Referendum i grzybobranie. Wpadka Sikorskiego?
Choć policja nie odnotowała w dzień referendum żadnych naruszeń ciszy wyborczej, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że naruszyli ją twitterowicze.
2013-10-14, 00:42
Posłuchaj
Referendum w Warszawie - zobacz serwis specjalny >>>
Przez cały dzień mieliśmy do czynienia z przekazywaniem danych o frekwencji, choć nie wprost, a za zasłoną... grzybobrania. Internauci wymieniali się na Twitterze informacjami o liczbie zebranych okazów. Podrzucali dane z "okręgowych komisji grzybiarskich" i zastanawiali się "czy będzie z tego zupa, czy też nie". Do "liczących grzyby" dołączył nawet... minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef MSZ rozpowszechnił cudzy tweet o "liczbie okazów". - Z dwóch niezależnych źródeł wynika, iż o 18.00 w koszyku było ok. 20 okazów. Ale grzybobranie trwa jeszcze niecałe 3 godziny - taki wpis pojawił się na koncie Sikorskiego po 19.00.
Uwagę ministrowi - też na Twitterze - zwrócił jeden z dziennikarzy. - Minister "retwittuje" przecieki? Nieładnie. Prawo jest prawo czy nam po drodze czy nie - napisał Jan Mikruta z Polsatu. - Zdaje się, że prawo wspomina o agitacji i sondażach - bronił się Sikorski. Ale dziennikarz nie odpuścił i całą dyskusje skomentował krótko: "W przypadku gdy frekwencja jest decydująca? Trochę to jednak wygląda jak podawanie wyniku czyli takie naginanie...".
26,8 procent - takie najnowsze dane o frekwencji w warszawskim referendum w sondażu TNS Polska dla TVP Info i TVN24. Spośród uczestników plebiscytu 94,7 procent zagłosowało za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz. Aby referendum zostało uznane za ważne, musiałoby w nim wziąć 29,1 procent uprawnionych do głosowania w stolicy. Brak ważności referendum oznacza pozostanie obecnej prezydent Warszawy na stanowisku - przynajmniej do przyszłorocznych wyborów samorządowych.
REKLAMA
Referendum w Warszawie - relacja na żywo >>>
IAR/Twitter/aj
REKLAMA