Ponowna autolustracja dziennikarki Ireny Dziedzic
Irena Dziedzic chce, by sąd uznał, że nie była tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL.
2012-04-11, 13:29
86-letnia Dziedzic podkreśliła przed sądem, że złożyła prawdziwe oświadczenie lustracyjne o tym, że nie była agentką SB TW "Marleną". Poinformowała o "nachodzeniu" jej przez SB, która "utrudniała jej pracę zawodową" i fabrykowała akta.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
Według IPN w latach 1958-1966 dziennikarka świadomie i tajnie współpracowała z SB. Prokurator pionu lustracyjnego IPN Jarosław Skrok powtórzył, że jej oświadczenie jest nieprawdziwe.
W 2006 roku m.in. "Newsweek" i "Misja Specjalna" TVP podały nazwisko Dziedzic wśród dziennikarzy PRL, którzy mieli być tajnymi współpracownikami. Dziedzic zaprzeczyła i wniosła do sądu o autolustrację. Dziennikarka wyjaśniła, że jest ofiarą tajnych służb, że to miała być zemsta wysokiego oficera służb za to, że w latach 50. nie chciała z nim zatańczyć.
Pion lustracyjny IPN - który jest stroną procesu, choć formalnie nie oskarża Dziedzic, bo nie pełniąc funkcji publicznej, nie podlega ona lustracji - uznał, że od czerwca 1958 roku do kwietnia 1966 roku świadomie i tajnie współpracowała ona z kontrwywiadem MSW jako "Marlena". Choć nie zachowała się ani teczka pracy "Marleny", ani jej zobowiązanie do współpracy są zapisy (nieżyjącego już) oficera prowadzącego Włodzimierza Lipińskiego i sześć dokumentów z lat 60., pod którymi Dziedzic miała się podpisać; w tym pokwitowania wzięcia pieniędzy.
Według akt SB Lipiński w 1957 roku zaproponował Dziedzic, by informowała o dziennikarzach z Zachodu i kontaktach z nimi obywateli PRL. Miała przekazać "wiele informacji o charakterze operacyjnym", m.in. nt. poety Adama Ważyka. Dziennikarka miała też dostać od SB 9 tys. zł pożyczki, którą oddała dopiero po czterech latach. Według IPN taka nieoprocentowana pożyczka była rzadkością i świadczy o znaczeniu agenta. W 1966 roku Lipiński uznał, że Dziedzic nie ma możliwości dotarcia do cudzoziemców, którymi interesuje się SB, wobec czego współpracę zakończono. Dziennikarka wszystkiemu zaprzecza.
Dziedzic pracowała m.in. w "Expressie Wieczornym" i w Polskim Radiu, a od 1956 r. w TVP. Stworzyła pierwszy talk-show "Tele-Echo", który prowadziła 25 lat (do kwietnia 1981 r.).
PAP,kk
REKLAMA