"Strategiczna myśl partii i siła ludu - tak zdobyliśmy Everest". Chiny świętują, świat im nie uwierzył
"Na Evereście stanęli o 4.20 rano. Zobaczyli leżące poniżej szczyty masywu. Wyżej nie było nic" - napisano w raporcie w 1960 roku i ogłoszono światu, że chińska wyprawa po raz pierwszy zdobyła od strony północnej najwyższą górę Ziemi. "Udało się, bo podążaliśmy za strategicznym myśleniem Mao Tse-tunga, to znaczy wyszydzaliśmy trudności". Chiny w tym roku hucznie obchodzą 60. rocznicę tych wydarzeń. Świętują sukces, w który nie uwierzono.
2020-05-25, 08:30
- 25 maja 1960 roku, czyli 60 lat temu Chińska Republika Ludowa poinformowała, że na Evereście stanęli Chińczycy - Wang Fu-chou, Qu Yinhua oraz Tybetańczyk Gonpo. Wspinacze atakowali szczyt wchodząc od strony północnej, sukces miał znaczenie, bo było to pierwsze wejście na najwyższą górę Ziemi od strony Tybetu
- Wywołało ono jednak wiele kontrowersji, bo w sukces Chińskiej Republiki Ludowej wielu nie uwierzyło
Najwyższy szczyt Ziemi został zdobyty po raz pierwszy 29 maja 1953 roku przez członków brytyjskiej wyprawy - Nowozelandczyka Edmunda P. Hillary'ego i Szerpę Tenzinga Norgaya, którzy atakowali górę od strony Nepalu.
Dla Chin niezwykle ważne jest jednak to, co wydarzyło się siedem lat później, dlatego w tym roku z pompą świętują 60. rocznicę swojego sukcesu.
Powiązany Artykuł
SERWIS SPECJALNY - JAK POLACY ZDOBYLI EVEREST w 1980
Długie przygotowania
Przygotowania do chińskiej ekspedycji rozpoczęły się właściwie tuż po sukcesie Hilary'ego i Norgaya. Azjaci za punkt honoru postawili sobie dziewicze zdobycie Everestu od północnej strony. Początkowo w projekcie wspierać ich mieli radzieccy bracia, z którymi Chińczycy rozpoczęli przygotowania do wyprawy, szkoląc się wspólnie w górach Kaukazu. W 1958 roku wyruszyli też na wyprawę rozpoznawczą na Everest, osiągając wysokość 6500 n.p.m.
Na 1959 rok zaplanowali atak na Everest, ale na przeszkodzie stanęli walczący o wolność Tybetańczycy, którzy wzniecili walki z Chinami. Krwawe starcia, które rozpoczęły się na początku marca, pokrzyżowały wiosenne plany Chińczyków i wyprawę przełożono.
REKLAMA
W 1960 roku Chińczycy dopięli swego. Na przeszkodzie nie stanęły nawet polityczne niesnaski z ZSRR, które spowodowały, że sowieci nie wsparli Azjatów w podboju Everestu.
3 marca 1960 w bazie pod Everestem pojawiło się około 200 członków chińskiej wyprawy dowodzonej przez Shih Chan-Chuna. Zespół składał się z Chińczyków i Tybetańczyków. Po wyczerpującej i niezwykle kosztowej akcji górskiej wspieranej naciskami marszałka Ho Lunga, który z Pekinu dopingował ekspedycję i zalecał parcie do szczytu, 25 maja 1960 roku Chińczycy Wang Fu-chou, Qu Yinhua oraz Tybetańczyk Konbu dotarli do celu. Zespół zostawił na wierzchołku 20-centymetrowy gipsowy posążek Mao, flagę Chińskiej Republiki Ludowej oraz krótką notkę.
Czy Chińczycy rzeczywiście stanęli na szczycie?
Powiązany Artykuł
40 lat temu, zimą, Polacy zdobyli Mount Everest. Krzysztof Wielicki: Everest nie był przyjemnością. To była misja, jak wojna
Zespół zdał raport z wyprawy, po którym bardzo szybko pojawiły się wątpliwości - wspinacze, którzy mieli stanąć na szczycie, nie opowiadali spójnej historii, niektóre wydarzenia relacjonowali inaczej. Wang Fu-chou, zdając relację z tego co widział na szczycie, twierdził, że od północy widział cztery szare skały, podczas gdy jego koledzy twierdzili, że widzieli sześć skał, głównie szarych i brązowych.
Zauważono, że wiele fragmentów wyprawy zostało przemilczanych, wspinacze twierdzili też, że na szczycie Everestu stanęli nocą (co wielu uznawało za niemożliwe) w związku z czym nie mogli się pochwalić żadnym materiałem fotograficznym ze szczytu. Z kolei zdjęcia, które przedstawiła ekspedycja, budziły wątpliwości ekspertów, którzy nie mieli pewności, gdzie zostały one wykonane.
REKLAMA
Wiarygodności nie dodawały opisy wyprawy, które pojawiały się w publikacjach w innych krajach. W relacji z Everestu, która ukazała się 15 czerwca 1960 r. w sowieckim "Sporcie" autor opisuje, że u podstawy klifu wspinacze znaleźli ciało mężczyzny ubranego w wyblakły zielony kombinezon z angielskiego płótna. Były to szczątki Anglika, który dwadzieścia lat wcześniej próbował dotrzeć na szczyt Everestu od północy. Pomimo już ogromnego zmęczenia i zamieci, chińscy wspinacze mieli wykopać mu grób, korzystając ze sprzętu, który posiadali. Nie ustalono jednak dokładnego miejsca, w którym znaleźli te szczątki.
Świat nie uwierzył w sukces Chin, ale wątpliwości miały zostać rozwiane, dzięki kolejnej wyprawie. Do ataku na Everest szykowali się Amerykanie, którzy mieli potwierdzić wersję Chin. Tak się jednak nie stało, bo nie znaleźli na szczycie Everestu śladów chińskiej ekspedycji.
Powiązany Artykuł
Jak zginęła Wanda Rutkiewicz? "Nadal nie jestem pewien, czy nie popełniłem błędu"
Znaki zapytania
Zanim jednak na Everest w 1963 roku dotarła ekspedycja USA, pojawiły się kolejne pytania dotyczące chińskiego sukcesu. Zastanawiano się między innymi jak to możliwe, że zupełnie niedoświadczeni, młodzi wspinacze, którzy zostali wybrani do podboju Everestu, zdołali wejść na szczyt?
Do ataku szczytowego wyruszyła bowiem czwórka bez doświadczeń we wspinaczce na ośmiotysięczniki - 25-letni Wang Fu-chou był geologiem, również liczący 25 lat Qu Yinhua - drwalem, obydwaj byli lojalnymi członkami Komunistycznej Partii Chin i wspinali się dopiero od dwóch lat. Był z nimi też Tybetańczyk Konbu, 27-letni wojskowy oraz Liu Lien-man, z zawodu strażak.
REKLAMA
Wątpliwości budził nie tylko skład ekipy, ale też przedstawiony przez nią opis ataku szczytowego, który został zaprezentowany w biuletynie "Himalayan Club" - wątpliwości budziło miejsce rozbicia obozu, z którego wspinacze atakowali szczyt (według opisu obóz szturmowy założono na wysokości 8500 metrów, a według ekspertów w tym miejscu jest na to zbyt mało przestrzeni). Ze zdziwieniem podchodzono także do opowieści Wanga Fu-chou o tym, w jaki sposób jeden z członków grupy atakującej - Liu Lien-man - pomógł reszcie zespołu w pokonaniu bardzo trudnego fragmentu drogi tuż pod szczytem - tak zwanego Second Step (Drugi Stopień).
W ostatnim etapie wspinaczki na Everest od strony północnej trzeba pokonać trzy słynne stopnie. Ten drugi to skała o wysokości 40 metrów, gładka, bez punktów podparcia. Pokonanie tego odcinka wymaga pewnego doświadczenia, szczególnie w końcowej fazie, kiedy ściana jest niemal pionowa. W tym miejscu Liu Lien-man miał cztery razy sam próbować pokonać stopień, ale odpadał od ściany. W końcu ten doświadczony strażak stwierdził, że zmieni się w "ludzką drabinę", a pozostali wspinacze pokonają kilkumetrowy odcinek, wspinając się po jego ramionach. Qu Yinhua opowiadał później, że w trosce o partnera, by nie zranić go rakami, które przymocowane były do butów, zdjął trapery i wspiął się po ramionach kolegi tylko w skarpetach. Reszta wspinaczy trudny odcinek miała pokonać z pomocą liny spuszczonej z góry. Cała akcja została przeprowadzona w ciemnościach i w trzydziestostopniowym mrozie, w sumie zajęła zespołowi trzy godziny.
Liu z powodu wcześniejszych heroicznych prób samodzielnego pokonania Drugiego Stopnia był wyczerpany i nie mógł już kontynuować wspinaczki. Jak wynikało z opisu Wanga Fu-chou, Liu jednak wspierał partnerów mentalnie: chociaż nie był z nami, jego szlachetny duch dał nam wielką siłę, by odnieść ostateczne zwycięstwo - mówił później wspinacz. Koledzy podkreślali też, że Liu zaoferował, że będzie oszczędzać swój tlen - z raportu wynika, że wyczerpany i niezdolny do dalszej wspinaczki zakręcił butlę z tlenem i ryzykując życie, czekał na kolegów.
Wang Fu-chou, Qu Yinhua i Tybetańczyk Konbu do szczytu doszli w ciemnościach. Jak opowiadali, przydało im się doświadczenie z 1957 roku, gdy w ramach ćwiczeń nocą wspinali się na Minya Konka, szczyt w południowo-zachodnich Chinach. Wówczas ich drogowskazem miały być migoczące gwiazdy odbijające się w śniegu.
REKLAMA
Wang Fu-chou i Qu Yinhua/screen/Kolekcja Salkeld)
Z raportu ekspedycji wynika, że z powodu nadmiernego wycieńczenia trójka wspinaczy poruszała się w żółwim tempie, momentami na czworaka. Na wysokości około 8830 m n.p.m. ich zapasy tlenu całkowicie się wyczerpały. "Spojrzeliśmy wtedy na siebie i ruszyliśmy w górę" - opisali.
Na szczycie Everestu stanęli o 4.20 rano
Rozglądając się, zobaczyli leżące poniżej pozostałe szczyty w masywie Everestu. Wyżej nie było nic - opisano w raporcie. Szturm na najwyższy szczyt świata zajął wspinaczom z Chin w sumie 19 godzin, podczas ataku nie jedli i nic nie pili, ostatnim posiłkiem był kawałek suszonej baraniny i zupa z żeń-szenia, którą zjedli jako śniadanie przed opuszczeniem obozu szturmowego.
Ekipa na szczycie zostawiła chińską flagę i niewielkie gipsowe popiersie przewodniczącego Mao oraz notatkę, którą już po wejściu na szczyt sporządził Wang. "Trzech mężczyzn, zdobyło szczyt - 04:20, 25 maja, 1960. Było bardzo zimno" - zapisano w raporcie. Na kartce wszyscy zdobywcy szczytu złożyli podpisy i wsunęli ją do białej, wełnianej rękawicy i zostawili pod stertą kamieni.
