Ekstraklasa: udany rejs Arki Gdynia. 17-letni Młyński zawstydził Śląsk Wrocław

Arka Gdynia pokonała 2:1 (1:1) Śląsk Wrocław w sobotnim meczu 12. kolejki ekstraklasy. Śląsk przeważał, częściej atakował, ale to goście byli skuteczniejsi. 110 gola w ekstraklasie strzelił Marcin Robak. Ozdobą spotkania był gol 17-letniego Mateusza Młyńskiego.

2018-10-20, 20:17

Ekstraklasa: udany rejs Arki Gdynia. 17-letni Młyński zawstydził Śląsk Wrocław

Początek meczu należał zdecydowanie do Śląska, który pressingiem podchodził na połowę rywali i szybko przejmował piłkę. W pierwszym kwadransie gospodarze mieli trzy szanse, aby zagrozić bramce przyjezdnych, ale za każdym razem piłka mijała bramkę. Gdynianie przetrzymali napór wrocławian i spotkanie się wyrównało.

Obie drużyny prezentowały się właściwie tak samo – swobodnie rozgrywały piłkę jedynie na własnej połowie i do tyłu, a kiedy próbowały zaatakować, przeważnie posyłały dalekie podanie do przodu i kończyło się to stratą. W jednym przypadku mogła z tego wyniknąć groźna sytuacja, ale Łukasz Broź wybił spod nóg piłkę Michałowi Janocie.

Ciekawie zaczęło się robić dopiero tuż przed przerwą i to był najciekawszy fragment tego spotkania. Najpierw po kontrataku i dośrodkowaniu Adama Marciniaka strzelał głową Maciej Jankowski, ale Jakub Słowik instynktownie odbił jego strzał. Kilka chwil później Mateusz Młyński wbiegł śmiało w pole karne Śląska, którego obrońcy, bojąc się go odważniej zaatakować, tylko patrzyli jak ten ich mija. Pomocnik gości znalazł się sam przed Słowikiem i strzałem z bliska trafił do siatki.


Chwilę później powinno być 1:1. Po dośrodkowaniu z prawej strony Marcin Robak znalazł się w dogodnej sytuacji, ale jego strzał głową był bardzo niecelny. 

REKLAMA

Kiedy wydawało się, że goście utrzymają prowadzenie do przerwy, centrę z lewej strony w polu karnym ręką zatrzymał Damian Zbozień. Sędzia początkowo nie wskazał na jedenasty metr, ucyznił to dopiero po sygnale od arbitrów pomocniczych i wideo weryfikacji. Do piłki podszedł Robak i nie dał szans Pavelsowi Steinborsowi. Druga połowa zaczęła się jak pierwsza od ataków Śląska. Gola zdobyli jednak goście. Po kontrataku piłka trafiła do zupełnie niepilnowanego Jankowskiego, który przyjął i mierzonym strzałem nie dał szans Słowikowi. Akcja ta okazała się kluczowa i na wagę trzech punktów.

Po zdobyciu gola Arka cofnęła się na własną połowę i grę prowadził Śląsk. Wrocławianie byli częściej przy piłce, ale grali za wolno, aby przedrzeć się przez zagęszczoną defensywę rywali. Goście natomiast wyprowadzali kontrataki oraz kradli cenne sekundy gry. Emocji było niewiele. Kilka razy w polu karnym mocno się zakotłowało, ale to Arka była bliższa zdobycia trzeciego gola, kiedy Aleksandar Kolev znalazł się w polu karnym, ale z bliska, zamiast do siatki, trafił w Słowika. Chociaż do końca spotkania pozostawał kwadrans, poza strzałami głową Roberta Picha i Damiana Gaski, które złapał Steinbors, na boisku nie wydarzyło się już nic ciekawego. Śląsk nieporadnie atakował, szukał szans dośrodkowaniami i grą na „bałagan”, a przyjezdni kradli minuty i od czasu do czasu kontratakowali. Tak do 90 minuty, plus cztery doliczone.

Po meczu powiedzieli:

Zbigniew Smółka (trener Arki): „To było dziwne, szarpane spotkanie. Mieliśmy momenty, że się utrzymywaliśmy przy piłce, mieliśmy trudniejsze momenty, kiedy Śląsk naciskał i było groźnie pod naszą bramką. W końcówce cierpieliśmy i duży szacunek, bo mimo wszystko próbowaliśmy jeszcze wyprowadzać kontrataki, z których kilka można było lepiej rozegrać. Bardzo fajnie, że po tej przewie podtrzymaliśmy tę naszą małą passę. Jesteśmy ambitni i głodni. To zwycięstwo to nagroda dla nas za ciężką pracę”.

Tadeusz Pawłowski (trener Śląska): „Dziwny mecz. Dwie bramki po naszych błędach. Pierwsza kuriozalna, bo najpierw była strata Mateusza Cholewiaka, który podał do środka, a później nie można było tak pozwolić w polu karnym rywalowi wjechać do bramki. Wyrównujemy i po przewie zamykamy przeciwnika na jego polu karnym, mamy ze trzy dośrodkowania i idzie kontra i tracimy drugą bramkę. Do końca walczyliśmy o lepszy wynik, raz chaotycznie innym razem bardzo dobrze. Wraca zmora, że strzelamy za mało bramek, bo dzisiaj nie strzeliliśmy z gry. Przegrywamy 1:2 i zespół musi zdawać sobie sprawę, że ten nasz cel nam ucieka, bo to był bezpośredni rywal o górną ósemkę. To ostatni dzwonek dla nas. Jeżeli chcemy osiągnąć stawiany przed sezonem cel, musimy zacząć wygrywać”.

Śląsk Wrocław – Arka Gdynia 1:2 (1:1)

Bramki: 0:1 Mateusz Młyński (39), 1:1 Marcin Robak (45+1-karny), 1:2 Maciej Jankowski (48).

Żółta kartka – Śląsk Wrocław: Augusto, Łukasz Broź, Robert Pich. Arka Gdynia: Mateusz Młyński.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 9 195.

Śląsk Wrocław: Jakub Słowik – Łukasz Broź, Piotr Celeban, Wojciech Golla, Dorde Cotra – Robert Pich, Augusto, Michał Chrapek (64. Farshad Ahmadzadeh), Maciej Pałaszewski (76. Mateusz Radecki), Mateusz Cholewiak (74. Damian Gąska) – Marcin Robak.

Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień (74. Tadeusz Socha), Christian Maghoma, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Mateusz Młyński (60. Rafał Siemaszko), Michał Nalepa (81. Adam Danch), Adam Deja, Michał Janota, Maciej Jankowski - Aleksandyr Kolew.

ah

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej