Jurij Łucenko: w Kijowie może dojść do użycia siły, tylko UE jest w stanie pomóc
- Jeżeli Unia Europejska nie chce stracić Ukrainy, nie może być obojętna - powiedział ukraiński opozycjonista Jurij Łucenko, który jest jednym z liderów protestów w Kijowie.
2013-12-04, 15:44
Posłuchaj
Tylko mediacja Unii Europejskiej może rozwiązać obecny pat polityczny na Ukrainie. Takiego zdania jest Jurij Łucenko.
Według byłego ministra spraw wewnętrznych i więźnia politycznego czasów Wiktora Janukowycza, obecnie bardzo prawdopodobne jest rozwiązanie siłowe. Mają do niego dążyć rządzący pod nieobecność prezydenta, który przebywa do piątku w Chinach.
Próba zdymisjonowania rządu. Prezydent Ukrainy poleciał do.. Chin >>>
Jeżeli by do tego doszło, oznaczałoby to całkowitą izolację nie tylko Wiktora Janukowycza, ale też 46 milionów Ukraińców.
REKLAMA
(TVN24/x-news)
W tej sytuacji potrzebna jest misja Unii Europejskiej, która pozwoli znaleźć kompromis władzy i opozycji. Odpowiadając na pytanie Polskiego Radia, Jurij Łucenko nie wykluczył, że negocjatorami mogliby być Pat Cox i Aleksander Kwaśniewski. - Europa musi nam pomóc. Jeżeli Unia Europejska nie chce stracić Ukrainy, nie może być obserwatorem, a musi być sojusznikiem prozachodniej większości Ukraińców, którzy wyszli na Majdan - podkreślił.
Zdaniem Jurija Łucenki, dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie sankcji dotyczących kierownictwa Ukrainy. Chodzi przede wszystkim o zamrożenie rachunków i nieruchomości, które rządzący posiadają w państwach Unii Europejskiej.
Sytuacja na Ukrainie - zobacz relację na żywo >>>
Warunkiem wstępnym dialogu władzy i opozycji z unijnym pośrednictwem ma być wyprowadzenie funkcjonariuszy oddziałów specjalnych Berkut z ulic Kijowa, a także odwołanie rządu Mykoły Azarowa oraz wypuszczenie z aresztów osób, które zostały zatrzymane od czasu rozpoczęcia protestów w stolicy.
REKLAMA
Rozmowy o stowarzyszeniu
W środę w Brukseli miało dojść do spotkania ukraińskiej delegacji z przedstawicielami Komisji Europejskiej. Zapowiadał to we wtorek premier Ukrainy Mykoła Azarow. Delegacja ukraińska nie przyleciała jednak do Brukseli. Polskie Radio usłyszało w ambasadzie Ukrainy przy Unii, że doszło do nieporozumienia. Wizyty nie potwierdziła też Komisja Europejska.
Rozmowy miały dotyczyć umowy stowarzyszeniowej, której władze w Kijowie na razie nie zgodziły się podpisać.
Przedstawiciele ambasady Ukrainy przy Unii podkreślają, że nie byli przygotowani w środę na wizytę delegacji z Kijowa. Mówią, że słowa ukraińskiego premiera musiały być źle zrozumiane. Także Komisja nie planuje ani dziś ani w tym tygodniu żadnych rozmów. - Takie spotkanie powinno być odpowiednio przygotowane. Uzgodnimy podczas dyplomatycznych konsultacji datę spotkania, jego szczebel i wtedy ogłosimy publicznie - podkreśliła rzeczniczka Komisji Maja Kocijanczicz.
W podobnym tonie utrzymane jest oświadczenie ukraińskiego ambasadora w Brukseli. - Konsultacje dotyczące wdrożenia umowy odbędą się dopiero wtedy, kiedy obie strony będą do nich dobrze przygotowane - napisał ambasador Kostiantyn Jelisiejew.
Komisja Europejska zastrzega, że konsultacje nie oznaczają ponownego otwarcia negocjacji w sprawie umowy i jej warunki pozostają niezmienne. Unijni eksperci mogą natomiast porozmawiać z przedstawicielami Ukrainy na temat wdrożenia umowy, wymogów i korzyści z utworzenia strefy wolnego handlu.
REKLAMA
IAR, bk
REKLAMA