Incydent po koncercie The Phantoms w stołecznym klubie Lowery
Menadżer grupy The Phantoms Maciej Piasecki oskarża policję o to, że nic nie zrobiła gdy na ich oczach został zaatakowany przez okolicznych mieszkańców, a następnie brutalnie zaatakowała gazem właściciela klubu Lowery Dominika Ośkę, w którym występował zespół.
2011-05-24, 17:18
Koncert Phantomsów odbywał się poza oficjalnymi obchodami święta Saskiej Kępy. O godz. 22, po interwencji straży miejskiej (ktoś zgłosił, że zakłócana jest cisza nocna), impreza przeniosła się z ulicy do kawiarni. Przez dwie godziny było spokojnie.
Z relacji menadżera Phantomsów Macieja Piaseckiego wynika, że po koncercie, około północy, pomagał on współwłaścicielowi klubu Lowery, w którym odbyła się zabawa, Dominikowi Ośko w sprzątaniu.
Zebrane śmieci Piasecki chciał wrzucić do kontenera, który mieści się za kamienicą przy ulicy Walecznych. Stała tam grupka lokatorów i dwoje funkcjonariuszy policji.
"Gdy wyrzuciłem śmieci, lokatorzy zaczęli mnie obrażać (...) Jeden z lokatorów złapał mnie za ramię, więc zawołałem stojących obok policjantów na pomoc. Policjant zamiast powstrzymać lokatora złapał mnie za drugą rękę, w tym czasie lokator uderzył mnie w twarz" - twierdzi Piasecki.
Według Piaseckiego policjanci nie chcieli się wylegitymować, kazali mu pokazać co ma w kieszeni i poprosili o jego dane. Wówczas menadżer wrócił do klubu po dowód osobisty. Do policjantów wrócił z gitarzystą Phantomsów Kubą i właścicielem klubu Dominikiem Ośko.
"Kuba i ja zostaliśmy wtedy zatrzymani w celu zawiezienia na komendę na badanie alkomatem. Gdy my byliśmy już w nieoznakowanym radiowozie, Dominik próbował wyjaśnić sytuację (...). Choć nie zachowywał się agresywnie i mówił spokojnie, policjanci rzucili go na drzwi samochodu, potem na ziemię, nieskutecznie próbowali skuć go kajdankami, gdy to się nie udało spryskali mu twarz gazem łzawiącym z bliskiej odległości" - opisuje Piasecki. [film>>>]
Jak wyjaśnia "Gazecie Wyborczej" mł. asp. Joanna Węgrzyniak z południowopraskiej policji, funkcjonariusze interweniowali w związku z zakłócaniem spokoju. - Nastawienie tych osób do funkcjonariuszy było bardzo negatywne. Środki przymusu bezpośredniego, takie jak np. kajdanki, stosowane po to, by załagodzić sytuację - dodaje.
Zarówno Maciej Piasecki jak i Dominik Ośko zapowiedzili, że sprawę skierują do sądu.
kk
REKLAMA