Brytyjscy dyplomaci służą pomocą

Uciszenie piejącego koguta, przetłumaczenie hasła na tatuaż, pomoc w zdobyciu biletów na olimpiadę czy sprawdzenie referencji kobiety poznanej w Internecie to tylko niektóre z próśb jakie skierowano w zeszłym roku do członków brytyjskich konsulatów na świecie. Foreign Office wydało w czwartek doroczny raport o pracy placówek dyplomatycznych.

2013-05-16, 13:12

Brytyjscy dyplomaci służą pomocą
. Foto: Vaughan Leiberum/Wikimedia Commons/CC

Raport donosi, że konsulaty brytyjskie na świecie musiały odpowiedzieć na ponad milion próśb i wniosków. Ponad 52 tys. brytyjskich obywateli otrzymało pomoc. W większości przypadków chodziło o poważne problemy, takie jak aresztowania, choroby, zgony czy napady.

Niektóre prośby wzbudzały zakłopotanie u czytających je dyplomatów. Pewien mężczyzna w Rzymie poprosił o przetłumaczenie hasła, które chciał sobie wytatuować. W Sztokholmie mężczyzna nie ufając poznanej przez Internet kobiecie, poprosił konsulat o sprawdzenie jej referencji. Z kolei w Tel Awiwie pomocy w konsulacie szukała pewna kobieta, która nie wiedziała jak przekonać męża by zadbał o siebie i zmienił dietę na zdrowszą.

Zdarzały się też prośby, które wymagały od pracowników świetnej znajomości brytyjskiej historii. Jeden z interesantów prosił o podanie nazwy zegarka, który w latach czterdziestych XX w. nosili służący w marynarce wojennej żołnierze.

Minister ds. konsularnych Mark Simmonds rozwiał wątpliwości dotyczące pomocy udzielanej przez służby konsularne. - Pomagamy tym, którzy mają za granicą poważne problemy: ofiarom przestępstw, rodzinom, które straciły za granicą najbliższych, czy aresztowanym Brytyjczykom - powiedział. Tak więc nie ma co szukać pomocy w organizacji podróży czy spotkań towarzyskich u brytyjskich dyplomatów.

REKLAMA

PAP, kw

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej