Prezydent podpisał kontrowersyjną ustawę

Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o zgromadzeniach, uchwaloną w czerwcu przez Sejm.

2012-10-04, 17:29

Prezydent podpisał kontrowersyjną ustawę
Zniszczenia po Marszu Niepodległości w Warszawie w 2011 r.Foto: Wikipedia/CC-BY-SA 3.0/Adam Kliczek

Zdaniem prezydenta nowe przepisy mają zapewnić pokojowym demonstrantom ochronę przed chuliganami.

Ustawa zakazuje organizowania dwóch i więcej zgromadzeń w tym samym miejscu i czasie, jeżeli może doprowadzić to do naruszenia porządku. Mają one być tak zorganizowane, by ich przebieg nie zagrażał życiu, zdrowiu i mieniu samych zainteresowanych i osób postronnych. Jeżeli nie będzie to możliwe, organizatorzy zostaną wezwani do zmiany miejsca lub czasu manifestacji. Demonstranci nie będą mogli również mieć ze sobą materiałów pirotechnicznych i innych niebezpiecznych przedmiotów.

Projekt nowelizacji skierował do Sejmu prezydent, motywowany zeszłorocznymi rozruchami podczas Marszu Niepodległości w Warszawie. Prezydent otrzymał nowelę do akceptacji  17 września, ale podpisał ją dopiero teraz, mając na względzie pochody zaplanowane na nadchodzące Święto Niepodległości. Kancelaria Prezydenta wyjaśnia, że byłoby to niesprawiedliwe wobec organizatorów: wobec tych, którzy zgłosili zgromadzenie przed dniem wejścia w życie nowelizacji, stosowane byłyby stare przepisy. Nowe reguły dotyczyłyby tych, którzy zalegalizowali swój przemarsz później.

Nowelizacja "jest zła"

NSZZ "Solidarność" już zapowiedział zaskarżenie noweli do Trybunału Konstytucyjnego. Według "S" nowelizacja ogranicza prawo obywateli do zgromadzeń publicznych. Piotr Duda, przewodniczący NSZZ "Solidarność", decyzję nazwał "czarnym dniem polskiej demokracji".

REKLAMA

- Taka decyzja cofa Polskę do mrocznej przeszłości PRL, oddalając nas od demokratycznego państwa szanującego prawo swoich obywateli do społecznego sprzeciwu - stwierdził szef związku.

Gdy prezydent zapowiedział nowelizację, projekt spotkał się z duża krytyką organizacji zajmujących się prawami człowieka - między innymi z powodu wydłużenia terminu notyfikacji o zgromadzeniu do 6 dni.

- Nie widać sensu, żeby bez odczekania aż sześciu dni do notyfikacji, ponosić sankcje - mówiła w czerwcu Barbara Grabowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka - możemy zapomnieć o zgromadzeniach spontanicznych.

- Zwykły obywatel czy grupa obywateli ma bardzo małe szanse, żeby przebić się ze swoim protestem na przykład do telewizji, żeby ktoś napisał o tym w poczytnej gazecie. Dla nich jedyną formą zwrócenia uwagi na sprawę jest to, że wyjdą na ulice - mówi w Polskim Radiu senator niezależny Marek Borowski.

REKLAMA

Borowski podkreśla, że niestety dla wielu przedstawicieli władz, coś, co jest prawem każdego obywatela odbierane jest jako fanaberia. - Ponieważ w ustawie istnieje możliwość zakazu, wykorzystuje się to - twierdzi. Dodaje, że wprawdzie organizatorzy protestu mogą się od tej decyzji odwołać, zwykle nie ma już na to czasu.

łu

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej