Koronawirus a piłka: mecz Atalanta - Valencia spowodował dramat Bergamo? "Czas wydaje się zgadzać"

2020-03-20, 14:23

Koronawirus a piłka: mecz Atalanta - Valencia spowodował dramat Bergamo? "Czas wydaje się zgadzać"
Piłkarze Atalanty Bergamo. Foto: Shutterstock/LiveMediaSrl

Miesiąc temu piłkarze Atalanty Bergamo grali w Lidze Mistrzów z Valencią przy pełnych trybunach San Siro. Obecnie włoskie miasto jest jednym z ognisk epidemii koronawirusa, a lekarze twierdzą, że tamto spotkanie mogło być jedną z przyczyn dramatycznej sytuacji.

Ostatnie obrazki z Bergamo są poruszające - świat obiegły zdjęcia, na których nocą wojskowe ciężarówki zaczęły wywozić trumny z ciałami zmarłych w celu poddania ich kremacji w innych miejscach.

Przewiezienie ciał do innych miast w celu przeprowadzenia kremacji jest konieczne, bo służby w Lombardii nie są w stanie wykonać wszystkich tych czynności. Brakuje też miejsc w kostnicach w rejonie Bergamo.

>>>Koronawirus zmienia futbol. Klub masowo wyrzuca piłkarzy

Znajdujące się na północy Włoch miasto jest jednym z ognisk epidemii koronawirusa. W pierwszym takim "transporcie grozy" - jak go określono - wywieziono 60 trumien. W ostatnich tygodniach zmarło tam około 500 osób.

Trudno uwierzyć, ale miesiąc temu kilkadziesiąt tysięcy kibiców oglądało na San Siro w Mediolanie, jak ich zespół rozbija 4:1 Valencię w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Rewanż rozgrywał się w Hiszpanii bez udziału publiczności, jednak obecnie pojawiają się głosy, że to właśnie pierwsze spotkanie z udziałem Włochów przyczyniło się do tego, co dzieje się obecnie w Bergamo.

Kilka dni temu Valencia przeprowadziła badania wszystkich osób pracujących w klubie - w tym także piłkarzy. Okazało się, ze aż 35 procent testów na obecność koronawirusa dało wynik pozytywny.

Pierwszym piłkarzem z ligi hiszpańskiej, u którego wyryto koronawirus był zawodnik tego klubu - Argentyńczyk Ezequiel Garay. Większość nie ma jednak żadnych symptomów choroby, ale wszyscy zostali poddani domowej kwarantannie.

Można tylko domyślać się, co działo się na trybunach San Siro, kiedy na stadionie zgromadziło się prawie 45 tysięcy ludzi.

Immunolog Francesco Le Foche, pracujący w jednym z rzymskich szpitali, w rozmowie z "Corriere dello Sport" powiedział, że to spotkanie mogło być jednym z czynników, które spowodowały gwałtowny wzrost zakażeń w Bergamo.

- Od tamtego meczu minął miesiąc, więc czas wydaje się zgadzać. Zgromadzenie tysięcy ludzi, będących centymetry od siebie, będących w euforii, przytulających się i krzyczących, co wspomagało przenoszenie wirusa... - opowiadał.

- Mogę sobie wyobrazić, jak wiele osób nie chciało przegapić tego meczu i poszło na niego z niewielką gorączką. Z obecnej perspektywy granie przy pełnych trybunach było szaleństwem, ale wtedy tego nie wiedzieliśmy. Dziś taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia - powiedział Le Foche.

Warto dodać, że dzień wcześniej rozgrywane było spotkanie Liverpoolu z Atletico Madryt, a na Wanda Metropolitano w Madrycie zasiadło niespełna 70 tysięcy ludzi. Na marcowy rewanż na Anfield Road udało się ponad trzy tysiące fanów ze stolicy Hiszpanii, który także był ogniskiem epidemii.

Oczywiście wszyscy uświadomili sobie skalę zagrożenia zbyt późno, ale organizatorzy meczów z pewnością mogą mieć do siebie zastrzeżenia w związku z tym, że nie wykazali się większą zapobiegliwością.

Atalanta Bergamo w dwumeczu zwyciężyła 8:4 i awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Nie wiadomo jednak, kiedy uda się wznowić wstrzymane rozgrywki.

ps

Polecane

Wróć do strony głównej