55 lat temu polscy koszykarze sięgnęli po wicemistrzostwo Europy. "Wspomnienia ciągle są żywe"

W sobotę mija 55 lat od największego sukcesu polskich koszykarzy. 13 października 1963 roku w Hali Ludowej we Wrocławiu biało-czerwoni zostali udekorowani srebrnymi medalami mistrzostw Europy. W finale ulegli reprezentacji Związku Radzieckiego.

2018-10-13, 08:34

55 lat temu polscy koszykarze sięgnęli po wicemistrzostwo Europy. "Wspomnienia ciągle są żywe"
Mistrzostwa Europy w koszykówce. Mecz Polska - Jugosławia. Foto: PAP/Zbigniew Matuszewski

Posłuchaj

Zwycięskie półfinałowe spotkanie z Jugosławią, które doprowadziło Polaków do finału, w Polskim Radiu relacjonował Bogdan Tuszyński (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Turniej we Wrocławiu odbywał się w dniach 4-13 października. Polacy, prowadzeni przez 33-letniego wówczas trenera Witolda Zagórskiego, grali w grupie B. Rozpoczęli od zwycięstwa nad Hiszpanią 79:76 i porażki ze Związkiem Radzieckim 54:64. Potem pokonali kolejno Rumunię 64:60, Francję 98:65, Finlandię 68:54, NRD 93:62 i Czechosłowację 86:73. Do półfinału awansowali z drugiego miejsca w grupie.

W meczu o awans do finału - po znakomitym występie - pokonali ówczesnego wicemistrza świata Jugosławię 83:72. W meczu o złoto ponownie zmierzyli się z ZSRR, przegrywając 45:61.

Spotkania Polaków w Hali Stulecia, wówczas Ludowej, zdążyły już obrosnąć legendą. Znakomity początek, 23-punktowa przewaga i wygrany niewielką różnicą mecz z Hiszpanią. Dobra postawa przeciwko niepokonanej od lat w mistrzowskich turniejach drużynie Związku Radzieckiego, w której nie do powstrzymania byli podkoszowi giganci Janis Kruminsz (218 cm) i Aleksander Pietrow (208). Ciężko wywalczone zwycięstwo nad Rumunią, gdy prowadzący spikerkę Ludwik Miętta strofował publiczność, by nie gwizdała na swój zespół, lecz wsparła go w trudnych chwilach. Popisowy mecz z NRD, rozgrywany o godzinie dziewiątej rano, przy pełnych trybunach.

- Ludzie nie poszli do pracy, a były nawet takie przypadki, że przez megafony wywoływano z widowni dyrektorów zakładów, by zgłosili się w pilnej sprawie - wspominał te chwile czołowy gracz polskiej reprezentacji Mieczysław Łopatka.

REKLAMA

Najwięcej emocji przyniosły pojedynki w strefie medalowej. W sobotę 12 października o godz. 18.30 Polacy stoczyli zwycięski bój z niepokonaną w grupie A, wchodzącą wówczas na długą drogę międzynarodowych sukcesów Jugosławią. W doskonale taktycznie przygotowanym zespole aż sześciu biało-czerwonych miało dwucyfrową zdobycz punktową. Wygrana zapewniła im srebrny medal, co do dziś jest największym osiągnięciem reprezentacji koszykarzy.

- To był nasz olbrzymi sukces, bo po latach powojennej posuchy pierwszy raz udało nam się zdobyć wicemistrzostwo Europy. Sukces rodził się w bólach, także organizacyjnych. Z uwagi na epidemię ospy do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy turniej odbędzie się we Wrocławiu, czy też zostanie przeniesiony do Łodzi. Za każdym razem, gdy jestem w Hali Stulecia lub w jej okolicach, wracam wspomnieniami do tamtych radosnych chwil - powiedział Łopatka.

Królem strzelców turnieju został słynny reprezentant Jugosławii Radivoj Korac - 239 pkt, Mieczysław Łopatka był siódmy - 145. Najlepszym zawodnikiem dziennikarze wybrali Hiszpana Emiliano Rodrigueza, a w gronie wyróżnionych, obok wymienionej trójki, znalazł się także rozgrywający polskiej reprezentacji Zbigniew Dregier.

REKLAMA

Mistrzostwa w stolicy Dolnego Śląska okazały się także wielkim sukcesem organizacyjnym.

- Po ich zakończeniu w Europie zaczęto mówić Wrocław, a nie Breslau - podkreślił honorowy prezes PZKosz Kajetan Hądzelek, wówczas sekretarz komitetu organizacyjnego.

Srebrny medal zdobyty przed własną publicznością zapoczątkował dekadę sukcesów drużyny i jej trenera Witolda Zagórskiego, szkoleniowca-rekordzisty w historii gier zespołowych w Polsce, który z reprezentacją pracował nieprzerwanie przez 14 lat.

REKLAMA

W latach 1961-75, kiedy prowadził kadrę, w trzech kolejnych mistrzostwach Europy drużyna nie schodziła z podium, zdobywając - obok srebra we Wrocławiu - także brązowe medale w Moskwie (1965) i Helsinkach (1967), a w następnych dwóch ME - w Neapolu (1969) i Essen (1971) - grała w półfinale. Seryjnie uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich (Tokio 1964 - 6. miejsce, Meksyk 1968 - 6., Monachium 1972 - 10.) oraz jedyny raz w historii polskiej koszykówki zakwalifikowała się do mistrzostw świata (Montevideo 1967 - 5. lokata, tytuły króla i wicekróla strzelców Łopatki i Bogdana Likszy).

- We Wrocławiu rozpoczęła się znakomita passa polskiej koszykówki. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tych wielkich sukcesach reprezentacji - przyznał Łopatka, jeden z najlepszych polskich koszykarzy w historii.

W Gnieźnie, gdzie rozpoczynał sportową karierę, upamiętniono go ostatnio nadaniem jego imienia nowej hali sportowej. Wcześniej otrzymał tytuł honorowego obywatela miasta.

REKLAMA

- Wspomnienia z wrocławskiego turnieju ciągle są żywe. Często myślę o naszej drużynie, pasjonujących meczach w Hali Ludowej. Po śmierci Jurka Piskuna w lipcu tego roku zostało nas z niej jeszcze sześciu - połowa składu - podkreślił inny srebrny medalista sprzed 55 lat, Stanisław Olejniczak.

Wicemistrzowie Europy 1963 z Wrocławia:

(po nazwiskach zawodników: klub, liczba rozegranych spotkań w turnieju, zdobyte punkty)
Mieczysław Łopatka (Śląsk Wrocław) 9 145
Bogdan Likszo (Wisła Kraków) 9 107
Janusz Wichowski (Legia Warszawa) 9 99
Zbigniew Dregier (Wybrzeże Gdańsk) 9 75
Jerzy Piskun (Polonia Warszawa) 8 51
Andrzej Pstrokoński (Legia Warszawa) 8 44
Stanisław Olejniczak (Lech Poznań) 8 42
Marek Sitkowski (AZS AWF Warszawa) 9 45
Kazimierz Frelkiewicz (Śląsk Wrocław) 9 43
Wiesław Langiewicz (Gwardia Wrocław) 4 13
Andrzej Nartowski (AZS AWF Warszawa) 3 4
Leszek Arent (Legia Warszawa) 3 2
trener: Witold Zagórski
kierownik reprezentacji: Adam Bagłajewski
kierownik techniczny: Władysław Maleszewski
lekarz: dr Olgierd Zabłocki

ps

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej