45 lat od "meczu na wodzie" w MŚ. To było spotkanie, które nie miało prawa się odbyć

2019-07-03, 11:25

45 lat od "meczu na wodzie" w MŚ. To było spotkanie, które nie miało prawa się odbyć
Grzegorz Lato podczas "meczu na wodzie" piłkarskich MŚ w 1974 roku . Foto: PAP/CAF/Stanisław Jakubowski

- Uważam, że to był jeden z naszych najlepszych meczów na mistrzostwach świata - wspomina w rozmowie z Polskim Radiem Andrzej Strejlau. 3 lipca mija dokładnie 45 lat od pamiętnego "meczu na wodzie" piłarskich mistrzostw świata w RFN, w którym reprezentacja Polski przegrała z gospodarzami 0:1. Jest to jedna z największych legend w historii polskiego futbolu. 

Posłuchaj

Andrzej Strejlau w rozmowie z Robertem Skrzyńskim wspomina mundial z 1974 roku (Przy Muzyce o Sporcie/Jedynka)
+
Dodaj do playlisty
  • Biało-czerwoni na mundialu debiutowali w 1938 roku
  • Po mistrzostwo świata w 1974 roku sięgnęli gospodarze
  • Grzegorz Lato został królem strzelców turnieju w RFN


Polacy kosztem Anglii 

Na mundialu w RFN Polacy znaleźli się w jednej grupie z Argentyną, Haiti oraz Włochami - wtedy wicemistrzami świata. 

- Jechaliśmy jako jedna z wielu drużyn, które się zakwalifikowały. Argentyńczycy i Włosi na pewno bardzo się ucieszyli z losowania. Ale "zwycięski" remis na Wembley upewnił naszych zawodników, że w zespole jest siła - dodał Strejlau. 

Biało-czerwoni wygrali wszystkie trzy spotkania: z Argentyną 3:2, Haiti 7:0 i Włochami 2:1. Wtedy system rozgrywek znacznie różnił się od współczesnego. W drugiej fazie również rywalizowano w fazie grupowej i tym razem los przydzielił Polakom: Szwecję, Jugosławię oraz gospodarzy mundialu. Po zwycięstwie w dwóch pierwszych meczach podopieczni trenera Kazimierza Górskiego znaleźli się w strefie medalowej. W grze o finał reprezentacja Polski rozegrała słynny "mecz na wodzie" z RFN. Drużyna gości potrzebowała zwycięstwa, gospodarzom wystarczał remis.

Powiązany Artykuł

Shutterstock Jacek Zieliński 1200F.jpg
Jacek Zieliński. Sternik, który ma utrzymać gdyńską Arkę [NASZ WYWIAD]

Mecz, który nie miał prawa się odbyć

Jeszcze przed spotkaniem na Stadionie Leśnym we Frankfurcie nad Menem przeszła potężna burza, z kolei boisko zmieniło się w... basen. Sędzia główny Austriak Erich Linemayr długo zwlekał z podjęciem ostatecznej decyzji o rozpoczęciu meczu. W tym samym czasie na stadionie trwały rozmowy z organizatorami, ponadto pracowali ludzie wyposażeni w specjalne walce-gąbki, zbierające nadmiar wody. Obie drużyny rozpoczęły rywalizację z półgodzinnym opóźnieniem. 

- Wydawało mi się, że ten mecz w ogóle nie ma prawa się odbyć. Myśmy wyszli na rozgrzewkę i nagle przyszła lawina deszczu. My musieliśmy się otworzyć, a w takich warunkach łatwiej się jednak bronić. Niemcy zrobili wszystko co w ich mocy, próbując przygotować boisko do gry, ale nie dało się jednak na nim normalnie prowadzić piłki. Mieliśmy swoje okazje, ale bramkarz bronił fenomenalnie. Uważam, że to był jeden z naszych najlepszych meczów na mistrzostwach świata - przyznał asystent trenera Kazimierza Górskiego. 


Z powodu anomalii pogodowej i warunków na murawie biało-czerwoni nie byli w stanie zaprezentować w pełni swoich atutów. Gorąco zrobiło się w 53. minucie, kiedy po faulu Jerzego Gorgonia na Berndzie Hoelzenbeinie sędzia wskazał na rzut karny. W bramce fantastycznie spisał się Jan Tomaszewski, który obronił "jedenastkę" wykonywaną przez Ulego Hoenessa (obecnie prezydent Bayernu Monachium - przyp. red.). Jedyny gol w tym meczu padł w 76. minucie, kiedy legendarny Gerd Mueller precyzyjnym uderzeniem z pola karnego pokonał bramkarza Polski. W finale Niemcy wygrali z Holendrami 2:1 i zdobyli złoty medal MŚ.

Czytaj więcej: Będą kolejne transfery "Jagi". "Musimy pozyskać napastnika" [NASZ WYWIAD] >>> 

Dla podopiecznych Górskiego był to wielki sukces. Ostatecznie biało-czerwoni wygrali z Brazylią mecz o trzecie miejsce (1:0 - bramka Laty). Co ważne, reprezentacja Polski zagrała na mundialu po 36 latach nieobecności. Debiutowali w 1938 roku na turnieju we Francji. Na boiskach Niemiec Kazimierz Deyna znalazł się w jedenastce turnieju jako najlepszy rozgrywający, a Gadocha - jako najlepszy prawoskrzydłowy. Lato został królem strzelców (7 goli), a drugi był Szarmach z pięcioma bramkami na koncie. 

(mb), PolskieRadio24.pl/PAP/Jedynka

Polecane

Wróć do strony głównej