Opublikują listę agentów bezpieczeństwa sprzed 1989
- Społeczeństwo ma prawo poznać swoją historię - mówi Krisztian Szabados z węgierskiego Instytutu Political Capital.
2012-03-19, 15:54
Taką decyzję podjął węgierski rząd na wniosek klubu parlamentarnego rządzącego, prawicowego Fideszu. Nie była jednak jednomyślna. Wniosek w sprawie ujawnienia teczek agentów przedłożył przewodniczący klubu Fideszu - Janos Lazar. Niektórzy członkowie rządu obawiali się jednak, że publikacja teczek ujawni również nazwiska agentów bliskich prawicowemu rządowi i Kościołowi katolickiemu.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
Komisja Pamięci Narodowej będzie publikowała dane byłych agentów służb bezpieczeństwa przez kilka najbliższych lat. Zajmie się również wysokością emerytur i innych udogodnień, z których dziś korzystają byli wysocy funkcjonariusze Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSM).
Na Węgrzech do dziś nie ujawniono teczek agentów komunistycznych służb bezpieczeństwa. W 2005 roku Instytut Political Capital - jedna z największych firm doradczo-konsultingowych na Węgrzech - opublikowała na swoich stronach internetowych pierwszych 19 nazwisk agentów i współpracowników komunistycznych służb bezpieczeństwa w latach 1944-1990.
Na listach znalazły się wówczas nazwiska czołowych polityków zajmujących wysokie stanowiska państwowe po upadku komunizmu, m.in.: byłego premiera Petera Megdyessego (2002-2004), który pracował jako agent nr 209 dla węgierskiego kontrwywiadu, lidera skrajnie prawicowej partii "Sprawiedliwość i Zycia" (MIEP) Isztvana Csurki i prezesa Banku Węgierskiego Zsigmunta Jaraja, ambasadora Węgier w Watykanie Szandora Keresztesera oraz wiceprzewodniczącego węgierskiego Europolu - Laszlo Salgo. Lista obejmowała również nazwiska dziennikarzy i twórców kultury m.in. ojca znanego reżysera Petera Esterhazyego.
Dyrektor Instytutu Krisztian Szabados wyjaśnił, że działa w imieniu społeczeństwa, które ma prawo poznać swoją historię. Dodał, że protesty zainteresowanych nic nie zmienią, ponieważ lista agentów i współpracowników powstała na podstawie archiwów komisji lustracyjnych oraz wcześniejszych publikacji prasowych i z pewnością nie znajdują się na niej ludzie inwigilowani przez bezpiekę.
Węgierskie Zgromadzenie Narodowe objęło ustawą lustracyjną zaledwie 500 osób. Fakt znalezienia się na liście nie był równoznaczny z poniesieniem kary. Zainteresowana osoba otrzymywała od komisji lustracyjnej poufne zawiadomienie z prośbą o podanie się do dymisji, a jeśli tego nie uczyniła w ciągu 10 dni, informacja o współpracy była podawana do wiadomości publicznej. Do tej pory żaden z polityków nie podał się do dymisji.
IAR, kk
REKLAMA