Erika Steinbach w Rumi: Polacy nie będą uznani za mniejszość narodową
Polacy mieszkający w Niemczech to w większości imigranci zarobkowi - powiedziała podczas spotkania w Rumi Erika Steinbach. Jej zdaniem mogą występować o obywatelstwo, ale nie będą uznani za mniejszość narodową.
2011-05-23, 14:15
Posłuchaj
Przewodnicząca Związku Wypędzonych w Niemczech powiedziała, że w jej kraju są dwie mniejszości narodowe - duńska, co wynika z historycznych przesunięć granic, oraz żyjący od setek lat na Wschodzie Serbołużyczanie. Dodała, że niemieckie społeczeństwo jest multikulturowe i otwarte na obcokrajowców. - Na przykład w moim mieście mieszka ponad 100 narodowości - powiedziała.
Erika Steinbach mówiła, że w Niemczech oraz w całej Europie obowiązują regulacje, które dokładnie określają, która wspólnota może otrzymać status mniejszości narodowej. Wiąże się to z dodatkowymi przywilejami. - Tych przepisów w Niemczech przestrzegamy - powiedziała.
"Polski los wojenny jest w Niemczech bardzo znany"
W opinii szefowej Związku Wypędzonych, niewiele jest krajów, które tak intensywnie zajmują się swoją przeszłością, jak Niemcy. Jak mówiła, właściwie codziennie w niemieckich mediach pojawiają się materiały dotyczące zbrodni dokonanych przez narodowych socjalistów w Europie, również zbrodni popełnionych przez NSDAP w Niemczech na Żydach czy osobach niepełnosprawnych.
Steinbach zaznaczyła, że również "polski los wojenny" jest w Niemczech bardzo dobrze znany i upubliczniany, m.in. dzięki zaangażowaniu kierowanej przez nią fundacji Centrum przeciwko Wypędzeniom. Podała przykład wystawy zorganizowanej przez fundację, która "bardzo wyraźnie" pokazuje los ludzi wypędzonych przez narodowych socjalistów.
- Chcieliśmy tym sposobem wzbudzić współczucie dla tych wszystkich, którzy tym losem zostali dotknięci - mówiła szefowa BdV. Jak dodała, los ten dotyczy 30 narodów Europy. Zaznaczyła, że Polacy stanowią część tej dużej grupy i również zostali pokazani na wystawie.
Steinbach dodała, że w Berlinie wystawę obejrzało około 60 tys. osób, a teraz wędruje ona po Niemczech, była pokazywana m.in. w kościele św. Pawła we Frankfurcie. W jej opinii wzbudza współczucie również dla wypędzonych Polaków.
Polskę i Niemcy "łączy wspólny fundament"
Poproszona o to, by oceniła stopień pojednania polsko-niemieckiego, Steinbach powiedziała, że jest przekonana, że do takiego pojednania doszło i dodała, że oba narody "łączy wspólny chrześcijański fundament". - Jest też bardzo żywa wymiana kulturalna między oboma krajami - powiedziała.
Na pytanie o to, czy pojednanie polsko-niemieckie nie byłoby łatwiejsze, gdyby nie działalność stowarzyszenia, któremu szefuje, Steinbach odpowiedziała, że fakt, iż "ofiary wypędzeń stowarzyszyły się, było rzeczą naturalną".
- To była organizacja samopomocowa, jej członkowie wzajemnie dawali sobie wsparcie - powiedziała, dodając, że ludzie ci nie byli przyjaźnie przyjmowani w Niemczech, a ich stosunek do Polski i zainteresowanie Polską jest oparty na "tęsknocie do stron rodzinnych".
Zapytana o to, czy ona sama czuje się osobą "wypędzoną", Steinbach odpowiedziała, że należy do rodziny "uciekinierów". - Taki mieliśmy status, takie papiery - powiedziała Steinbach, dodając, że rodzina jej ojca pochodziła z kolei ze Śląska i w 1946 roku została ona "załadowana do bydlęcych wagonów i musiała ten teren opuścić".
Steinbach w Polsce
Steinbach kontynuuje rozpoczętą w niedzielę dwudniową wizytę na Pomorzu. W poniedziałek odwiedziła swoją rodzinną wieś Rumię. Spotkała się też z dziennikarzami, którzy pytali ją m.in. o kwestię stosunku Niemiec do własnej historii i "próbę jej wybielania". W jej opinii "niewiele jest krajów, które tak intensywnie zajmują się swoją przeszłością, jak Niemcy"
Przy wejściu do hotelu, w którym odbywała się konferencja prasowa, na Erikę Steinbach czekało kilka osób z transparentem z napisem, w którym Erika Steinbach została określona jako "persona non grata". "My, Kaszubi, nie życzymy sobie Pani obecności oraz prowokacji wobec naszej matki Polski" - napisano też na transparencie.
Członek PiS Waldemar Bonkowski, który przygotował i przywiózł do Rumi transparent, powiedział dziennikarzom, że Steinbach jest osobą niepożądaną, bo "zafałszowuje historię".
IAR/PAP/wit/kk
REKLAMA