Brutalnie przerwany sen Chapecoense. Piłkarze lecieli po historyczny sukces, zginęło 71 osób

W listopadzie 2016 roku zespół Chapecoense cieszył się z historycznego awansu do finału Copa Sudamericana. Zaledwie kilka dni później doszło do tragedii, która wstrząsnęła całym piłkarskim światem.

2020-11-27, 09:30

Brutalnie przerwany sen Chapecoense. Piłkarze lecieli po historyczny sukces, zginęło 71 osób
Kibice Chapecoense w grudniu 2016 roku. Foto: Shutterstock/A.RICARDO

- To koniec pięknego snu - mówił prezes klubu Plínio David de Nes Filho, kiedy dowiedział się o katastrofie. Na pokładzie samolotu, którym zespół Chapecoense leciał na finał rozgrywek Copa Sudamericana, było 81 osób, w tym dziewięcioro członków załogi. To drugie pod względem ważności klubowe rozgrywki na całym kontynencie, odpowiednik Ligi Europy.

Powiązany Artykuł

Pogrzeb Diego Maradona 1200.jpg
Diego Maradona spoczął w "Ogrodzie Pokoju". Nagły pogrzeb geniusza futbolu wzbudził agresję

Cała Brazylia była wstrząśnięta tymi wydarzeniami - wstrzymano wszystkie rozgrywki do odwołania, nastał czas żałoby, a dla nielicznych ulgi, że ich bliskim udało się ujść z życiem.

Niewielki klub przeżywał wówczas najlepszy sezon w swojej krótkiej historii. Został założony w 1973 roku z połączenia dwóch amatorskich drużyn. Jeszcze w 2009 roku występował w Serie D, czwartej lidze w kraju. W 2014 roku piłkarze awansowali do Serie A, dołączając do elitarnych zespołów z wielką historią i znacznie mocniejszym zapleczem.

"Żyliśmy w harmonii i szczęściu"

To była jedna z tych historii o piłkarskich kopciuszkach, które pracują na to, by znaleźć się pośród wielkich. Historia piłkarzy, trenerów i pracowników klubu, którzy stają przed szansą na namieszanie w szykach faworyzowanych rywali - tak jak w Copa Sudamericana, w którym Chapecoense odprawiło z kwitkiem Independiente i San Lorenzo, niespodziewanie wchodząc do finału rozgrywek. Po raz pierwszy w historii ci gracze mieli zagrać o taką stawkę. Ale ta opowieść nie ma szczęśliwego zakończenia.

REKLAMA

- Ten zespół był jak rodzina, żyliśmy w harmonii i szczęściu. Wczoraj rano, gdy żegnałem się z piłkarzami i działaczami, powiedzieli mi, że jadą zrobić wszystko, żeby ten sen się ziścił. Tej nocy sen się skończył - powiedział w wywiadzie dla dziennika "Bom Dia Brasil" szef rady nadzorczej klubu David De Nes Filho. Jego nazwisko widniało na liście zaproszonych na mecz w Kolumbii, jednak ostatecznie nie znalazł się na pokładzie. Podobnie jak kilku piłkarzy, którzy z różnych powodów nie polecieli razem z resztą drużyny.

Ich zdjęcie w pustej szatni, w której jeszcze niedawno wszyscy zawodnicy cieszyli się z awansu do finału, mówi wszystko. 

Katastrofę w Kolumbii przeżyło sześć osób, w tym trzech piłkarzy: obrońcy Neto i Alan Ruschel oraz bramkarz Follmann. Ponadto wśród ocalałych znalazło się dwoje członków załogi i jeden dziennikarz. Świat błyskawicznie obiegły zdjęcia rozbitego samolotu, zawodników, którzy cieszyli się z bramek i sukcesów. Kibiców, którzy zbierali się pod skromnym stadionem Arena Conda. Stadionem, który okazał się zbyt mały do tego, by rozegrać na nim drugi finałowy mecz Copa Sudamericana. Po spotkaniu w Kolumbii piłkarze i fani mieli udać się na rewanż do Coritiby, 400 kilometrów od domu.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

Lokomotiw Jarosław 1200F.jpg
Tragedie lotnicze, które wstrząsnęły światem sportu. Wydarzenia z Leicester wywołały wspomnienia innych katastrof

Kondolencje z całego świata

- Cuda się zdarzają - powiedział strażak uczestniczący w akcji ratunkowej. Mówił o Neto, który został wyciągnięty z wraku w momencie, gdy już nikt nie wierzył, że uda się odnaleźć jeszcze kogoś żywego. To życie udało się uratować, ale limit cudów był tego dnia bardzo ograniczony.

