Nowi kenijscy posłowie są tak samo leniwi i pazerni jak ich poprzednicy
W tym tygodniu przed kenijskim parlamentem w Nairobi protestowało kilkuset demonstrantów. Kenijscy posłowie zaprzysiężeni po marcowych wyborach, żądają podwyżek uposażeń i diet.
2013-05-15, 13:16
Nowi posłowie, którzy zostali wybrani w marcu, już przed pierwszym posiedzeniem zażądali 100-procentowych podwyżek diet, a konkretnie cofnięcia podjętej w styczni przez ich poprzedników decyzji, która obniżyła je o połowę. Nie widzą oni powodu dlaczego mieliby zarabiać mniej niż ich poprzednicy. Jak podaje Wojciech Jagielski, podwyżki diet to na razie jedyna sprawa, jaką posłowie zajęli się od wyborów.
Obniżenie diet przegłosowali ustępujący ministrowie i posłowie, chcąc przypodobać się wyborcom oraz zdobyć ich głosy w zbliżającym się wyborach parlamentarnych, aby utrzymać się na kolejną 5-letnią kadencję. Poprzedni posłowie przed obniżeniem swoich uposażeń, chcąc stracić jak najmniej na przegłosowanych cięciach, już w styczniu próbowali przyznać sobie gigantyczne podwyżki i premie, co wywołało uliczne zamieszki w stolicy.
Obecni urzędujący posłowie zagrozili, że rozwiążą parlamentarną komisję ds. uposażeń jeżeli nie dostaną podwyżek. Sarah Serem szefowa komisji na darmo przekonywała, że kenijskiej gospodarki, która jest w złej kondycji, nie stać na podwyżki. Jej zdaniem żądanie zarobków przekraczających 125 tys. dolarów rocznie wyłącznie za to, że jest się reprezentantem wyborców, z których większość nie zarabia rocznie nawet tysiąca dolarów, jest nieprzyzwoite.
Na niezadowolonych kenijskich posłach, jej argumentacja nie zrobiła wrażenia, więc nie zmienili zdania w kwestii podwyżek. Tym bardziej, że w kraju rosną ceny: drożeje benzyna, mieszkania, czesne w stołecznych szkołach oraz usługi medyczne. Posłowie z prowincji kupują lub wynajmują w stolicy domy i mieszkania, a także samochody. Gustują szczególnie w mercedesach oraz samochodach terenowych, na co również potrzebują odpowiedniej ilości pieniędzy. Wybrany wiosną gubernator jednej z prowincji straszył, że jeśli poselskie diety nie zaspokoją potrzeb przedstawicieli władzy, to zaczną oni korumpować się i kraść.
Co ciekawe, w żadnym afrykańskim kraju, ani w innych krajach, posłowie nie mają takich przywilejów jak w Kenii. Po obniżkach ze stycznia bieżącego roku przysługują im miesięczne diety wynoszące ok. 5-6 tys. dolarów. Poza tym, przysługują im też ulgi przy zakupie nieruchomości, tanie kredyty na kupno zwalnianych od cła samochodów, zwrot kosztów za benzynę, a także darmowa opieka lekarska dla nich oraz żon (dwóch - jeśli mają) i do ośmiorga dzieci.
Kenijscy posłowie od lat uważani są za najleniwszych na świecie, gdyż poza pilnowaniem otrzymywanych diet, nie zajmują się praktycznie niczym innym. Według odpowiednich postanowień ich roboczy tydzień trwa od wtorkowego do czwartkowego popołudnia, co oznacza, że pracują dwa dni w tygodniu, a i tak rzadko kiedy udaje się zebrać w parlamencie wystarczającą liczbę posłów, by uchwalić jakąś ustawę.
W związku z tym, iż mimo obietnic, sytuacja polityczna i gospodarcza nie uległy zmianie, kenijskie organizacje praw człowieka wyprowadziły swoich zwolenników na ulice Nairobi. Pod kenijski parlament demonstranci spędzili prosięta i świnie, na których na czerwono wymalowano napisy: "złodzieje" i "posłowie".
- Staliśmy długie godziny w kolejkach, by wziąć udział w wyborach i wyłonić takie władze, które zmienią w Kenii wszystko co złe - tłumaczył dziennikarzom Boniface Mwangi, jeden z organizatorów protestu. - A okazuje się, żeśmy wybrali takich samych, albo i gorszych. Nie mają wstydu. Nie zaczęli jeszcze pracować, a już żądają więcej pieniędzy.
Policja rozpędziła demonstrantów używając granatów z gazem łzawiącym i armatek wodnych. Kilkunastu demonstrantów aresztowano.
kc/PAP Wojciech Jagielski
REKLAMA
REKLAMA