Z Brazylią "na bosaka". 81 lat temu reprezentacja Polski debiutowała na mistrzostwach świata
5 czerwca 1938 roku - osiemdziesiąt jeden lat temu reprezentacja Polski zadebiutowała na mistrzostwach świata. Turniej rozgrywany był we Francji, a "Biało-czerwoni" rozegrali tylko jeden - legendarny mecz. W 1/8 finału przegraliśmy z Brazylią po dogrywce 5:6, a cztery bramki zdobył zawodnik Ruchu Chorzów Ernest Wilimowski.
2019-06-05, 15:38
Gdy mundial odbywał się na boiskach Francji nie było jeszcze fazy grupowej. Na Stade de la Meinau w Strasburgu polscy piłkarze mierzyli się z reprezentacją "Canarinhos". Mecz rozpoczął się 5 czerwca o godzinie 17. Na trybunach zgromadziło się prawie 15 tysięcy widzów żeby obejrzeć w akcji Leonidasa i spółkę. Spotkanie w Strasburgu obejrzało prawie tysiąc kibiców z Polski.
Mecz "na bosaka"
Było to jedno z najciekawszych spotkań mundialu. Arbitrem był Szwed Ivan Eklind. Piłkarze spędzili na boisku ponad dwie godziny i po regulaminowym czasie gry było 4:4. Potrzebna była dogrywka, a po pierwszej połowie gry zaczął padać deszcz co znacznie utrudniało grę dobrze wyszkolonym technicznie Brazylijczykom. Problemów z kolei nie mieli polscy piłkarze przyzwyczajeni do takich warunków.
Właśnie wtedy narodziła się legena Leonidasa, który opuścił murawę stadionu by zdjąć buty i oczyścić je z błota. Do dzisiaj mówi się o tym, że Brazylijczyk "na bosaka" pokonał "Biało-czerwonych". Co ciekawe, regulamin nie pozwalał wtedy na grę bez butów...
Leonidas okazał się bohaterem meczu w Strasburgu zdobywając w dogrywce dwie bramki, a w całym meczu trzy. Najskuteczniejszym polskim piłkarzem został Ernest Wilimowski, który czterokrotnie pokonał brazylijskiego golkipera "Batataisa". Pierwszego gola dla Polaków strzelił Fryderyk Scherfke i była to bramka wyrównująca, po tym jak Leonidas dał prowadzenie ekipie "Canarinhos" w 18. minucie.
REKLAMA
Ostatecznie podopieczni Józefa Kałuży przegrali z Brazylią 6:5, ale mało brakowało by Polacy doprowadzili do wyrównania, gdy Edward Nyc trafił w spojenie słupka i poprzeczki... Okazja do rewanżu pojawiła się dopiero 36 lat później, gdy podczas mundialu w 1974 roku w meczu o trzecie miejsce Grzegorz Lato strzelił zwycięskiego gola i "Orły" Kazimierza Górskiego stanęły na podium.
Burzliwe losy Wilimowskiego
O Wilimowskim, bohaterze tego meczu, w którym - jako pierwszy w historii mistrzostw świata - strzelił cztery gole, można było do 1990 roku przeczytać tylko w zestawieniach statystycznych. Powodem były pogmatwane losy tego gracza.
Urodzony w śląskiej rodzinie w Katowicach (w 1916 r.), o boiskowym przydomku "Ezi", grał w reprezentacji jako lewy łącznik. Był niezrównanym dryblerem i strzelcem. Wychowanek klubu 1. FC Katowice już jako 17-latek został zawodnikiem Ruchu Wielkie Hajduki (dziś Ruch Chorzów), w którym występował w latach 1934-39 i zdobył z nim cztery tytuły mistrza Polski. W kadrze "Biało-czerwonych" zadebiutował w 1934 roku, łącznie w 22 spotkaniach strzelił 21 goli. Ostatni popis dał z Węgrami (wicemistrzami świata z 1938 r.), w meczu rozegranym tuż przed wybuchem wojny - 27 sierpnia 1939 w Warszawie. Polska wygrała 4:2, a Wilimowski popisał się trzema trafieniami.
Po wybuchu wojny przyjął niemieckie obywatelstwo i grał w barwach 1. FC Kattowitz i w innych klubach niemieckich, w tym w TSV 1860 Monachium. Włączono go nawet do reprezentacji Niemiec, w której rozegrał osiem spotkań (13 goli).
REKLAMA
Na mundialu we Francji Polacy zyskali uznanie fachowców za udany debiut, a Wilimowski został "rezerwowym" w najlepszej jedenastce mistrzostw. Jednak po meczu musieli wracać do domu, bowiem turniej był rozgrywany systemem pucharowym. Ich rywale, Brazylijczycy, zakończyli mistrzostwa na trzecim miejscu, wygrywając mecz o tę lokatę ze Szwedami 4:2.
(mb), Twitter/PAP
REKLAMA