Justyna Kowalczyk opisała problemy kadry. "Proszę zaczepić mnie, nie będę tak miła jak Trener"

2020-01-08, 15:01

Justyna Kowalczyk opisała problemy kadry. "Proszę zaczepić mnie, nie będę tak miła jak Trener"
Justyna Kowalczyk. Foto: Shutterstock

"Gdyby pan i panu podobni pracowali tak dla dobra Polski, jak przez prawie 40 lat pracował Aleksander Wierietielny, żylibyśmy teraz na poziomie Szwajcarów" - tak Justyna Kowalczyk, asystentka szkoleniowca polskiej kadry biegaczek narciarskich, opisała problemy z przygotowaniem tras w Zakopanem, co nie spotkało się z ogólnym zrozumieniem.   

  • Justyna Kowalczyk jest obecnie asystentką trenera kadry polskich narciarek Aleksandra Wierietielnego
  • Szkoleniowiec przez wiele lat współpracował z Kowalczyk, gdy ta osiągała największe sukcesy
  • Zawodniczka od lat walczy o jak najlepsze warunki treningu dla polskich narciarzy   

Dwukrotna mistrzyni olimpijska Justyna Kowalczyk marzy o tym, aby wychować swoje następczynie. Po zakończeniu kariery sportowej podjęła współpracę z młodymi zawodniczkami i dba o to, aby jej podopieczne miały jak najlepsze warunki do treningu. 

Powiązany Artykuł

Kubacki z orłem 1200.jpg
SPORTY ZIMOWE

Na początku stycznia kadra stawiła się w Zakopanem, by tam, na nowych trasach, przygotowywać się do kolejnych zawodów - Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Lozannie oraz do Pucharów Świata w Dreźnie i Nowym Mieście.

Justyna Kowalczyk, która przez większą część swojej kariery trenowała poza granicami naszego kraju, na obóz kadry wybrała stolicę Tatr, bo powstała tam nowa, 3,5-kilometrowa profesjonalna trasa narciarska. "Widać ogrom pracy wykonany w okresie bezśnieżnym. Dziękuję! - cieszyła się Kowalczyk w poście opublikowanym w mediach społecznościowych.

W przyszłym roku w Zakopanem mają odbyć się mistrzostwa świata juniorów, dlatego Kowalczyk dodała. "Teraz tylko warto zwrócić uwagę, by w okresie śnieżnym trasy były tak dobrze przygotowane, jak na to zasługują. Żeby były naszą wizytówką. By wszyscy, którzy przyjadą do nas sprawdzić, jak wyglądają trasy przyszłorocznych mistrzostw świata juniorów, wyjeżdżali z uśmiechem, a nie wspomnieniem grudek lodu, na których trudno wykonać poprawnie porządny trening" - podkreśliła. 

Niestety zawodniczki i ich trenerzy byli bardzo zaskoczeni, gdy stawili się na pierwszym treningu. Trasy, na których budowę przeznaczono 25 milionów złotych, na których biegaczki miały trenować, były nieprzygotowane, dlatego kolejny wpis Justyny Kowalczyk w mediach społecznościowych nie był już tak radosny. "Jest mi wstyd przed dziewczynami, że nie zabrałam ich za granicę, gdzie są świetne trasy i mogłyby jak rywalki przygotować się do najważniejszych startów. Choćby do Strbskiego Plesa - napisała nasza mistrzyni. Kowalczyk postanowiła jednak porozmawiać o sytuacji z dyrekcją Centralnego Ośrodka Sportu. Dialog przyniósł skutek, bo kolejny wpis asystentki trenera Wierietielnego był optymistyczny. 

- Porozmawialiśmy z dyrektorem COS-u i Panem odpowiedzialnym za przygotowanie tras i jesteśmy pełni nadziei, że to był tylko falstart i że trasy będą każdego dnia przygotowane świetnie. Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy bardzo perfekcyjni i że czasem ciężko nadążyć za naszymi oczekiwaniami, ale proszę mi wierzyć, że nasze oczekiwania to żart w porównaniu z oczekiwaniami zagranicznego delegata technicznego, który będzie odpowiadał za przygotowanie tras w trakcie mistrzostw świata juniorów! Do Zakopanego trenować przyjedziemy w pierwszej wolnej chwili, a Państwa zapraszam ciągle. To zdecydowanie najbardziej nowoczesna w tej chwili trasa w Polsce i rzeczy, które dla nas przed igrzyskami były ważne, dla Państwa mogą być niezauważalne - wyjaśniła Kowalczyk. 

Kolejnego dnia kadra przeprowadziła trening, z którego trenerzy byli zadowoleni. 

Opisane przez złotą medalistkę igrzysk w Vancouver oraz Soczi perypetie nie wszystkim się jednak spodobały. Kowalczyk zdradziła, że podczas jednego z treningów szkoleniowca kadry Aleksandra Wierietielnego w sposób wulgarny zaatakował podający się za byłego sportowca człowiek, który był bardzo niezadowolony z jej wpisów. Ów człowiek miał przez 10 minut przeklinać trenera i kazać mu wracać tam, skąd przyjechał. "Panie Andrzeju! Obserwuje mnie pan uważnie, więc piszę bezpośrednio. Nie będę się zniżać do pańskiego poziomu. Napiszę tylko, że gdyby pan i panu podobni pracowali tak dla dobra Polski, jak przez prawie 40 lat pracował Aleksander Wierietielny, żylibyśmy teraz na poziomie Szwajcarów. Niestety w naszym kraju są tacy "bohaterowie" i wszyscy musimy za to płacić. Jeśli ma pan jakieś wątpliwości co do treści moich wpisów, proszę zaczepić mnie. Nie będę tak miła jak Trener" - zakończyła Justyna Kowalczyk. 

W marcu 2018 roku Polski Związek Narciarski poinformował o tym, że Justyna Kowalczyk będzie asystentem trenera głównego Aleksandra Wierietielnego przy kadrze kobiet w biegach narciarskich. 

- Tak naprawdę zmieniło się tylko tyle, że jest więcej do zrobienia. Można powiedzieć, że w "poprzednim życiu", kiedy byłam zawodniczką, w wolnym czasie dbałam o regenerację, teraz ten okres poświęcam na sprawy związane z grupą. Mam wydzielone swoje obowiązki, takie jak np. logistyka czy sprawy sprzętowe. Oczywiście, jeśli dziewczyny czegoś potrzebują, jak są na obozie i piszą do mnie, to również staram się im pomóc - mówiła w rozmowie z Polskim Radiem. Duet Kowalczyk–Wierietielny zna się bardzo dobrze. - Trener wcześniej mnie przyuczał do tego, co mnie czeka w przyszłości. Na pierwszy obóz (podopiecznych - przyp. red.) to ja pisałam plany treningowe, a on je korygował. Rozmawiamy na temat treningów, co jest dobre a co złe. Tak naprawdę trener Wierietielny pozostał tym samym człowiekiem co wcześniej, gdy pracowałam pod jego opieką - dodała Kowalczyk.

ah, JustynaKowalczyk/Facebook/oficjalna strona

 


 


 



Polecane

Wróć do strony głównej