Krzysztof Olewnik do ojca: jeszcze żyję. Dokumenty ze śledztwa w sieci

2011-05-11, 16:49

Krzysztof Olewnik do ojca: jeszcze żyję. Dokumenty ze śledztwa w sieci
Krzysztof Olewnik

Dziennikarz śledczy Sylwester Latkowski opublikował na Facebooku dokumenty ze śledztwa ws. porwania Krzysztofa Olewnika.

Posłuchaj

Menenas Bogdan Borkowski
+
Dodaj do playlisty

Wśród opublikowanych przez Latkowskiego akt ze sprawy Olewnika są m.in.: listy z aresztu szefa grupy porywaczy Wojciecha Franiewskiego, protokoły zeznań jego żony z lat 2004-2006, postanowienie z lipca 2008 r. o umorzeniu śledztwa ws. samobójstwa Franiewskiego, opinie nt. samobójstw porywaczy i zabójców Olewnika oraz zeznania innych świadków.

Na Facebooku przeczytać można ostatni list Wojciecha Franiewskiego, szefa grupy porywaczy, który popełnił samobójstwo w więzieniu oraz zeznania jego żony.

Sylwester Latkowski opublikował także stenogramy rozmów Krzysztofa Olewnika z rodziną. Porwany syn przedsiębiorcy, Włodzimierza Olewnika, nakłania ojca do wypełnienia żądań porywaczy i zapłacenia okupu.

List
List Krzysztofa Olewnika do rodziny

Krzysztof Olewnik informuje też ogólnie o swoim położeniu i sposobie w jaki jest traktowany przez porywaczy: „jeszcze żyję, będzie wszystko dobrze, nie wiem jak to długo potrwa jak długo będziesz zbierał pieniądze... jest ciężko myślę, że wyjdę z tego jakoś…(...) na pewno dostaną to co będą chcieli, tatusiu, uwierz mi jako synowi, naprawdę nie ma najmniejszych szans, żeby to jakoś odzyskać, jakoś... (…)uwierz mi, że jedna jakaś potyczka, zobaczą jakoś policję czy coś jak podkładasz pieniądze, przy przekazywaniu pieniędzy od razu pięćdziesiąt tysięcy więcej, naprawdę nie ma najmniejszych szans, są ukryte kamery, oni widzą ciebie, co ty wyprawiasz, kiedy unosisz telefon, wszystko wiedzą, wszyściuteńko, uwierz mi naprawdę...(…) ja jestem ofiarą tutaj ja nie kazałem... ani nic takiego, tylko jestem ofiarą, tato jak będę teraz bity to tylko i wyłącznie przez ciebie(…) porwali mnie przez to, że kazałeś masarnię "jakąś" spalić...wynająłeś ludzi, którzy spalili masarnię i przez to takie problemy są… ja nawet nie wiem o co chodzi... a poza tym w miarę się czuję....dobrze jest....na razie cześć kocham cię... trochę jestem potłuczony na samym początku mnie zbili ale na razie jest dobrze... czekam na jakąś odpowiedź...”

Pełnomocnik Olewników zszokowany publikacją

Rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Krzysztof Trynka powiedział w środę PAP, że przed analizą nie sposób ocenić legalności publikacji w internecie dokumentów z postępowań w sprawie Krzysztofa Olewnika.


Zdaniem członka sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności porwania i śmierci Olewnika Andrzeja Dery (PiS) publikacja dokumentów nie narusza prawa. Natomiast pełnomocnik rodziny Olewników Bogdan Borkowski jest nią "zszokowany".


Latkowski napisał w sieci, że zdecydował się upublicznić te dokumenty, żeby każdy sam mógł sobie wyrobić zdanie o sprawie Olewnika.


Trynka powiedział, że nie widział dokumentów opublikowanych przez Latkowskiego. - Jeśli rzeczywiście są to materiały z naszego śledztwa, to są objęte tajemnicą i ich ujawnienie byłoby przestępstwem - dodał. Podkreślił jednak, że przed dokładną analizą upublicznianych dokumentów za wcześnie jest mówić o ewentualnej odpowiedzialności karnej Latkowskiego.


"Trzeba pamiętać, że aktami sprawy dotyczącej porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika dysponuje również sejmowa komisja śledcza" - dodał.

Naruszenie dobra śledztwa?


Według Dery opublikowanie dokumentów jest legalne. - Z tego, co widziałem, dokumenty te mają już charakter rzeczy osądzonej, pochodzą ze spraw i postępowań już prawomocnie zakończonych - powiedział. Dodał, że do złamania prawa doszłoby, gdyby wśród ujawnionych materiałów znalazły się dokumenty z ciągle prowadzonego śledztwa przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku. Bada ona m.in. zaniedbania, do których doszło w czasie postępowań dotyczących sprawy Olewnika. - Taka publikacja może budzić wątpliwości natury etycznej, ale kolizji prawnej raczej nie ma - ocenił poseł.
Pełnomocnik rodziny Olewników mecenas Bogdan Borkowski powiedział PAP, że jest zszokowany upublicznieniem przez Latkowskiego tych dokumentów. W jego ocenie to naruszenie dobra śledztwa i do rozstrzygnięcia przez prokuraturę pozostaje kwestia, czy w tym przypadku nie zachodzi możliwość popełnienia przestępstwa.


- My się temu przyjrzymy z punktu widzenia rodziny- powiedział pełnomocnik Olewników. Uściślił, iż chodzi o ustalenie, czy publikacja nie narusza dóbr osobistych rodziny Olewników, która w śledztwie występuje jako strona pokrzywdzona.
- Jestem zszokowany, bo jednak to są dokumenty ze śledztwa. Bez względu na to, czy to śledztwo się zakończyło postępowaniem sądowym i prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Płocku, czy też toczy się w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku, to jednak wydaje mi się, że to (publikacja - PAP) jest absolutnie źle dla sprawy - powiedział PAP Borkowski. Podkreślił, iż w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika nie o chodzi o to, by "poprzez wybiórcze pokazywanie jakichś dokumentów" opinia publiczna wyrabiała sobie zdanie.- To budzi mój sprzeciw, absolutnie, to nie powinno tak być, że dopuszczamy w ogóle upublicznianie takich dokumentów, jak zeznania świadków, czy opinie biegłych. Absolutnie uważam, że to zła praktyka - oświadczył mecenas.

Przypomniał też, że gdańska prokuratura apelacyjna nadal prowadzi śledztwo, m.in. w celu wykrycia ewentualnych zleceniodawców oraz innych, nieznanych dotąd sprawców uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, i w związku z tym "nadal obowiązuje tajemnica śledztwa, w tym tajemnica tych dokumentów, które były wykorzystane w toku wcześniejszego postępowania zakończonego wyrokiem", czyli skazaniem przez Sąd Okręgowy w Płocku grupy porywaczy i zabójców w marcu 2008 r.

- Zupełnie nie rozumiem, dlaczego pan redaktor Latkowski na tym etapie decyduje się w ogóle publikować materiały, to nie są jeszcze materiały historyczne - dodał Borkowski.


W przyszłym tygodniu sejmowa komisja śledcza badająca sprawę Olewnika ma przyjąć raport końcowy ze swych prac. Na razie nie ma zgody, czy w raporcie wymienić z nazwiska winnych zaniedbań, czy zostawić to prokuraturze. Projekt raportu liczy ponad 260 stron plus załączniki. Zawiera analizę błędów policji i prokuratury oraz opis, kto z policji i kto z prokuratury w danym czasie nadzorował działania operacyjne i śledcze.

rr, PAP, IAR

Polecane

Wróć do strony głównej