REKLAMA
Ekipa miała ze sobą mały aparat, ale wspinacze wyjaśnili, że żadne zdjęcie nie powstało, bo było zbyt ciemno. Ze szczytu zabrali kilka kamieni, które później w darze otrzymał przewodniczący Mao. Szczęśliwi i dumni z wzorowo wykonanego zadania zaczęli schodzić, do trójki dołączył Liu, który wytrwale czekał na kolegów z tlenem.
Z raportu opublikowanego w 1961 roku przez "Himalayan Club" podsumowanie wyprawy zostało przez wspinaczy opisane następującymi słowami:
"Podsumowując nasz podbój Everestu, musimy przede wszystkim przypisać nasze zwycięstwo przywódcom partii komunistycznej i niezrównanej wyższości systemu socjalistycznego naszego kraju. Bez tego wszystkiego my, zwykli robotnicy, chłopi i żołnierze, nigdy nie zdołalibyśmy zdobyć najwyższego szczytu świata. Zwycięstwo chińskiej ekspedycji alpinistycznej wynika również z faktu, że podążaliśmy za strategicznym myśleniem Mao Tse-tunga, to znaczy wyszydzaliśmy trudności. Jesteśmy również wdzięczni za pełne wsparcie i zachętę, jakich sześćset milionów naszych rodaków udzieliło naszemu projektowi. Wygraliśmy również dlatego, że czerpaliśmy z doświadczeń alpinistów z innych krajów, zwłaszcza z zaawansowanych doświadczeń radzieckich alpinistów. Inne elementy tego sukcesu to wierność naszych alpinistów wobec Partii Komunistycznej i ludu, ich wiara w zwycięstwo sprawy rewolucyjnej, ich zbiorowy duch solidarności, przyjaźni i braterstwa. Chcemy również wyrazić naszą wdzięczność za gratulacje, które otrzymaliśmy ze wszystkich stron świata. W swoim liście do marszałka Ho Lunga, przewodniczącego Komisji Kultury Fizycznej i Sportu Chińskiej Republiki Ludowej, Lord Nathan, prezes Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, napisał: to wejście na Everest, wspaniałe umiejętności i odwaga chińskich alpinistów wzbudziły podziw na całym świecie. Jest to osiągnięcie, które na zawsze pozostanie ważnym punktem w historii eksploracji górskiej!".
Quentin Pope, dziennikarz Wspinacze rzekomo dokonali ataku na szczyt bez jedzenia i picia. A podczas całej wyprawy mieli tylko trzy niewielkie przypadki odmrożenia. Jak to się stało?
Przesadzili z patosem?
Opisywane wydarzenia i ten pompatyczny język komunistyczny, którego używali członkowie ekspedycji, negatywnie wpłynął na wiarygodność Chińczyków.
Jednym z pierwszych, którzy dowodzili, że zdobycie Everestu to mistyfikacja był amerykański dziennikarz Quentin Pope. "Wspinacze rzekomo dokonali ataku na szczyt bez jedzenia i picia. A podczas całej wyprawy mieli tylko trzy niewielkie przypadki odmrożenia. Jak to się stało?" - pytał Pope i kwestionował podane w chińskim raporcie dane dotyczące między innymi czasu, w jakim grupa pokonywała odległości pomiędzy obozami, czy dane dotyczące zejścia po ataku szczytowym.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Byłam w Korei Północnej. Zakupy robiliśmy w dobrze zaopatrzonym... bunkrze
Miesięcznik "Les Alpes", w grudniu 1960 roku, podkreślał polityczne znaczenie wyprawy i kpił z raportu "China Reconstructions" z sierpnia 1960 roku: przedstawiono bardzo hojne opisy, o bardzo silnym charakterze politycznym, ze zdjęciami, które można zrobić w dowolnym miejscu na północnym zboczu Everestu lub na innym niższym szczycie - pisali Francuzi.
Eksperci wielokrotnie też podnosili kwestię niedoświadczonego zespołu. Podkreślano, że zachęca się ich, aby uwierzyli w to, że czterech żółtodziobów dokonało sztuki, która wcześniej nie udała się siedmiu wyprawom, w skład których wchodziła śmietanka himalaistów.
Jednak członkowie chińskiej wyprawy byli bardzo otwarci na wyjaśnienia i chętnie spotkali się z tymi, którzy chcieli zadawać im bardziej szczegółowe pytania.
Wreszcie im uwierzono?
Chińskie władze przygotowały oficjalny dokument, który stwierdzał, że ekspedycja, która odbyła się w 1960 roku, zakończyła się sukcesem. Wystawiono stosowny certyfikat.
REKLAMA
Certyfikat Chińskiej Republiki Ludowej potwierdzający zdobycie Everestu w 1960 roku przez chiński zespół
Zaczęto mówić o tym, że mimo iż wspinacze byli nowicjuszami, przed wyprawą przeszli niezwykle rygorystyczny program treningowy. Podczas przygotowań do ataku na Everest zdobywali doświadczenie wspinaczkowe, wspinając się na Nyenchen Tangla (6177 m n.p.m.) oraz zdobywając i Muztag Ata (7546 m n.p.m.).
Chińskie media Ta historia może brzmieć niewiarygodnie, ale to dobra ilustracja chińskiej mentalności komunistycznej. Mao Tse-tung uważa bowiem, że największym atutem Chin jest ich ogromna siła robocza, i wierzy, że cudów można dokonać po prostu poprzez zebranie silnych ludzi i parcie do celu
Chińska Republika Ludowa selekcjonując ekipę, nie przez przypadek miała postawić na ludzi wywodzących się z różnych środowisk, w tym na drwala.
"Ta historia może brzmieć niewiarygodnie, ale to dobra ilustracja chińskiej mentalności komunistycznej. Mao Tse-tung uważa bowiem, że największym atutem Chin jest ich ogromna siła robocza, i wierzy, że cudów można dokonać po prostu poprzez zebranie silnych ludzi i parcie do celu"- pisały media.
Rodzina Qu Yinhua w chińskich mediach potwierdzała, że Qu był niezwykle silnym człowiekiem. - Kiedy wchodzisz na górę, musisz kopać lód. Jeśli nie masz wystarczającej siły w swoich ramionach, nie możesz tego zrobić - wyjaśniała Yang Junying, żona wspinacza. Uważała też, że zdolność jej męża do wymachiwania siekierą lewą i prawą ręką stała się najważniejszym powodem, dla którego został wybrany do chińskiego zespołu alpinistycznego.
REKLAMA
A jak powstał ten zespół? Idea była prosta - pokazać światu, że przedstawiciele ludu mogą dokonać dla kraju rzeczy niezwykłych, pokazując w ten sposób siłę komunistycznego narodu. - Struktura emocjonalna tego pokolenia była prosta. Mój ojciec myślał o zdobyciu chwały dla kraju. Innym powodem było to, że nigdy nie był w Pekinie, a chciał zobaczyć przewodniczącego Mao i dla niego dokonać tego, czego do tej pory nie zrobił żaden przedstawiciel narodu chińskiego - wspominała z kolei córka Qu, Hong.
Opisywano, że każdy element projektu zaplanowany był niezwykle szczegółowo. Na dwa lata przed ekspedycją analizowano prognozy pogody, inżynierowie prześledzili wszystkie wcześniejsze próby zdobycia Everestu podejmowane zarówno po południowej jak i północnej stronie. Ponadto przeprowadzono skrupulatne analizy wszystkich możliwych trudności, które mogły pojawić się podczas wspinaczki, w tym nawet takich szczegółów, jak używanie zapałek na wysokości.
Powiązany Artykuł
SERWIS SPECJALNY - JERZY KUKUCZKA
Po wielu latach dowiedziono też, że wchodzenie na ośmiotysięcznik w ciemnościach i przetrwanie w strefie śmierci, czyli powyżej 8000 m n.p.m., bez tlenu jest możliwe. W 1960 roku mało kto dawał temu wiarę.
Pierwsze wejście na Everest bez tlenu z butli odnotowano jednak dopiero 8 maja 1978. Dokonali tego Peter Habeler i Reinhold Messner (pierwszy na świecie zdobywca Korony Himalajów i Karakorum - wszystkich 14. ośmiotysięczników; drugim wspinaczem, któremu ta sztuka się udała, był Jerzy Kukuczka).
REKLAMA
Po jakimś czasie Qu Yinhua uwiarygodnił także historię o zdejmowaniu butów podczas wspinaczki na Everest. Chińczyka o szczegóły tej sytuacji wypytywali amerykańscy alpiniści. Podczas spotkania z nimi Qu zdjął buty i jako dowód pokazał im dziesięć kikutów, które przed wyprawą były jego palcami.
Jeden z najbardziej znanych wspinaczy Chris Bonington, po zapoznaniu się z raportem z wyprawy długo przesłuchiwał dowódcę chińskiej ekspedycji Shih Chan-Chuna. Brytyjczyk wyznał, że lider zespołu rozwiał jego wątpliwości.
Niespójne relacje, wątpliwego pochodzenia zdjęcia lub ich brak miały pójść w zapomnienie, a pytania zniknąć w obliczu opinii samego Boningtona. Ostatecznych dowodów mieli jeszcze dostarczyć Amerykanie, którzy trzy lata po chińskiej wyprawie ruszyli na szczyt Everestu.
Powiązany Artykuł
Ryszard Pawłowski ostatni wspinał się z Jerzym Kukuczką. "Koledzy dostrzegli jednego człowieka. Myśleli, że schodzi Jurek"
"Należy mieć nadzieję, że wspinacze znajdą chińską flagę, gipsowe popiersie przewodniczącego Mao oraz notatkę pozostawione na szczycie przez Wang Fu-chou, Qu Yinhua oraz Tybetańczyk Konbu, bo to naprawdę będzie ostateczny dowód na sukces. Dopóki jednak coś takiego nie zostanie przedstawione, chińskie twierdzenie, choć nie niemożliwe, musi zostać uznane za nieudowodnione" - napisano w raporcie "Himalayan Club".
REKLAMA
Amerykanie żadnego z tych dowodów na Mount Evereście jednak nie znaleźli, gdy dotarli na szczyt trzy lata później.
Promocja sukcesu
Chiny świętują jednak swój sukces. Elementem promowania historycznych wydarzeń, ale i podkreślenia wielkości Chin są tej wiosny działania związane z montażem sieci 5G.
>>> Mount Everest "zamknięty" dla wspinaczy. Tej wiosny nikt nie dostanie pozwolenia
19 kwietnia 2020 roku China Mobile i Huawei uruchomiły pod Everestem stację anten 5G – jedną w obozie bazowym na wysokości 5300 m, drugą na 5800 m. Kilka dni później ruszyły dwie kolejne stacje przekaźnikowe usytuowane na wysokości około 6500 m. Efekt działania anten szybko zweryfikowano. Chińczycy pochwalili się już transmisją z Mount Everestu w jakości 4K z kamery usytuowanej na wysokości 5300 m.
REKLAMA
Zdaje się, że teraz możemy już tylko czekać na spektakularne połączenie na żywo ze szczytu zrealizowane przy użyciu właśnie uruchomionej technologii.
Z okazji rocznicy zorganizowanej z rozmachem wyprawy z 1960 roku powstał także film w reżyserii Daniela Lee z wielkimi gwiazdami chińskiego kina.
Filmowcy chcieli pokazać szerszej widowni wydarzenia z 1960 roku - ale czy współczesny widz pozna wszystkie okoliczności, jakie towarzyszyły organizacji tamtej wielkiej ekspedycji i kontrowersje dotyczące samego wejścia?
Aneta Hołówek/PolskieRadio24.pl
REKLAMA
REKLAMA