Premier League: wyścig o tytuł nabiera rumieńców. Manchester City wrócił do gry, Guardiola lepszy od Kloppa

Lider Premier League Liverpool przegrał na wyjeździe tabeli Manchesterem City 1:2 w szlagierze 21. kolejki. Piłkarze "The Reds", dla których to pierwsza porażka w sezonie ligowym, mają cztery punkty przewagi nad wiceliderem, który potwierdził, że nie zamierza odpuszczać gry o mistrzostwo.

2019-01-04, 07:30

Premier League: wyścig o tytuł nabiera rumieńców. Manchester City wrócił do gry, Guardiola lepszy od Kloppa
Sergio Aguero. Foto: PAP/EPA/PETER POWELL

Będący w kapitalnej formie podopieczni Juergena Kloppa wygrali poprzednio w Premier League dziewięć meczów z rzędu. Ostatniej porażki doznali jeszcze w ubiegłym sezonie - 6 maja z Chelsea Londyn (0:1). Przed spotkaniem było jasne, że gospodarze na Etihad muszą wygrać - strata punktów po grudniowych wpadkach sprawiłaby, że "The Reds" byliby na autostradzie do tego, by zdobyć pierwsze od 28 lat mistrzostwo Anglii.

W czwartkowy wieczór pierwsi bliscy zdobycia bramki byli goście. W 17. minucie, po strzale Senegalczyka Sadio Mane, piłka odbiła się od słupka. Próbujący ją wybić John Stones trafił w... swojego bramkarza, ale po chwili zrehabilitował się, wybijając piłkę zmierzającą do bramki. Jak wykazała technologia goal-line, futbolówka nie minęła całym obwodem linii, choć w pierwszej chwili tak się mogło wydawać. Liverpoolowi zabrakło do szczęście centymetrów, ale wydawało się, że to oni dominują w tym spotkaniu i gol jest kwestią czasu.

Fani City mogli odetchnąć z ulgą, a w 40. minucie mieli powody do ogromnej radości. Prowadzenie ich drużynie dał Sergio Aguero (dziesiąty gol w sezonie). Stojący blisko bramki Argentyńczyk dobrze przyjął piłkę i popisał się bardzo mocnym strzałem z ostrego kąta, który zaskoczył Alissona. Było to trafienie numer 250 w karierze snajpera, który potwierdził, że w wielkich spotkaniach potrafi stanąć na wysokości zadania. Odkąd pojawił się na Wyspach, nikt nie może się z nim równać pod względem skuteczności w spotkaniach ligowej czołówki.

REKLAMA

W drugiej połowie emocji było jeszcze więcej. W 64. minucie Liverpool doprowadził do wyrównania. Pięknym dośrodkowaniem popisał się Trent Alexander-Arnold, który posłał piłkę do Andrew Robertsona, a ten wyłożył piłkę jak na tacy Brazylijczykowi Roberto Firmino. Ten nie miał najmniejszych kłopotów z trafieniem głową praktycznie do pustej bramki. Na Etihad zrobiło się wyjątkowo gorąco, ale gospodarze potrafili odpowiedzieć. Radość lidera trwała tylko osiem minut. Gola na 2:1 dla City strzelił Niemiec Leroy Sane, po którego uderzeniu piłka odbiła się jeszcze od słupka.

W końcówce spotkania Liverpool rzucił się do odrobienia straty, ale mógł stracić kolejne bramki. W 82. minucie świetnej sytuacji nie wykorzystał Aguero. Górą był brazylijski bramkarz "The Reds" Allison, podobnie jak w 90. minucie, po strzale bardzo aktywnego przez cały mecz Portugalczyka Bernardo Silvy (dobitka Raheema Sterlinga była niecelna). "The Reds" do końca próbowali urwać punkty piłkarzom Pepa Guardioli, ale po ostatnim gwizdku sędziego musieli przełknąć gorycz pierwszej porażki w tym sezonie Premier League. 

REKLAMA

Szlagier z pewnością nie zawiódł, nie przypominał partii piłkarskich szachów, a Pep Guardiola i Juergen Klopp znów przygotowali dla fanów futbolu prawdziwe święto. Tym razem jednak Hiszpan znalazł sposób na to, jak przechytrzyć swojego największego rywala w trenerskim świecie.

Niemiec pozostaje jedynym szkoleniowcem, który przy tej liczbie meczów ma dodatni bilans z menedżerem Manchesteru City, ale ta porażka może być bardzo przykra w skutkach. Przewaga w tabeli stopniała, wyścig o mistrzowski tytuł znów nabrał rumieńców - Liverpool musi pokazać, że potrafi wytrzymać presję i w błyskawicznym tempie pozbierać się przed dalszą walką. W weekend odpoczniemy od Premier League, rozegrane zostaną spotkania Pucharu Anglii.

REKLAMA

Zespół Kloppa z dorobkiem 54 punktów prowadzi, na drugie miejsce awansował jego czwartkowy rywal, który traci do "The Reds" cztery punkty. Trzeci jest Tottenham - 48. Do końca rozgrywek pozostało 15 spotkań, sezon powoli wchodzi w kluczową fazę, w której miejsce na błędy będzie ograniczone do minimum, a trzech głównych kandydatów do tytułu będzie musiało wspiąć się na wyżyny umiejętności.

ps, PolskieRadio24.pl, PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej