Premier League: festiwal strzelecki Manchesteru City, a Guardiola nie do końca zadowolony
Piłkarze Manchesteru City rozgromili Southampton FC 6:1 w meczu 11. kolejki ekstraklasy Anglii i umocnili się na prowadzeniu w tabeli. O dwa punkty wyprzedzają Chelsea Londyn i Liverpool.
2018-11-04, 20:30
Czołowa trójka pozostaje niepokonana, ale to obrońcy tytułu sprawiają w ostatnich tygodniach najlepsze wrażenie. Kanonadę na Etihad Stadium rozpoczęło już w szóstej minucie samobójcze trafienie holenderskiego obrońcy "Świętych", w kadrze których zabrakło Jana Bednarka, Wesleya Hoedta. Kolejne dwa gole w krótkim odstępie czasu uzyskali Argentyńczyk Sergio Aguero i Hiszpan David Silva.
Festiwal strzelecki gospodarzy przerwał po pół godzinie gry Danny Ings, który wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na nim bramkarza Edersona. Brazylijczyk był niepokonany w Premier League przez 689 minut. Wcześniej gola puścił w 30. minucie meczu z Newcastle United, który odbył się 1 września.
Jeszcze przed przerwą na 4:1 podwyższył Raheem Sterling. Ten sam zawodnik w 67. minucie zdobył piątą bramkę dla podopiecznych trenera Josepa Guardioli, a wynik ustalił tuż przed końcowym gwizdkiem Leroy Sane. Niemiec trafił do siatki z 15 m i była to największa odległość, z jakiej w niedzielę mistrzowie kraju strzelili gole.
Mimo wysokiego zwycięstwa szkoleniowiec "The Citizens" nie był do końca zadowolony z postawy swoich piłkarzy.
- Miło, że wysoko wygraliśmy i prowadzimy w tabeli, ale trzeba mieć świadomość własnych braków. W defensywie momentami brakowało nam stabilności i spokoju. Gdy rywale zbliżali się pod nasze pole karne, to zbyt często miałem obawy, że możemy stracić bramkę - przyznał Guardiola i dodał, że takie sytuacje lepsi przeciwnicy, np. w Champions League, mogliby wykorzystać.
Aguero po siódmym golu w sezonie prowadzi w klasyfikacji strzelców wspólnie z Belgiem Edenem Hazardem z Chelsea i Gabończykiem Pierre-Emerickiem Aubameyangiem z Arsenalu Londyn. Większe wrażenie wywarła jednak na obserwatorach postawa Sterlinga, który do dwóch bramek dodał dwie asysty.
"Jest w niesamowitej formie. Szybki, sprytny, skuteczny, walczący, agresywny. Niezależnie od miejsca w drugiej linii, króluje w tej formacji. Trudno wymagać od niego czegoś więcej niż w tej chwili pokazuje na boisku" - powiedział o Sterlingu hiszpański trener.
Manchester City ma 29 pkt i o dwa wyprzedza Chelsea i Liverpool.
Londyńczycy w derbach stolicy pokonali w niedzielę Crystal Palace 3:1, choć nie przyszło im to łatwo. Wynik w 32. minucie otworzył Alvaro Morata, a krótko po przerwie wyrównał Andros Townsend. Hiszpański napastnik "The Blues" dał im ponownie prowadzenie w 65. minucie, a po chwili jego rodak Pedro ustalił rezultat meczu, w którym gospodarze posiadali piłkę przez 74 proc. czasu gry.
- Mieliśmy trochę kłopotów, w pewnym momencie potrzebowaliśmy impulsu, osobowości i jakości, więc zdecydowałem się na wpuszczenie na boisko Edena Hazarda. I pomogło. Ciągle uczymy się z piłkarzami siebie na wzajem i myślę, że będziemy grać coraz lepiej. Obecnie - zachowując obiektywizm - Manchester City i Liverpool są krok przed nami, nawet jeśli w tabela nie do końca to oddaje. Ale przyszedłem tutaj po sezonie, w którym Chelsea straciła do City 30 pkt, a na koniec obecnego takiej różnicy nie będzie na pewno... - analizował sytuację włoski opiekun gospodarzy Maurizio Sarri.
Liverpool w spotkaniu zapowiadanym jako hit kolejki zremisował w sobotę w Londynie z Arsenalem 1:1. Goli było mało, ale gra toczyła się w szybkim tempie, nie brakowało okazji, bramkarskich parad i kontrowersji - zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy do siatki gospodarzy trafił Senegalczyk Sadio Mane, ale sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej. Z powtórek telewizyjnych wynikało, że niesłusznie.
Goście i tak pierwsi uzyskali bramkę - w 61. minucie prowadzenie dał im James Milner, oddając strzał z kilkunastu metrów po tym, jak obrona gospodarzy wybiła piłkę z własnej "szesnastki". Jednak w 82. minucie sprytnie zachował się Francuz Alexandre Lacazette, który z bocznej części pola karnego posłał piłkę obok próbującego go zablokować brazylijskiego bramkarza "The Reds" Alissona.
"Kanonierzy" z 23 pkt zajmują piątą pozycję, a przed nimi jest mający punkt więcej Tottenham Hotspur, który w tej kolejce wygrał na wyjeździe z Wolverhampton Wanderers 3:2, choć po godzinie gry prowadził już 3:0.
Z kolei Manchester United pokonał na wyjeździe AFC Bournemouth 2:1, zdobywając decydującą bramkę w doliczonym przez arbitra czasie gry. "Mam największe szczęście ze wszystkich trenerów w lidze angielskiej" - powiedział po meczu trener zwycięzców Jose Mourinho.
Portugalski szkoleniowiec nie miał jednak na myśli okoliczności zdobycia zwycięskiej bramki, ale to, że jego zespół nie przegrywał wysoko po pierwszej połowie.
- Bournemouth mogło zdobyć pięć, może nawet sześć bramek. Graliśmy fatalnie w defensywie, a mówiąc to nie mam na myśli jedynie obrońców, ale cały zespół - podkreślił.
"Wisienki", których rezerwowym bramkarzem jest Artur Boruc, prowadzenie objęły już w 11. minucie po golu Calluma Wilsona. W 35. wyrównał Francuz Anthony Martial, a Marcus Rashford zapewnił "Czerwonym Diabłom" trzecią wygraną w ostatnich czterech meczach.
W tabeli ekipa Bournemouth jest szósta, United plasują się tuż za nią, choć obie mają po 20 pkt.
West Ham United Łukasza Fabiańskiego wygrał u siebie z Burnley 4:2. Polski bramkarz przy obu straconych golach nie miał wiele do powiedzenia. Najpierw skapitulował w sytuacji na sam z Islandczykiem Johannem Gudmundssonem, a następnie po precyzyjnym strzale głową Nowozelandczyka Chrisa Wooda. Dla "Młotów" dwa gole zdobył Brazylijczyk Felipe Anderson, a po jednym dołożyli Austriak Marko Arnautovic i Meksykanin Javier Hernandez.
To było dopiero trzecie zwycięstwo West Hamu w tym sezonie. W tabeli z 11 pkt londyńczycy sklasyfikowani są na 13. pozycji.
ah
REKLAMA