Trzeba podwyższyć mandaty po tragedii na Woronicza? Są inne sposoby na drogowe bezpieczeństwo

Maciej Piasecki

Maciej Piasecki

2024-08-14, 21:36

Trzeba podwyższyć mandaty po tragedii na Woronicza? Są inne sposoby na drogowe bezpieczeństwo
Miejsce tragicznego wypadku przy u. Woronicza w Warszawie. Samochód zabił dwie osoby.Foto: PAP/Leszek Szymański

- Zawsze znajdą się kierowcy, którzy będą jeździli zbyt szybko - mówi autor książki o polskich kierowcach i radzi, jak zmusić ich do bezpiecznych zachowań. - To trochę jak z paleniem w knajpach - tłumaczy konieczność działań. A Polacy są za rozwiązaniami, które uspokoją ruch na naszych drogach.

Wypadek na ul. Woronicza, w którym zginęły dwie osoby, a osiem zostało rannych, to nie był spektakularny przypadek. Jak podaje policja, od początku wakacji w Polsce na drogach zginęły 303 osoby, a 4502 było rannych. Polskie drogi są statystycznie bardziej niebezpieczne, niż wynosi europejska średnia.

- Zawsze znajdą się kierowcy, którzy będą jeździli zbyt szybko. Najlepszym sposobem, żeby ich powstrzymać, jest nie tylko podwyższanie mandatów, ale zmuszenie kierowców, by po prostu nie mogli się rozpędzać - uważa Bartosz Józefiak, autor reporterskiej książki "Wszyscy tak jeżdżą", w której przedstawia drogowe zachowania Polaków na podstawie dziesiątek rozmów.

Woronicza zachęca, żeby jechać szybko

Józefiak analizując wypadek na Woronicza zwraca uwagę, jak wygląda miejsce, w którym doszło do tragedii: po dwa szerokie pasy w każdą stronę, długi prosty odcinek, nie ma na nim żadnych świateł, przejścia nie są wyniesione. - Czyli idealna ulica żeby się rozpędzać, która wręcz zachęca kierowców do tego, żeby jechać szybko. W ogóle takich ulic w miastach nie powinno być - komentuje reporter w rozmowie z Polskim Radiem.

Zdaniem Józefiaka na podobnych drogach można zamiast kosztownych ingerencji w infrastrukturę zastosować tańsze rozwiązania. Reporter proponuje, aby w podobnych miejscach kosztem jednego pasu stworzyć buspas lub drogę rowerową i wynieść przejście dla pieszych, co zmuszałoby do zmniejszenia prędkości. - Mnie jako kierowcę zwykłe progi po prostu wkurzają i nie dziwę się innym. Chodzi o fragment, po którym jadąc wolno spokojnie się przejedzie; bez momentu, w którym trzeba gwałtownie hamować - mówi.

REKLAMA

Polska może być jak Holandia

Uspokajanie ruchu w polskich miastach rekomendowała już w 2008 roku Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, zwracając uwagę na szerokie możliwości, które daje polskie prawo w tym zakresie. Stworzony przez inżynierów dokument sugeruje korzystanie z doświadczeń innych krajów, w szczególności Holandii, która ma jedne z najbezpieczniejszych, ale też ruchliwych dróg w Europie. "Podobny efekt w można osiągnąć również w Polsce, a uspokojenie ruchu nie musi oznaczać jego całkowitego zatrzymania, a jedynie świadome kształtowanie potoków ruchu poruszających się z założoną prędkością" - pisali eksperci KRBRD.

Dyskusje na temat uspokajania ruchu budzą emocje, jednak badania opinii pokazują, że Polacy popierają ograniczanie liczby samochodów w miastach na rzecz zieleni i rowerów. Np. w badaniu IBRiS dla "Rzeczpospolitej" z 2021 r. 67 proc. popierało działania prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego w tym kierunku. Co zaskakujące przeciwnych było tylko 16 proc.

Polacy już zaakceptowali zmiany w ruchu

REKLAMA

Bartosz Józefiak wskazuje, że regulacje, które dały pieszym pierwszeństwo przy wchodzeniu na pasy, wprowadzone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości pod koniec 2020 r. nie były powodem utraty poparcia przez partię. - Te przepisy uratowały setki, może już tysiące rzecz ludzkich, podwyższenie taryfikatora mandatów też pomogło. Jest bezpieczniej i będzie bezpieczniej, statystyki pokazują, że liczba wypadków spada na polskich drogach, w tym wypadków śmiertelnych - mówi.

Są też inne pomysły na rozwiązanie problemu. Warszawski radny z ugrupowania Miasto Jest Nasze (znanego z licznych działań na rzecz zrównoważonego transportu, w tym lobbowania za rozwiązaniami wprowadzonymi w końcu przez PiS) w mediach społecznościowych oburza się: "Bandyta, który dokonał zabójstwa, miał już w przeszłości zatrzymane uprawnienia. Niestety w Warszawie drogówka nie istnieje, podobnie jak fotoradary, więc nic dziwnego, że dalej bezkarnie gnał po ulicach. Aż zabił". Komenda Stołeczna Policji zdecydowała się nie komentować tego wpisu, ale braki kadrowe w Policji to od lat znane wyzwanie.

"Nie wieszajmy psów na policji"

Józefiak radzi jednak, by policję odciążyć i dołącza do apelu o więcej radarów mierzących prędkość. - Nie ma co wieszać na nich psów. Bezpieczeństwo ruchu oparte na policjantach stojących z suszarkami [popularne określenie ręcznych urządzeń do pomiaru prędkości - red.] przy drogach jest absurdalny. To nas cofa do połowy zeszłego wieku - ocenia. Jego zdaniem stawianie radarów powinno być zadaniem samorządów, a nie tak jak teraz Inspekcji Transportu Drogowego.

REKLAMA

Czytaj także:

Tylko czy Polacy zgodzą się na dalsze obstawianie miast radarami? - To trochę jak z paleniem w knajpach. Oczywiście były głośne głosy sprzeciwu, protestowała nawet Ewa Kopacz [premier w rządzie Platformy Obywatelskiej w latach 2014-2015 - red.]. Czy dzisiaj ktokolwiek z nas sobie wyobraża powrót do palenia na każdym przystanku, w urzędach, w biurach? No nie - komentuje autor "Wszyscy tak jeżdżą".

Rozmawiał Maciek Piasecki

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej