Serie A: z Dzierżoniowa na San Siro w Mediolanie. Wielka szansa Krzysztofa Piątka
24 stycznia Krzysztof Piątek został oficjalnie zaprezentowany jako piłkarz AC Milan. 18-krotni mistrzowie Włoch zapłacili za polskiego napastnika 35 milionów euro, a kwota może jeszcze wzrosnąć. 23-latek, który rok temu zdobywał bramki w sparingu ze Stalą Mielec, stał się najdroższym polskim piłkarzem w historii, a kibice "Rossonerich" wierzą, że pomoże im wrócić na szczyt Serie A.
2019-01-24, 21:12
Posłuchaj
Polak podczas konferencji prasowej powiedział, że gra w Milanie była jego marzeniem od dziecka. O szczegółach w relacji Piotra Kowalczuka (IAR)
Dodaj do playlisty
Ciężko znaleźć kogoś, kto wróżył podobny scenariusz. No, może poza trenerem Cracovii - Michałem Probierzem. Szkoleniowiec klubu, z którego Piątek wyruszał w wielki futbolowy świat, w kwietniu ubiegłego roku przewidywał, że w ciągu kilku lat jego ówczesny podopieczny będzie wart 30 milionów euro. Samego zawodnika porównywał do Roberta Lewandowskiego.
Probierz, co prawda, pomylił się w ocenie wartości o pięć milionów, ale i tak możemy nazwać go "prorokiem". Piątka można porównać z Lewandowskim także pod względem drogi, jaką przebył, by znaleźć się w obecnym miejscu. Obaj nie byli powszechnie uważani za wielkie talenty. Piątka, podobnie jak gwiazdora Bayernu Monachium, ciężko szukać w archiwalnych składach juniorskich reprezentacji Polski. Dzięki profesjonalizmowi i koncentracji na rozwoju, były zawodnik Zagłębia Lubin i Cracovii znalazł się jednak w jednym z najbardziej utytułowanych klubów na świecie.
Krzysztof Piątek urodził się 1 lipca 1995 roku w Dzierżoniowie i to w tym dolnośląskim mieście zaczynał przygodę z piłką nożną. Do tamtejszej UKS Dziewiątki trafił w wieku 11 lat. Do klubu sprowadził go twórca Dziewiątki - Andrzej Bolisęga, dzisiejszy wiceburmistrz Dzierżoniowa.
REKLAMA
Do Dzierżoniowa trafił jako wyróżniający się strzelec małego klubu Niemczanka Niemcza, z miejscowości leżącej u stóp Gór Sowich, w której się wychowywał. W seniorskim futbolu debiutował natomiast jako zawodnik Lechii Dzierżoniów - najbardziej znanego klubu z tego 30-tysięcznego miasta. W 2012 roku jako 17-latek zagrał w meczu III ligi.
Po młodego napastnika szybko zgłosiło się Zagłębie Lubin i stało się jasne, że Piątek zechce spróbować swoich sił w najwyższej klasie rozgrywkowej. Początkowo znalazł się w młodzieżowej drużynie lubinian, występującej w Młodej Ekstraklasie. Lechia zarobiła na transferze około 50 tysięcy złotych, ale w umowie zapisano korzystne dla klubu bonusy, które miały zostać wypłacone np. w przypadku kolejnego transferu zawodnika. I tak, gdy Piątek w 2016 roku przechodził do Cracovii, na konto dolnośląskiego klubu wpłynęło 100 tysięcy złotych. Dla porównania, roczny budżet Lechii wynosi około cztery razy więcej.
Źródło: TVP Sport
Transfer do Krakowa był efektem coraz większej renomy, jaką młody napastnik cieszył się wśród obserwatorów Ekstraklasy. W ligowym meczu Zagłębia zadebiutował 18 maja 2014 roku, gdy lubinianie przegrali 1:2 z... Cracovią. Piątek podczas rundy wiosennej zagrał w czterech spotkaniach, a lubinianie z hukiem spadli z Ekstraklasy. Degradacja okazała się być dla klubu zbawienna. Pożegnano się z wieloma obciążającymi budżet przeciętnymi zawodnikami z zagranicy. Zamiast nich działacze mocniej postawili na młodych polskich piłkarzy, często mających za sobą pobyt w akademii Zagłębia.
REKLAMA
Piątek był jednym z wygranych nowej koncepcji funkcjonowania drużyny. W sezonie 2014/15 prowadzone przez Piotra Stokowca Zagłębie w świetnym stylu awansowało do Ekstraklasy, a Piątek w trzydziestu ligowych spotkaniach ośmiokrotnie wpisywał się na listę strzelców. W kolejnym sezonie lubinianie sensacyjnie ukończyli rozgrywki na trzecim miejscu. Piątek na ekstraklasowe boiska wybiegał aż 33 razy (6 bramek), jednak nie miał pewnego miejsca w podstawowym składzie. O miejsce w składzie musiał mocno rywalizować z Czechem Michalem Papadopoulosem.
Napastnik nie bronił się więc przed zmianą barw klubowych, gdy w końcówce sierpnia 2016 roku ofertę złożyli działacze Cracovii, którzy zapłacili za Piątka pół miliona złotych. W stolicy Małopolski urodzony w Dzierżonowie zawodnik stał się czołowym napastnikiem Ekstraklasy. Przez dwa lata strzelił 32 ligowe bramki. Dobra i skuteczna gra zwróciła uwagę trenera Marcina Dorny, który powołał Piątka do kadry na młodzieżowe mistrzostwa Europy w 2017 roku. Biało-czerwoni podczas turnieju, którego byli gospodarzami, zawiedli jednak całkowicie, nie wychodząc z grupy. Piątek wystąpił w każdym z trzech meczów, ale nie odmienił losu drużyny.
Prawdziwym przełomem dla napastnika był sezon 2017/2018. Piątek zdobył w lidze aż 21 bramek, co dało mu trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców. Jego skuteczność docenił Adam Nawałka. Ówczesny selekcjoner powołał Piątka do szerokiej, 35-osobowej kadry na mistrzostwa świata, choć w samolocie do Rosji zabrakło dla niego miejsca. W kadrze "El Pistolero", jak nazwano go potem w Genui, zadebiutował dopiero w październiku. W premierowym starciu z Portugalią zdobył zresztą bramkę.
Od rosyjskiego turnieju minęło nieco ponad pół roku, a Piątek stał się gwiazdą jednej z najsłynniejszych piłkarskich lig. W czerwcu ubiegłego roku, Genoa zdecydowała się zapłacić Cracovii za polskiego napastnika 4,5 mln złotych. Prezes liguryjskiego klubu Enrico Preziosi początkowo musiał nasłuchać się słów krytyki za wydawanie niemałej sumy za anonimowego piłkarza z przeciętnej ligi. Działacz odpowiadał na zarzuty, przekonując, że... nocami oglądał wideo ze spotkaniami Piątka i jest przekonany o słuszności transferu. Preziosi zapewniał nawet, że udało mu się zakontraktować "nowego Lewandowskiego".
REKLAMA
Szybko okazało się, że genueńczycy nie wyrzucili pieniędzy w błoto. Polak popisywał się skutecznością już w przedsezonowych sparingach, ale kibicom na Półwyspie Apenińskim przedstawił się, strzelając cztery bramki w meczu Pucharu Włoch przeciwko drugoligowemu Lecce. Następnie zaliczył prawdziwe wejście smoka w rozgrywkach ligowych: dziewięć trafień w pierwszych siedmiu meczach. Licznik bramkowy przed transferem do Milanu stanął na 13 golach, ale działacze, a także kibice z czerwonej części Mediolanu nie mają wątpliwości, że Piątek znacznie poprawi dorobek już w ich barwach.
Sytuacja, w której polski piłkarz jest witany w klubie pokroju Milanu niczym zbawca, jeszcze 5-10 lat temu wydawała się nam kompletnie niemożliwa do realizacji. Piątek pokazał jednak, że niemożliwe nie istnieje, a sytuacja piłkarza może zmienić się diametralnie w ciągu jednego roku. 20 stycznia 2018 roku napastnik zdobył trzy bramki w Mielcu, podczas sparingu Cracovii z tamtejszą Stalą. Rok i trzy dni później został ogłoszony zawodnikiem siedmiokrotnego zdobywcy Pucharu Europy, a kwota, jaką za niego zapłacono, jest rekordowa w historii polskiego futbolu.
Piłkarskie wychowanie odebrane z dala od najsłynniejszych polskich klubów, spokojne budowanie pozycji w polskiej lidze, zagraniczny transfer, seryjnie zdobywane bramki w Genoi i debiut w drużynie narodowej - już od najbliższej soboty i meczu z SSC Napoli, Piątek zacznie pisać kolejny rozdział tej historii. Czy będzie piłkarzem, który pomoże "Rossonerim" wrócić na szczyt? W ostatnich latach nadzieje kibiców Milanu zawiedli tak klasowi napastnicy, jak Gonzalo Higuain, Andre Silva czy Carlos Bacca...
Wyzwanie stojące przed Piątkiem jest zatem niełatwe. Jeśli jego realizacja się powiedzie, piłkarz z Dzierżoniowa na stałe dołączy do panteonu najlepszych napastników Europy, a porównania z Lewandowskim nikogo nie będą już dziwić. Styl, w jakim Piątek jesienią przywitał się z Serie A, pokazuje, że 23-letni piłkarz jest gotowy na podjęcie kolejnego wyzwania. Jeżeli mu się powiedzie, korzyść odniesie nie tylko Milan, ale też reprezentacja Polski. Jerzy Brzęczek już ma ból głowy na myśl, że tercetu Piątek-Lewandowski-Arkadiusz Milik raczej nie uda się zmieścić równocześnie na boisku...
REKLAMA
Paweł Majewski, PolskieRadio24.pl
REKLAMA