Oscary: jak polskie szanse ocenia insider Hollywood?
O kuchni oscarowej i przewidywaniach mówi Scott Feinberg, krytyk "Hollywood Reporter" w ekskluzywnym wywiadzie z korespondentem Polskiego Radia, Markiem Wałkuskim.
2012-02-26, 10:40
Posłuchaj
Wszystko przemawia za „Artystą”, który opowiada o początkach kina i jest czymś w rodzaju listu miłosnego do Hollywood – tak Scott Feinberg, krytyk "Hollywood Reporter" oceniał w rozmowie z Markiem Wałkuskim szanse na głównego Oscara tego roku.
Główni konkurenci "Artysty" to „Hugo” - uzyskał więcej nominacji niż „Artysta” (aż 11). Aktorom podoba się film „Służące”, z przesłaniem społecznym.
Scott Feinberg pytany o szanse „W ciemności” Agnieszki Holland, zauważa, że Hollywood bardzo docenia filmy o tragedii Holokaustu. Jednak zastrzega, że ma on bardzo silnych konkurentów, między innymi irański film „Rozstanie”, który zdobył wiele festiwalowych nagród.
Czy Oscara zdobędzie polski operator, Janusz Kamiński? - Nie postawiłbym na niego mimo że jest bardzo ceniony prze środowisko operatorów. Po pierwsze – filmem, który w tym roku zdobył najwięcej nagród za zdjęcia jest „Drzewo życia”, a jego operator Emanuel Lubetzki nigdy wcześniej nie wygrał – mówi Feinberg.
REKLAMA
Jak krytyk sam zastrzega w wywiadzie- czasem się myli. Czy powyższe przewidywania tym razem się spełnią, zobaczymy tej nocy.
Zapraszamy również do spędzenia oscarowej nocy z Polskim Radiem. Na naszej antenie będzie można wysłuchać wielu ciekawych opinii, zapowiadamy wieczór pełen emocji.
-------------------------------------------------------------------------------
Przeczytaj wywiad:
REKLAMA
Marek Wałkuski, korespondent Polskiego Radia w Waszyngtonie: Który film według pana zostanie uznany za najlepszy film roku czyli dostanie Oscara w głównej kategorii?
Scott Feinberg, Hollywood Reporter: W tym momencie wszystko przemawia za „Artystą”, który opowiada o początkach kina i jest czymś w rodzaju listu miłosnego do Hollywood. Film „Hugo” też jest filmem o kinie, ale „Artysta” pod wieloma względami jest wyjątkowy. Nikt na świecie by nie postawił na to, że czarno-biały, niemy film może odnieść sukces, jednak się udało. Film „Artysta” został dobrze przyjęty i zaczyna być sukcesem komercyjnym. „Artysta” przemawia do filmowców bo pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli ktoś zrobił coś wyjątkowego, to może i ja mam szanse.
Marek Wałkuski: A kto może zagrozić „Artyście”? „Hugo” Martina Scorsese?
- To trudne pytanie, bo wszystkim pozostałym filmom czegoś brakuje. „Hugo” uzyskał więcej nominacji niż "Artysta" (aż 11), ale nie ma żadnej w kategorii aktorskiej, a aktorzy stanowią najliczniejszą grupę członków Akademii. Nie będąc popularnym, w tej grupie trudno wygrać. Aktorom podoba się film „Służące”, tym bardziej, że ma on społeczne przesłanie, którego brakuje „Artyście”. Problem polega jednak na tym, że „Służące” nie otrzymały nominacji ani za scenariusz, ani za reżyserię, montaż i scenariusz. Ostatni raz film zdobył głównego Oscara bez tych trzech nominacji 79 lat temu. Widzom i członkom Akademii podobają się tez „Spadkobiercy” i „Moneyball”, ale żaden z nich nie podoba się tak bardzo, by zagrozić „Artyście”.
Polaków ze zrozumiałych względów najbardziej interesuje kategoria „najlepszy film nieanglojęzyczny”. Jak pan ocenia szanse filmu Agnieszki Holand „W ciemności” ?
To interesująca sytuacja bo wszyscy wiedzą, że lepiej nie obstawiać przeciwko filmom o Holocauście. Akademia je uwielbia. Jednak w tym roku filmem, który zdobył większość nagród na festiwalach, w gruncie rzeczy niemal wszystkie, jest „Rozstanie”.
