Futbol znów zaskoczył dyżurnych specjalistów. Tu nie można postawić na Mayweathera czy Nadala

2019-08-15, 15:36

Futbol znów zaskoczył dyżurnych specjalistów. Tu nie można postawić na Mayweathera czy Nadala
Frank Lampard i Jurgen Klopp w trakcie meczu o Superpuchar Europy. Foto: PAP/EPA/SEDAT SUNA

Jeden z najczęściej powtarzanych w sporcie sloganów ma świadczyć o pewnej deterministycznej naturze sportowych zmagań. Po rozpoczęciu obecnego sezonu znów okazało się, że wcale nie jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. 

Zmienna opinia publiczna

Większość opinii przed środowym meczem o Superpuchar Europy sprowadzała się do tych samych konkluzji: z Chelsea odszedł Eden Hazard, przegrali 4:0 z Manchesterem United, do tego niedoświadczony Frank Lampard wszedł w za duże buty jako menedżer klubu z czołówki.

Co do Liverpoolu - wygrali Ligę Mistrzów, zaczęli od wysokiej wygranej z beniaminkiem, wszystko jasne. Bukmacherzy też nie mieli wątpliwości, ustalając bardzo niskie jak na rangę takiego meczu kursy na wygraną The Reds.

Spotkanie przybrało jednak niespodziewany obrót - często wyśmiewany Giroud zdobył gola, a podopieczni Kloppa długimi fragmentami nie potrafili zdominować rywali. Parafrazując Marka Twaina, pogłoski o śmierci Chelsea były mocno przesadzone. 

Dyżurni specjaliści

Na takich złudzeniach opiera się całe funkcjonowanie dyżurnych ekspertów piłkarskich, kształtujących publiczne oceny. Skoro londyńczycy przegrali 4:0, to znaczy, że Chelsea ma przed sobą koszmarny sezon i jest w słabej formie. Mimo to każdy, kto obejrzał mecz, może odpowiedzieć, że równie dobrze gdyby Abraham i Emerson wykorzystali swoje okazje w pierwszej połowie na Old Trafford, The Blues mogliby tamto spotkanie wygrać. 

W tym tkwi cały problem współczesnych wyobrażeń na temat piłki nożnej, rozumianej jako dyscyplina przewidywalna. Jednak tu, inaczej niż chociażby w sportach indywidualnych, boksie czy tenisie, wielkie znaczenie mają czynniki niemożliwe do zamknięcia w sztywnych statystykach. Pięściarze zawodowi przygotowują się miesiącami do jednego starcia, a po wejściu do ringu każda runda jest punktowana, co przynajmniej teoretycznie zmniejsza prawdopodobieństwo przypadkowego rozstrzygnięcia. Zawodnicy wychodzący na kort również wiedzą, że każda piłka jest nowym początkiem. 

Wyjątkowość futbolu

A futbol? Przede wszystkim to sport zespołowy, w którym jedno słabsze ogniwo może przesądzić o wyniku danego spotkania i zdobyciu trofeum (pozdrawiam, Panie Abraham). Kolejna, absolutnie kluczowa sprawa - w piłce nożnej nie gra się na punkty, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. Nie ma tu nagrody za udany drybling, celny strzał na bramkę, czy bonusów za sztuczki techniczne. Ile to już razy widzieliśmy historię, że obiektywnie słabszy zespół wygrał mecz? Jednym z najbardziej znanych przykładów w ostatnich latach był mecz Celticu Glasgow z Barceloną.

Kibice i inni obserwatorzy piłkarscy zbyt łatwo wydają jednoznaczne sądy, a najczęściej są one niezbyt uzasadnione. To, że Lech Poznań przegrał w poprzedniej kolejce ligowej ze Śląskiem Wrocław nie znaczy, że jest drużyną słabszą. Świadczy to tylko o tym, że dwie piękne bramki zdobył Łukasz Broź, czego pewnie do końca kariery nie powtórzy. Piłkarze z Wrocławia już w sobote podejmą Cracovię, która rozprawiła się z Koroną. Czy gracze Probierza na pewno byli lepsi? Na pewno celnie uderzył Sergiu Hanca, to wszystko.

Nie ma miejsca dla Floyda 

W piłce nożnej nie ma niepokonanego (choć Oscar de la Hoya twierdzi inaczej) Floyda Mayweathera, nie ma nawet trójki Djoković, Nadal, Federer. Ostatni przykład takiej dominacji to reprezentacja Hiszpanii, która w latach 2008-2012 gromiła rywali jak leci. Jednak i na nią przyszli mocniejsi, gdy w 2014 roku dostali pięć bramek od Holendrów. Należy też wspomnieć, że podczas pierwszego zwycięskiego turnieju przegrali ze Szwajcarią.

Celowo nie wspominam o Realu Madryt, który przez trzy lata wygrywał Ligę Mistrzów. Tym wielkim i historycznym osiągnięciem zapisał się w historii trener Zinedine Zidane, ale w lidze krajowej triumfował wtedy tylko raz. 

Jest to z jednej strony przekleństwo, a z drugiej piękno i społeczny fenomen futbolu, gdyż tylko na boisku piłkarskim wygrywa outsider, a spotkaniom towarzyszą krótkie stany wielkiej euforii graczy i fanów, nie do powtórzenia w "punktowanych" dyscyplinach. To dlatego bohaterem całego świata został Adrian, bramkarz, który w rankingu najlepszych golkiperów Europy jest gdzieś w drugiej setce. 

Adrian był jak Rocky również dlatego, że jego historia mogłaby w boksie funkcjonować tylko jako fikcyjny scenariusz filmu. W rzeczywistości byłby bez szans na angaż do walki o mistrzostwo, nie mówiąc o zwycięstwie. A Apollo Creed i Ivan Drago w korkach i getrach? Nawet na najlepszych piłkarzy spadłby ciężar wielu porażek.

Gdyby nie to, już dawno każdy bukmacher poszedłby z torbami. 

Jakub Pogorzelski, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej