Białorusini wypuścili Teresę Strzelec. Sikorski: witam w ojczyźnie
Polka od ponad miesiąca nie mogła wyjechać z Białorusi. Tamtejsze służby domagały się od niej zapłacenia wysokiego cła za samochód, wartego wielokrotnie mniej.
2013-04-12, 11:49
Posłuchaj
- Witam p. Teresę Strzelec z powrotem w ojczyźnie. Gratuluję służbie konsularnej i wszystkim w MSZ RP, którzy na ten rezultat zapracowali - napisał minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski na Twitterze. Podziękował też władzom białoruskim za rozsądną decyzję. A krytyków MSZ poprosił na przyszłość o umiar i "kierowanie uwag pod właściwy adres".
Sprawę Teresy Strzelec opisywały zarówno media polskie, jak i niezależne białoruskie. Informował o niej nawet znany rosyjski portal internetowy gazeta.ru. W jej sprawie interweniował u białoruskich władz nasz MSZ, w tym Ambasada Polski w Mińsku.
Rok temu Teresa Strzelec pojechała samochodem na wycieczkę do Mińska. Auto zepsuło się i musiała zostawić je w warsztacie. Bez zgody kobiety autem jeździł syn właściciela warsztatu. Gdy zatrzymała go białoruska milicja, samochód został zarekwirowany i przekazany do składu celnego - zgodnie z tamtejszym prawem cudzoziemiec nie może go odstępować swojego auta innej osobie. W styczniu sąd w Brześciu orzekł, że samochód ma być oddany właścicielce, jednak okazało się, że celnicy zdążyli je już sprzedać. Zaproponowali jej zwrot pieniędzy. Sąd, który uchylił konfiskatę mienia, zobowiązał jednak Polkę do zapłaty cła i podatków wraz z odsetkami w wysokości blisko 16 tysięcy euro. Teresa Strzelec nie zapłaciła. Kiedy na początku marca przyjechała do Brześcia, anulowano jej wizy i uniemożliwiono wyjazd, domagając się uiszczenia "zaległych opłat".
IAR, tj
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś
REKLAMA
REKLAMA