Ten film tak się spodobał, że został nominowany nie tylko w kategorii film zagraniczny, ale również za scenariusz.
Tak więc w okresie napiętych stosunków amerykańsko-irańskich, wygląda na to, że amerykańska akademia przyzna Oscara irańskiemu filmowi. Ale jest możliwe, że film Agnieszki Holland wygra, choć moim zdaniem, najsilniejszym rywalem „Rozstania” jest film kanadyjski, który jest bardziej przystępny niż „W ciemności”. Jednak zdarzało mi się już przewidywać, że filmy o Holocauście nie wygrają a potem srogo tego żałowałem, bo Hollywood uwielbia takie filmy. Zobaczymy.
Jakie znaczenie ma fakt, że aby głosować na filmy zagraniczne trzeba je wszystkie obejrzeć? Podobno większość przedstawicieli Akademii nie ma na to czasu , wobec tego filmy te oglądają i w tej kategorii głosują raczej starsi członkowie Akademii.
To by raczej przemawiało przeciwko filmowi irańskiemu, a na korzyść filmów Izraelskiego albo polskiego. Dla starszych ludzi filmy o czasach wojny mają większe znaczenie niż film o współczesnym Iranie. Myślę tez, że są ludzie, którzy nie zechcą glosować na film irański.
Jeśli chodzi o Izrael to nigdy film z Izraela nie dostał Oscara. Tak więc czasem wchodzimy w analizy zbyt głęboko. Powiem tylko tyle, że wcale bym się nie zdziwił, gdyby film „W ciemności” zdobył Oscara.
A Janusz Kamiński. Czy ma szanse na kolejnego Oscara za film „Czas wojny”, czy skończy się na samej nominacji?
Nie postawiłbym na niego mimo, ze jest bardzo ceniony przez środowisko operatorów.
Po pierwsze – filmem, który w tym roku zdobył najwięcej nagród za zdjęcia jest „Drzewo życia” a jego operator Emanuel Lubetzki nigdy wcześniej nie wygrał. Ma on szanse, choć sam film jest bardzo kontrowersyjny. Nagrodę może zdobyć tez „Hugo”, ponieważ jest dość spektakularny. Intuicja podpowiada mi jednak, że wygra „Artysta”, ponieważ jest popularny i zrobiony w technice czarno-białej.
Problem Kamińskiego polega na tym, ze choć wykonał świetna robotę, trochę w stylu filmów Johna Forda, to sam film „Czas wojny” nie zachwycił widzów i krytyków.
To nie jest film tej rangi co Lista Schindlera i Szeregowiec Ryan. Inne filmy są bardziej lubiane a musimy pamiętać, że w głosowaniu biorą udział ludzie nie znają się na sztuce operatorskiej więc kierują się tym co im si ę podoba. Dlatego myślę, że wygra „Artysta „albo „Hugo”, a nie film z najlepszymi zdjęciami czyli „Drzewo życia” lub najlepszy operator, którym jest Janusz.
Spójrzmy teraz na Oscary jako na wydarzenie. Jak by je pan zdefiniował w tym roku, czym różnią się od pozostałych ceremonii oscarowych?
Po pierwsze nie ma już Teatru Kodaka, bo Kodak zbankrutował. Miejsce wręczenia Oscarów powinniśmy nazywać Centrum Hollywood and Highland.
Po drugie Billy Crystal po latach przerwy powróci na oscarową scenę jako prowadzący. To będą chyba dla niego 9. Oscary i po ubiegłorocznej wpadce z Anne Hatheway i Jamesem Franco, znów mamy prowadzącego, który wie co robi.
No i trzecia sprawa – w tym roku nie mamy wśród faworytów wielkich kasowych przebojów tak jak to miało miejsce w latach ubiegłych, gdy ludzie byli podekscytowani.
W tym roku tylko „Służące” były sukcesem kasowym. Nawet „Hugo” nie zarobił jeszcze na siebie. Tak więc mamy Oscary z wieloma dobrymi filmami. ale nie wspaniałymi filmami, które budzą ekscytacje wśród widzów.
Ze Scottem Feinbergiem rozmawiał Marek Wałkuski, korespondent Polskiego Radia w Waszyngtonie
(agkm)
REKLAMA