Tragedia na Manaslu. Lider wyprawy wydał oświadczenie ws. śmierci Rity Bladyko

2019-09-29, 12:30

Tragedia na Manaslu. Lider wyprawy wydał oświadczenie ws. śmierci Rity Bladyko
Manaslu 8.156m n.p.m. Foto: Shutterstock

Zbigniew Bąk, lider wyprawy na Manaslu, podczas której zginęła 50-letnia himalaistka Rita Bladyko, wydał oświadczenie w sprawie okoliczności tragedii. Zaprzecza w nim informacjom, które wcześniej przekazała wspinaczka Magdalena Gorzkowska.

  • Polka zmarła podczas wejścia na Manaslu (8156 m), ósmy pod względem wysokości szczyt Ziemi, położony w północnej części Nepalu
  • Informację o śmierci Bladyko podała za pośrednictwem mediów społecznościowych himalaistka Magdalena Gorzkowska
  • Zbigniew Bąk nie zgadza się z oceną sytuacji Gorzkowskiej

Magdalena Gorzkowska spotkała Ritę Bladyko w trakcie zejścia z Manaslu. Kobieta była w bardzo złym stanie, Gorzkowska wraz z towarzyszami wyprawy sprowadziła Bladyko do obozu C3, gdzie kobieta otrzymała pomoc. Niestety, jej stan był na tyle ciężki, że zmarła.

50-letnia Rita Bladyko wspinała się na Manaslu w ramach wyprawy Manaslu Expedition 2019 zorganizowanej przez Stowarzyszenie Klub Alpinistyczny "Homohibernatus".

Zbigniew Bąk, który kierował wyprawą, nie zgodził się z oceną sytuacji Gorzkowskiej. Tu fragment oświadczenia (pisownia oryginalna) 

"Po zejsciu zespolu ze szczytu, natychmiast spakowalismy plecaki i zaczelismy sprowadzać Rite do nizszych campów. Nie miala zadnych symptomow choroby wysokosciowej oprocz tego ze bylo jej zimno i byla bardzo wyczerpana. We dwoch z szerpą sprowadzilismy ja wzdluz liny poreczowej. Z dolu z campu 3 wyszedl nam na przeciw dodatkowo jeszcze jeden szerpa ktory zmienil nas gdy teren sie wyplaszczyl. Z kazdym metrem stan Rity sie poprawial, miala wiecej sily, na koncowce wyprzedzila caly zespol i byla pierwsza przy namiotach. Zblizal sie zmierzch. Postanowilismy z zespolem pozostac w bezpiecznych namiotach i kolejnego dnia zejsc do base campu. Rita spala ze mną w namiocie i Piotrkiem. Znowu trzeba sprostowac nierzetelne informacje, jakoby byla sama pozostawiona w namiocie. Uzupelnilismy płyny, troche podjedlismy, nawet zebralo sie na zarty i poszlismy spać. Nic nie zapowiadalo tragedii. Nad ranem obudzily nas nawolywania szerpow z drugiego namiotu ze pora wstawac.
Piotrek spal po srodku ale nie zauwazem Rity. Powiedzial ze wyszla za potrzebą jakis czas temu. Kiedy wychylilem sie z namiotu dostrzeglem ją tuz obok. Wygladala tak jakby spała, skulona w kucki. Musiala na sekunde usnąć i to wystarczyło. Byla zamarznięta. Wydarliśmy ja gorze a i tak gora postawiła na swoim..." - brzmi fragment.

Tutaj całość oświadczenia. 

W dalszej jego części pojawiają się słowa krytyki pod adresem Magdaleny Gorzkowskiej - "takie osoby jak Pani Magda próbując gloryfikowac wlasną osobe, chcą ugrac na swoim PR zapominają o istocie calej sprawy, Istocie ktora byla kiedys czyjaś matką, córką, przyjaciółką (pisownia oryginalna), do których wspinaczka zdążyła się już odnieść w swoim komentarzu.

"Zbysiu czytaj dokladnie co ja piszę, bo są to fakty od momentu, kiedy spotkaliśmy Ritę idącą w górę powyżej czwórki, skłaniającą sią na nogach. Zawróciliśmy ją, ponieważ nie wiedziała gdzie jest i miała inne problemy ze świadomością, co potwierdza wszystkie osoby będące cały czas obok( jej priv Szerpa, Pemba Szerpa, Lakpa Dendi ( Elite Himalaya), Stefi Troguet ( Elite Himalaya) i ja. W tym zespole zaciągaliśmy Ritę do C4. Wszystko jest udokumentowane. W międzyczasie dzwoniłam do Tashi Sherpa szefa bazy z Radia i powiedziałam, że stan Rity jest tak poważny,że trzeba ją ściągać niżej i niżej. Tashi powiedział, żeby w C4 dać jej tlen, herbatę i okryć ją, a następnie że wyśle ekipę żeby ściągać ją niżej. Pierwszych czynności dopilnowałam w C4 i potem mając świadomość,że jest już w opiece sama z Szerpą zaczęłam schodzić. Z Tashim była też mowa o helikopterze, ale niestety wczoraj potwierdzono, że nie było na to warunków. Tyle z moich faktów związanych z Ritą, więc gdzie tu coś nie tak ?" - napisała. 

W czerwcu 2018 roku w wyprawie Stowarzyszenia Klubu Alpinistycznego "Homohibernatus" na Mont Blanc (4810 m n.p.m.) także doszło do tragicznego wydarzenia - zginęła 40-letnia Polka. Mąż kobiety oskarżył właściciela "Homohibernaticus", że ten nie miał odpowiednich uprawnień do organizowania takich wypraw. Sprawą zajmuje się prokuratura. 

ps

Polecane

Wróć do strony głównej