Protokół identyfikacji ciała prezydenta może zawierać fałszywe dane
Nie zgadzają się dane przynajmniej jednej osoby uczestniczącej w tej czynności ze strony rosyjskiej - pisze "Nasz Dziennik".
2011-05-18, 03:00
"Nasz Dziennik" pisze, że jeden z najważniejszych dokumentów sporządzonych kilka godzin po katastrofie smoleńskiej na terenie Federacji Rosyjskiej, może zawierać fałszywe dane. Chodzi o protokół identyfikacji ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
W identyfikacji brał udział prokurator o nazwisku Rachmatulin (i nieczytelnym imieniu) oraz dwaj inni mężczyźni: Kubieko i Kiebanow. Obaj podali takie same imiona i imiona ojców (Aleksiej Władimirowicz).
Kubieko jako adres zamieszkania wymienił numer jednostki należącej do rosyjskiego Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych.
"Nasz Dziennik" postanowił znaleźć Kiebanowa pod wskazanym w protokole moskiewskim adresem jego zamieszkania. Okazało się, że nikt tam nie słyszał o podobnym człowieku.
REKLAMA
Gazeta pisze, że najwyraźniej osoba wezwana do uczestniczenia w czynności okazania zwłok miała pojawić się w historii katastrofy smoleńskiej tylko raz i zniknąć.
- Może na miejscu upadku tupolewa nie było żadnego zwykłego cywila ani nawet mundurowego spoza tajnych organów, konkluduje "Nasz Dziennik".
Tymczasem mecenas Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik prawny Jarosława Kaczyńskiego mówi "Naszemu Dziennikowi", że "byłby daleki od powiedzenia, że protokół jest nieważny". - Jest pewna zasada, według której funkcjonariusze wojskowi nigdy nie ujawniają danych prywatnych. I mają do tego prawo. Zwykle podają oni tylko nazwę instytucji, którą reprezentują. Tak samo prokurator nigdy nie ujawnia swojego prywatnego adresu, ale za to musi podać swoje imię i nazwisko - mówi Piotr Pszczółkowski gazecie.
agkm
REKLAMA
REKLAMA