. Nie ma jednak zbyt wielu chętnych do protestów.
- Władza w Algierii zrobiła sprytny ruch i obniżyła ceny żywności. Podstawowy powód protestów został więc zminimalizowany - mówi Kubicki.
"Nie tłumimy opozycji"
Rząd i prezydent Abdelaziz Buteflika przekonują, że odmowa wydania zgody na wiec spowodowana jest kwestiami dotyczącymi porządku publicznego, a nie chęcią stłumienia opozycji. Władze zapowiedziały też, że będą dążyć do stworzenia nowych miejsc pracy, mieszkań oraz zapewnieniem szerszych swobód demokratycznych.
Ustąpienie w piątek prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka i obalenie w ubiegłym miesiącu prezydenta Tunezji Zina el-Abdina Ben Alego zmobilizowało świat arabski i zrodziło pytania, który z krajów Bliskiego Wschodu może być następny - pisze Reuters.
kk
REKLAMA