Wśród ofiar katastrofy jest m.in. znany z występów w Primera Division Cleber Santana. 35-letni Brazylijczyk spędził na Półwyspie Iberyjskim trzy lata jako piłkarz Atletico Madryt, ale na rok został wypożyczony do Mallorki. W Atletico rozegrał 63 spotkania, w Mallorce 40.

- To był dobry chłopak, na początku trochę nieśmiały. W podstawowym składzie znalazł się 27 razy, zdobył dla nas pięć bramek. Wyróżnił się w kilku spotkaniach, szczególnie w tym wygranym z Realem Madryt na Santiago Bernabeu - wspominał swojego podopiecznego ówczesny trener Mallorki Gregorio Manzano w rozmowie z hiszpańską "Marcą".

REKLAMA

Kondolencje spływały ze wszystkich zakątków piłkarskiego świata. Stosowne wpisy na portalach społecznościowych zamieścili m.in. reprezentanci Polski Arkadiusz Milik, Kamil Grosicki, Kamil Glik, Brazylijczyk Neymar, Argentyńczyk Lionel Messi, Belg Thibaut Courtois, Hiszpan Iker Casillas, Anglik David Beckham. Głos zabrali także działacze, m.in. prezydent FIFA Gianni Infantino, oraz kluby i instytucje sportowe. Piłkarze czołowych drużyn pamięć ofiar uczcili przed treningiem minutą ciszy.

Wzruszający gest wykonała ekipa finałowych rywali, czyli Atletico Nacional, która zaproponowała przyznanie trofeum drużynie Chapecoense. Podczas ceremonii losowania grup Copa Libertadores 2017 władze CONMEBOL uroczyście przekazały brazylijskiemu klubowi trofeum za wygranie Copa Sudamericana 2016, nagrodę fair play otrzymało zaś Atletico.

To nie pierwszy raz, kiedy katastrofa lotnicza pochłonęła życie tak dużej grupy sportowców. Do najtragiczniejszych należy wypadek z 6 lutego 1958 roku, kiedy zginęło ośmiu członków Manchesteru United. Nic nie zmieni tego, że każda z podobnych tragedii będzie wstrząsem nie tylko dla piłkarskiego świata.

REKLAMA

Ślepy traf w całej swojej potwornej sile zadecydował o tym, że tragedia dotknęła właśnie ten zespół. Maszyna, którą lecieli piłkarze Chapecoense , była wielokrotnie używana przez drużyny piłkarskie. Samolotem należącym do boliwijskiej spółki LaMia często latały na mecze rozgrywek kontynentalnych południowoamerykańskie kluby. Korzystała z niej również reprezentacja Argentyny, gdy wracała z wyjazdowego meczu eliminacji mistrzostw świata przeciw Brazylii. 

Rodziny piłkarzy i wszystkich innych pasażerów, tysiące kibiców pod stadionem, czy miliony na całym świecie, które czekały na najnowsze doniesienia o katastrofie - skali tej tragedii, jak i każdej podobnej, po prostu nie da się zmierzyć. I nie pozostanie bez reakcji. Chapecoense było jedną z tych rzeczy, które w liczącym nieco ponad 200 tysięcy mieszkańców mieście dawało radość. Zmieniła się ona w dojmujące poczucie straty.

W kolejnym sezonie zespół zaliczył historyczne zwycięstwo w Copa Libertadores, jednak trzy lata po tragedii Chapecoense spadło do drugiej ligi. Prezes zapowiedział wówczas, że klub wróci do elity silniejszy. 

REKLAMA

ps

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej