Domniemani rodzice chłopca z Cieszyna aresztowani na trzy miesiące
Bielski Sąd Rejonowy aresztował na 3 miesiące 40-letnią Beatę Ch. i jej konkubenta Jarosława R.
2012-06-25, 15:45
Posłuchaj
Prokuratura postawiła im zarzuty ws. śmierci dziecka, którego ciało znalezionego 2 lata temu w stawie w Cieszynie. Sąd uznał, że isteniej duże prawdpopodobieństwo popełnienia zarzucanych im czynów.
Po zatrzymaniu oboje potwierdzili, że chłopiec znaleziony w Cieszynie to ich syn Szymon. Prokuratura zleciła jeszcze porównanie DNA pary oraz chłopca z Cieszyna, by ostatecznie potwierdzić rodzicielstwo.
Matka się nie przyznaje
Przesłuchiwana w niedzielę kobieta nie przyznała się do winy. Jej 41-letni konkubent Jarosław R. usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu zagrażającym życiu, w połączeniu z nieumyślnym doprowadzeniem do śmierci. Grozi za to kara do 5 lat więzienia. Podejrzany przyznał się do winy.
Prokuratura wystąpiła o areszt dla obojga zatrzymanych w obawie przed ich mataczeniem w sprawie. Zdaniem śledczych oboje od ponad dwóch lat ukrywali się przed organami ścigania i starali się zacierać ślady zbrodni. Sąd podzielił tą opinię.
REKLAMA
Dwa miesiące temu prokuratura w Bielsku-Białej zawiesiła śledztwo w sprawie śmierci dziecka. Już wtedy deklarowała jednak, że zostanie ono podjęte, gdy tylko pojawią się nowe okoliczności.
Śledczy wrócili do zdarzenia z 2010 roku po tym jak w czerwcu tego roku mieszkanka Będzina zgłosiła miejscowemu ośrodkowi pomocy społecznej, że od dawna nie widziała syna sąsiadów. Rodzice mieli twierdzić, że dziecko jest w szpitalu. Zawiadomiono policję.
Funkcjonariusze ustalili, że chłopiec nie jest hospitalizowany. Nie ma go też w rodzinnym domu. Znaleźli natomiast jego zdjęcia. Stwierdzono, że dziecko ze zdjęć jest bardzo podobne do zmarłego chłopca. Wyszło też na jaw, że pracownicy pomocy społecznej ostatni raz odwiedzili rodzinę w 2009 roku, gdyż chłopiec nie miał szczepień obowiązkowych. Już wtedy dziecka nie było w domu.
Zatrzymani byli poszukiwani od kilku dni. W sobotę późnym wieczorem wrócili do swego mieszkania w Będzinie. Wówczas sąsiedzi poinformowali o tym policję. Oboje zostali zatrzymani. Obecnie mają pod opieką dwie córki.
REKLAMA
To problem społeczeństwa
Pracownicy będzińskiego MOPS zetknęli się z rodziną dziecka w latach 2008 i 2009, kiedy ta złożyła wniosek o pomoc materialną. Wywiady środowiskowe nie wskazały na nic niepokojącego - dzieci były zdrowe i zadbane, a mieszkanie schludne, sąsiedzi nie zgłaszali nieprawidłowości. W mieszkaniu widziano trójkę dzieci. Teraz będziński MOPS poddany został dodatkowej kontroli, która ma wykazać, czy w sprawie doszło do nieprawidłowości.
W sprawę ustalania tożsamości chłopca zaangażowany był m.in. rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Jego zdaniem jest to problem całej rodziny, której nie zaniepokoił brak dziecka. - Dwa lata to zbyt długa nieobecność, żeby można ją było wytłumaczyć pobytem w szpitalu czy sanatorium. Niepokojące, że przez dwa lata nie zastanowiło to sąsiadów - ocenił Michalak.
Nie wykluczył jednak, że w tym konkretnym przypadku nie dało się nic więcej zrobić, ale - jak dodał - jeśli przedstawiciele jakichś służb byli w tym domu, to nieobecność dziecka powinna ich zainteresować. Jego zdaniem ta sprawa jest kolejnym przykładem na to, że "jeśli coś budzi nasz niepokój, naszym obowiązkiem jest reagować".
REKLAMA