Fałszerstwa, zgony i spalone komisje wyborcze

Tak właśnie wyglądają poniedziałkowe wybory w Demokratycznej Republice Konga.

2011-11-28, 20:18

Fałszerstwa, zgony i spalone komisje wyborcze

Władze DRK potwierdziły śmierć trzech mężczyzn. Jedna z obserwatorek z kongijskiej organizacji monitorującej wybory (RENOSEC) jest ciężko ranna po ataku tłumów podejrzewających fałszowanie wyborów. Zamaskowani osobnicy mieli zaatakować jedną z komisji wyborczych w Lubumbashi, stolicy prowincji Katanaga. Aresztowano siedem osób. 

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

W kraju spłonęło kilka komisji wyborczych. W ogniu stanęła ciężarówka przewożąca materiały wyborcze. Większość aktów przemocy miała miejsce na południu kraju, w Katandze, która jest najbogatszą prowincją i górniczym sercem kraju.

Sfałszowane karty do głosowania

Kandydat na prezydenta Vital Kamartha twierdzi, że przy rejestracji wyborców dochodziło do fałszerstw. Na dziesiątkach kart rejestracyjnych widnieją zdjęcia nieletnich osób, wiele zdjęć się powtarza i jest zarejestrowanych pod różnymi danymi wyborców. Szef krajowej komisji wyborczej Daniel Ngoyi Mulunda nie potrafił wytłumaczyć, jak mogło dojść do fałszowania kart rejestracyjnych.

Vital Kamartha twierdzi też, że sfałszowano tysiące kart do głosowania. Na wszystkich zaznaczony jest kandydat z numerem trzy, czyli Joseph Kabila - obecny prezydent kraju i faworyt tych wyborów.

Joseph Kabila jest synem Laurenta Kabili, który obalił dyktatora Mobutu Sese Seko. Kabila senior został zastrzelony przez własnego ochroniarza w 2001 roku. Do tej pory nie wyjaśniono, kto był odpowiedzialny za zamach. Joseph Kabila został prezydentem kilka dni po śmierci ojca, mając 29 lat. Pięć lat później wygrał pierwsze w kraju demokratyczne wybory.

80 samolotów z kartami do głosowania

Wybory prezydenckie i parlamentarne w DRK rozpoczęły się w poniedziałek o godz. 6 rano czasu polskiego. W kraju zarejestrowano ponad 30 mln osób uprawnionych do głosowania.

W kraju wielkości dwóch trzecich Europy wybory nie są łatwym przedsięwzięciem logistycznym. Do dystrybucji 4 tys. ton kart do głosowania użyto ponad 80 samolotów.
W wyborach do parlamentu startuje 18500 kandydatów. Walczą o 500 miejsc w parlamencie i wysokie pensje (w przeliczeniu ponad 18 tys. złotych miesięcznie).

To drugie wybory prezydenckie w historii DRK od czasu pięcioletniej wojny, która zakończyła się w 2003 roku.

PAP,kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej