"Ciąża to plecak, tylko dźwiga się go z przodu". Maratonka Sophie Power pokazała moc "słabej płci"

2018-10-01, 17:20

"Ciąża to plecak, tylko dźwiga się go z przodu". Maratonka Sophie Power pokazała moc "słabej płci"
Sophie Power z synami na mecie ultramaratonu UTMB . Foto: screen/TT

Ciąża i macierzyństwo to zazwyczaj punkt zwrotny w karierze sportsmenki. Po ciąży łatwo do sportu się nie wraca. Sophe Power pokazała, że chcieć to móc. Brytyjka trzy miesiące po urodzeniu syna przebiegła ultramaraton. Na trasie spędziła 43 godziny, po drodze karmiła piersią.

Ultramaraton Ultra-Trail du Mont-Blanc (UTMB) na starcie którego stanęła 36-letnia Brytyjka to jeden z najtrudniejszych biegów terenowych w Europie. Uczestnicy muszą pokonać ponad 170 km (to najdłuższy odcinek, można biec krótsze), a łączne przewyższenie to 9600 m. Trasa wiedzie malowniczymi szlakami dookoła masywu Mont Blanc i przebiega przez trzy państwa: Szwajcarię, Francję i Włochy.

Powiązany Artykuł

Wiktor Ahn 1200.jpg
Dezerter ze statusem bohatera mówi dość. Wiktor Ahn zatęsknił za ojczyzną

Aby stanąć na starcie nie wystarczy wpłacić opłaty startowej (od 85 euro na najkrótszym dystansie, OCC do 250 euro za najdłuższy bieg indywidualny UTMB). By wystartować trzeba posiadać punkty kwalifikacyjne z wcześniejszych startów – czyli trzeba wcześniej rywalizować w wielu biegach nazwijmy to eliminacyjnych. Dodatkowo, corocznie w każdej konkurencji, konieczne jest losowanie zawodników, bo chętnych jest więcej niż numerów startowych.

Dotarcie na linię startu maratonu jest więc tak samo trudne, co dotarcie do mety tego morderczego wyścigu. Nasza bohaterka miała jeszcze trudniej, trzy miesiące przed biegiem urodziła synka o imieniu Cormac, to drugie dziecko biegaczki.

Power przygotowywała się wiec do biegu w dosyć nietypowych okolicznościach. Jej postawa dla wielu kobiet może być nieodpowiedzialna, Brytyjka chciała jednak pokazać, że macierzyństwo może iść w parze ze sportem. "Sportowcy często trenują z obciążeniem. Będąc w ciąży ten plecak dźwiga się po prostu z przodu” – stwierdziła ultramaratonka. 

Zmagający się z trudami trasy i zmęczeniem podczas ultramaratonu biegacze, w wyznaczonych miejscach mogą zregenerować siły – zjeść, uzupełnić płyny, przespać się. Sophie Power przerwy na odpoczynek wykorzystywała jednak inaczej. Brytyjka do pierwszego punktu, gdzie mogła zatrzymać się dotarła po 16 godzinach biegu. Pierwszą rzeczą, najważniejszą dla niej było nakarmienie synka.

Media na całym świecie pokazały zdjęcia autorstwa Alexisa Berga, na których ultramaratonka wyczerpana po pierwszej części biegu karmi swoją wygłodniałą pociechę. Obok niej na ziemi leży mężczyzna, który uciął sobie drzemkę. 

- Cormaca zwykle karmię co trzy godziny. I on i ja poczuliśmy ulgę, gdy wreszcie mogłam go wziąć w ramiona i nakarmić – mówiła po biegu w rozmowie z "Runner's World" biegaczka. Wcześniej, zanim Power dotarła do punktu odpoczynku, na trasie ściągała pokarm za pomocą laktatora. Mleko w butelce przekazywała mężowi, który karmił ich synka, a ona biegła dalej.

Aby nakarmienie syna było w ogóle możliwe, Power musiała dbać o odpowiednie tempo i technikę biegu. Trasy nie mogła pokonywać zbyt szybko.   

- Nie mogłam mieć zbyt wysokiego tętna, ponieważ moje ciało nie jest gotowe na spalanie tłuszczu. Nie mogłem też być zbyt szybka zbiegając ze wzniesień, bo musiałam uważać na miednicę – wyjaśniała Power i dodawała, że gdyby nie karmienie piersią, punkty wypoczynkowe na trasie ultramaratonu opuszczałaby znacznie szybciej.  – Tym razem musiałam się jednak skupić na dostarczeniu odpowiedniej ilości jedzenia sobie i Cormacowi oraz o odpowiednio długim odpoczynku - powiedziała.

Ten start dla Power był wielką próbą stał się też manifestem. Brytyjka zwróciła uwagę na to jak ważna jest aktywność fizyczna podczas ciąży.

- Wydawać się może, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem podczas ciąży jest leżenie z nogami do góry i przybieranie na wadze. Wszystko inne to ryzyko. Ja jednak wiem, że to nie jest najlepszy sposób przygotowujący kobiety do macierzyństwa. Bycie sprawną, zdrową i silną podczas ciąży jest możliwe i można to zrobić bezpiecznie i ja chcę o tym mówić – podkreślała.

W wywiadzie udzielonym "The Guardian" Power stwierdziła też, że w niektórych elementach była właściwie lepiej przygotowana do UTMB niż jej koledzy. - Dla mnie nie jest problemem nie przespać nocy, dla karmiacej matki to zupełnie normalna sytuacja. Moi koledzy dotarli na trasie do granic swoich możliwości, dla mnie była to codzienność - stwierdziła. 

Sophie Power w 2018 roku przebiegła 439,8 km w 27 wyścigach. Rywalizowała w sumie ponad 76 godzin. Na swoim koncie ma wiele maratonów. Przebiegła między innymi "Marathon des Sables", którego trasa prowadzi przez Saharę, czy "Spartathlon" w Grecji. W 2015 roku po raz pierwszy chciała pokonać trasę morderczego Ultra-Trail du Mont-Blanc. Nie ukończyła jednak biegu, była wówczas w szóstym miesiącu ciąży ze swoim pierwszym synem. 

Aktywność Sophie Power nie każdemu się jednak podoba. Magazyn "Runner's World" zapytał swoich czytelników o opinię. W mediach społecznościowych zadano internautom dwa pytania. Zapytano czy uważają, że działalność sportowa biegaczki jest "obrzydliwa i trochę samolubna" czy "to jej sprawa". Ankieta została usunięta po tym, jak na Sophie wylała się fala hejtu.  

Sport w ciąży czy podczas karmienia piersią może przynieść mamom sporo satysfakcji. Lekarze zalecają aktywność fizyczną w tym okresie. Jednak dyscyplinę oraz intensywność ćwiczeń należy podczas ciąży dobierać rozsądnie i trenować pod kontrolą.

Powiązany Artykuł

Serena Williams 1200.jpg
Kto kogo okradł w finale US Open? Serena Williams na wojnie podczas bitwy z Naomi Osaką

Sportsmenki dają przykład oraz pomagają w badaniach naukowych

Power nie jest jedyną, która w ostatnim czasie pokazała, że ciąża i macierzyństwo mogą iść w parze z uprawianiem sportu na najwyższym poziomie.

Jedną z mam, które zapisały się w historii sportu była Marie Dorin-Habert. Biathlonistka we wrześniu 2014 urodziła córeczkę, a już w marcu została podwójną mistrzynią świata, bo trenowała nawet w ósmym miesiącu ciąży. Historia Dorin-Habert nie jest zresztą odosobniona. Maratonka Paula Radcliffe, rekordzistka świata na królewskim dystansie z 2006 roku, będąc w ciąży trenowała jak zwykle. Oczywiście pod opieką wielu specjalistów. Okazało się, że jej wydolność jeszcze zwiększyła się, co szeroko opisywały media na całym świecie.

Na pewno ciekawy materiał naukowy powstał też dzięki biegaczce narciarskiej Marit Bjoergem, która trenowała także niemal do rozwiązania.

Ośmiokrotna mistrzyni olimpijska (dwa tytuły wywalczyła po urodzeniu syna) i 18-krotna świata, gdy zaszła w ciążę stała się obiektem badań norweskiej wyższej szkoły wychowania fizycznego (NIH), która prowadziła je we współpracy z MKOl. Jej wszystkie treningi oraz rozwój ciąży były szczegółowo monitorowane przez zespół 16 naukowców z różnych krajów.

Kierownikami projektu byli rektor NIH Kari Boe i kanadyjski profesor Karim Khan, redaktor naczelny periodyku "British Journal of Sports Medicine”.

Naukowcy, którzy zbierali informacje o treningu Bjoergen podczas jej ciąży podkreślali, że istnieje zbyt mało badań na ten temat. Ich celem było opracowanie systemu treningów dla sportsmenek podczas ciąży. Owoce ich pracy będą zapewne bardzo przydatne nie tylko dla kobiet wyczynowo uprawiających sport, ale także dla tych przyszłych mam, które uważają, że ciąża to nie kontuzja. 

 

Aneta Hołówek, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej