Kto groził wiceprezes PiS? Przesłuchanie świadka
Niemiecka policja przesłuchała mieszkającego w tym kraju Polaka, który jest świadkiem w sprawie gróźb kierowanych wobec wiceprezes PiS Beaty Szydło.
2012-03-05, 17:38
E-mail z groźbami wobec Szydło został przesłany na jej adres poselski 19 października 2010 roku. Tego dnia Ryszard Cyba zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła tej partii Janusza Wojciechowskiego, a ciężko ranił nożem Pawła Kowalskiego, asystenta posła Jarosława Jagiełły.
Jak poinformował w poniedziałek wiceszef oświęcimskiej Prokuratury Rejonowej Mariusz Słomka, świadkiem jest 60-letni mężczyzna, który na stałe mieszka w Niemczech.
- Był użytkownikiem adresu e-mail, z którego została wysłana wiadomość z groźbami. Dostęp do tego konta mogło mieć jednak więcej osób - powiedział prokurator.
Dodał, że w najbliższych dniach wznowione zostanie zawieszone postępowanie w tej sprawie.
REKLAMA
Zobacz galerię - dzień na zdjęciach>>>
E-mail zawierał groźby zabójstwa. Zaniepokoił zatrudnioną w biurze w Jawiszowicach koło Oświęcimia asystentkę parlamentarzystki. Poseł wyjaśniała wówczas, że "w liście, oprócz obelg, znajdowały się zdania: "zaczęli was zabijać, mam nadzieję, że was wszystkich wybiją" i "ty się przestań pokazywać w mediach, bo możesz przez przypadek też trafić na celownik".
REKLAMA
Prokuratorzy z Oświęcimia ustalili, że list z groźbami został wysłany za pośrednictwem niemieckiego serwisu internetowego. Jesienią 2010 roku krakowska prokuratura okręgowa zwróciła się do niemieckich organów wymiaru sprawiedliwości o pomoc prawną w ustaleniu nadawcy maila z groźbami wobec Beaty Szydło.
Nadawcy listu grozi kara do 3 lat więzienia.
W lipcu ubiegłego roku w podobnej sprawie Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy skazał na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata 30-letniego informatyka Michała K. Prokuratura oskarżyła go o nawoływanie w internecie do niszczenia mienia poprzez spalenie biur wyborczych i poselskich PiS. Mężczyzna umieścił wpis dzień po mordzie w Łodzi na jednym z lokalnych portali. K. przyznał się do zarzutu i wyjaśniał, że był to "głupi żart".
REKLAMA
mr
REKLAMA