Nie udało się uratować rannych łosi. Zwierzęta trzeba było uśpić

- Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Niestety zwierzęta były w bardzo złym stanie, nie miały szans przeżyć - mówi kierownik schroniska "Leśne Pogotowie" w Mikołowie Jacek Wąsiński.

2011-03-02, 11:53

Nie udało się uratować rannych łosi. Zwierzęta trzeba było uśpić
. Foto: fot. Boing-boing/Wikimedia Commons/CC

Zwierzęta zostały w schronisku starannie przebadane. Jedna klempa miała złamaną nogę w kolanie i zerwane więzadła. W ranie powstała zgorzel, zaatakowane były już nerki. Została uśpiona kilka godzin po przywiezieniu do schroniska.

Drugą samicę weterynarze ratowali kilka dni. Miała zerwane więzadła w miednicy, obrzęk płuc, niewydolność krążenia. - Ona już trochę się do nas przyzwyczaiła, ale przeżywała ogromny stres, nie przyjmowała pokarmu, po prostu przestała walczyć - powiedział Wąsiński.

Akcja ratowania łosi

W sobotę 19 lutego rolnicy zauważyli trzy łosie, pod którymi załamał się lód na rozlewisku Bugu. Zwierzęta nie mogły same wydostać się z pułapki. Na pomoc ruszyli strażacy. Po kilkugodzinnej akcji udało się wydobyć zwierzęta z wody

Łosie przewieziono do pobliskiego lasu. Po kilku godzinach młody łoszak wstał i oddalił się. Dwie klempy nie podnosiły się. Zwierzęta kilka dni leżały w lesie w pobliżu miejscowości Bohukały. Zapadła decyzja o przewiezieniu ich do schroniska.

Opieki nad łosiami podjął się Wąsiński, który od 18 lat prowadzi schronisko dla zwierząt przy nadleśnictwie katowickim. Zwierzęta w czwartek wieczorem załadowane zostały do dwóch samochodów i pojechały do Mikołowa. W piątek rano były na miejscu. Tam już czekały specjalnie przygotowane pomieszczenia i specjaliści. Łosiami zajmowali się weterynarze, ale i chirurg-ortopeda.

Mimo że nie udało się uratować łosi, Wąsiński uważa, że warto było próbować. - Nie żałuję tego wysiłku, był cień szansy na uratowanie tych łosi, trzeba było próbować - powiedział Wąsiński.

PAP/kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej