Premiera "Lorenzaccio" w Teatrze Narodowym w Warszawie

W przedstawieniu zobaczymy między innymi: Ewę Wiśniewską, Janusza Gajosa, Marcina Hycnara i Zbigniewa Zamachowskiego.

2011-03-08, 18:03

Premiera "Lorenzaccio" w Teatrze Narodowym w Warszawie

W Teatrze Narodowym w Warszawie trwają próby przed sobotnią premierą spektaklu "Lorenzaccio" w reżyserii Jacquesa Lasalle'a.

Uznawany za jednego z najwybitniejszych pisarzy romantycznych, Alfred de Musset opublikował "Lorenzaccia" w 1834 roku. Jest to monumentalna, tragikomiczna opowieść: bohater, aby uwolnić Florencję od księcia - tyrana, musi się najpierw upodlić, zdobyć zaufanie władcy i stać się wspólnikiem jego zbrodni.

"Lorenzaccio" de Musseta to trzecie, po "Tartuffe" Moliera i "Umowie, czyli Łajdaku ukaranym" Pierre'a de Marivaux, przedstawienie francuskiej klasyki wyreżyserowane w Teatrze Narodowym przez Jacques'a Lassalle'a.

"Zrobię wszystko by mnie nie polubiono"

W rolę księcia Aleksandra Medici wcielił się Zbigniew Zamachowski. - Książę Aleksander Medici był potomkiem papieża Klemensa VII, spłodzonego z nieprawego łoża z pokojówką, latynoską, co miało swoje reperkusje: był z natury inny - ciemnoskóry, dość owłosiony - opowiada Zamachowski.

- Myślę, że to piętno na nim bardzo mocno się odcisnęło i całe jego postępowanie - a nie był człowiekiem łagodnym, mówiąc eufemistycznie, zaważyło na jego życiu. Żył krótko, ale niezwykle intensywnie - myślę, że wielu współczesnych mu ludzi nie zapamiętało go najlepiej - mówi  Zamachowski.

- Bardzo się cieszę, że w tym przedstawieniu dostałem taką postać, bo zwykle bywam obsadzany w rolach, które się dobrze kojarzą i budzą sympatię. Teraz postaram się zrobić wszystko, aby publiczność mnie trochę nie lubiła - podkreśla aktor.

W obsadzie spektaklu znaleźli się także m.in. Marek Barbasiewicz, Arkadiusz Janiczek, Wiesław Komasa (gościnnie), Andrzej Blumenfeld, Waldemar Kownacki, Kinga Ilgner, Beata Ścibakówna, Henryk Talar, Wiesława Niemyska, Bożena Stachura.

80 postaci, 40 miejsc akcji...

Jak podkreśla Lasalle podstawowym wyzwaniem dla reżysera wystawiającego "Lorenzaccia" jest objętość sztuki: ponad 80 postaci, długie tyrady, prawie 40 następujących po sobie miejsc akcji. Sztukę czyta się ponad sześć godzin. Reżyser musi odpowiedzieć sobie na pytanie, jak i czy można rozwiązać problem długości tekstu, wielości miejsc.

"Mimo marzeń o zachowaniu tekstu w całości, czasami należało go skondensować, niekiedy nawet przyciąć (...). Cięcia, kondensacje, inne aranżacje układu scenicznego, nie tylko nie wywoływały we mnie i bliskich mi współpracownikach poczucia winy, ale przeciwnie - dawały nam, dzień po dniu, poczucie pełniejszego wydobywania scenicznego charakteru dzieła" - napisał reżyser w tekście do programu przedstawienia.

W spektaklu wykorzystano tłumaczenie Joanny Guze z 1971 roku. Wcześniej "Lorenzaccia" tłumaczyli Tadeusz Boy-Żeleński w 1955 roku oraz Michał Wosłowski w 1872 roku. To jednak przekład Joanny Guze wszedł do powszechnego użycia i jest najczęściej wykorzystywany w teatrach.

Autorką scenografii i kostiumów jest Dorota Kołodyńska, muzyki - Jacek Ostaszewski, choreografii - Emil Wesołowski.

/

/

PAP,kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej