Wypadek na Gaszerbrum I. Zginął Artur Hajzer

2013-07-10, 12:23

Wypadek na Gaszerbrum I. Zginął Artur Hajzer
Artur Hajzer.Foto: PAP/archiwum/Bartłomiej Zborowski

O śmierci Artura Hajzera poinformował Krzysztof Wielicki, powołując się na rozmowę telefoniczną z partnerem wspinaczkowym himalaisty Marcinem Kaczkanem

Posłuchaj

Krzysztof Wielicki potwierdza informacje o śmierci Artura Hajzera/IAR
+
Dodaj do playlisty

Wielicki zdementował wcześniejsze doniesienia mówiące o tym, że do wypadku doszło, gdy Artur Hajzer zobaczył, że jego partner miał wypadek. W rzeczywistości to Hajzer uległ wypadkowi, a Marcin Kaczkan widział, jak do tego doszło.

Do tragedii doszło prawdopodobnie w niedzielę, podczas odwrotu, po przerwanym z powodu załamania pogody ataku na Gaszerbrum I. Wysokość szczytu to 8080 metrów nad poziomem morza.

Himalaiści byli na tak zwanym Kuluarze Japońskim - trudnym technicznie przejściu powyżej strefy lodospadów. Znajdowali się więc na wysokości powyżej 6 i pół tysiąca metrów, gdzie niska zawartość tlenu w rozrzedzonym powietrzu stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia.

Artur Hajzer był jednym z najbardziej doświadczonych polskich himalaistów. Urodził się w 1962 roku, a swoją przygodę z górami rozpoczął już w wieku 14 lat. Wspinał się w Tatrach, Alpach, Himalajach i Karakorum.
W 1987 roku wraz z Jerzym Kukuczką dokonał pierwszego zimowego wejścia na Annapurnę. Spośród ośmiotysięczników zdobył też Manaslu wraz z Kukuczką, Sziszapangmę nową drogą z Wandą Rutkiewicz, Ryszardem Wareckim i Kukuczką, a także Dhaulagiri i Nanga Parbat. W latach 80-tych zrezygnował ze wspinaczki i otworzył firmę ADD, właściciela marki Alpinus, związanej z odzieżą i sprzętem turystycznym. Był też współtwórcą firmy HiMountain. Do alpinizmu wrócił po roku 2000, gdy stworzył program Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015. Choć był krytykowany za jego prowadzenie, osiągnął kilka sukcesów. Największym z nich było pierwsze zimowe wejście na Gaszerbrum I w 2012 roku. Dokonali go członkowie kierowanej przez Hajzera wyprawy, Adam Bielecki i Janusz Gołąb.

pp/IAR

Polecane

Wróć do strony głównej