Balonem lądował na polu. Odpowie za to w sądzie
Przed olsztyńskim Sądem Rejonowym rozpocznie się niecodzienny proces. Oskarżonym jest pilot balonu, który wylądował na pastwisku.
2012-12-11, 09:50
Posłuchaj
Sprawa sięga lipca tego roku - wówczas w Olsztynie odbywały się zawody balonowe.
Wieczorem, pod koniec pierwszego dnia zmagań, jeden z balonów wylądował nad jeziorem w podolsztyńskim Sząbruku. Jak twierdzi pilot, przestało wiać i trzeba było jak najszybciej znaleźć się na ziemi. Podkreśla, że ominął zboże i wylądował na łące. Wówczas należało tylko zwinąć balon i odjechać. I tu zeznania zaczynają się różnić.
Baloniarz twierdzi, że właścicielka gospodarstwa nie chciała otworzyć bramy i wynoszenie balonu trwało do późnej nocy. Kobieta twierdzi natomiast, że od początku dnia balony lądowały dosłownie, gdzie popadnie. Niektóre w zbożu, niszcząc część upraw. Cała sytuacja była stresująca dla zwierząt - m.in. płoszyły się konie. Czarę goryczy przelała wieczorna sytuacja, gdy - jak twierdzi właścicielka - baloniarze, by wynieść sprzęt, zaczęli rozbierać ogrodzenie.
Kobieta wezwała policję i cała sprawa znajdzie dziś swój finał w sądzie. Baloniarzowi za zniszczenie trawy i nieopuszczenie prywatnego terenu na wezwanie właściciela grozi grzywna lub nagana. Prawnicy przyznają, że będą mieli twardy orzech do zgryzienia, bo z taką sprawą spotykają się pierwszy raz.
REKLAMA
to
REKLAMA