Mijają dwa lata od śmierci Andrzeja Matei

„Pewnego rodzaju dopingiem dla mnie była chęć poznania świata”. 5 marca 2019 roku zmarł Andrzej Mateja. Biegacz narciarski, uczestnik olimpiad w Cortina d’Ampezzo i Squaw Valley. Był członkiem sztafety, która zdobyła najwyższe miejsce w historii startów Polaków, na igrzyskach.

2021-03-05, 05:00

Mijają dwa lata od śmierci Andrzeja Matei
Zawody biegów narciarskich . Foto: kovop58/shutterstock.com

• Karierę rozpoczął na poniemieckich nartach.

• Cieśla z Kościeliska odbudowywał Warszawę.

• Uczestnik dwóch igrzysk olimpijskich.

• Ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Jako chłopiec garnął się do sportu

Ten wyjątkowy sportowiec przyszedł na świat w Kościelisku. Małej wiosce na zachód od Zakopanego. Cztery lata przed wybuchem II wojny światowej. W rodzinnej miejscowości ukończył szkołę podstawową. Już wtedy wiedział, że swoje życie zwiąże z biegami narciarskimi. Stało się to dzięki temu, że otworzono w Kościelisku klub narciarski. Oddział Sekcji Narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, której został zawodnikiem.

- Kończyłem już właściwie uczęszczanie do szkoły podstawowej, kiedy SN PTT zaczęła działać w Kościelisku. Brałem czynny udział w zawodach lokalnych dla dzieci, kiedy opiekę nad tą akcją pełnili Stanisław Karpiel, Ludwik Kotarba z Józefem Zubkiem z ramienia klubu. Jeździliśmy na nartach, chyba poniemieckich (…) startując w Kościelisku, Witowie i pod koniec zimy, gdzieś w Dolinie Miętusiej w biegach, skokach i zjazdach - wspominał Mateja dziecięce zauroczenie sportami zimowymi na z-ne.pl.

Z własnego wyboru przerwał karierę na kilka lat

Mateja po skończeniu szkoły podstawowej rozpoczął naukę w zawodzie cieśli. W tamtych czasach był to wyjątkowy fach. Praktycznie cały kraj należało jak najszybciej odbudować. Liczyły się każde ręce. Pan Andrzej odpowiedział na apel komunistycznych władz „Cały naród buduje swoją stolice”. Wyjechał do Warszawy mając zaledwie szesnaście lat. Wrócił po dwóch latach. Natychmiast zajął się sportem.

REKLAMA

Sukcesy przyszły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki

Pierwszym poważnym tytułem jaki wywalczył, było wicemistrzostwo Polski juniorów. Dzięki temu sukcesowi został zakwalifikowany do grupy przygotowywanej na igrzyska we włoskim Cortina d’Ampezzo. Sportowcami zajęli się najlepsi trenerzy w tamtych czasach. Józef Zubek oraz Tadeusz Kaczmarczyk. W próbie przedolimpijskiej udało się Matei osiągnąć minimum. Tym samym został członkiem reprezentacji naszego kraju na igrzyska.

- Pewnego rodzaju dopingiem dla mnie była chęć poznania świata i ambicja utrzymania się w czołówce” - tak pan Andrzej ocenił swoją motywację do osiągania jak najlepszych wyników.

VII zimowa olimpiada we włoskich Alpach w 1956

Dla 21 letniego młodzieńca było to spełnieni marzeń. Został zgłoszony do wzięcia udziału w wyścigu na 15 kilometrów oraz do sztafety 4 razy 10 kilometrów. W zawodach indywidualnych pokazał się z jak najlepszej strony. Zajął 23. miejsce, ze stratą czterech minut i trzech sekund do zwycięzcy Norwega Hallgeira Brendena. W stawce czterech Polaków był na drugim miejscu. Lepszy był od niego był tylko Tadeusz Kwapień, który w klasyfikacji generalnej uplasował się na 16 pozycji.

Liczyliśmy po cichu na bardzo dobry wynik w sztafecie. Niestety biegnący na pierwszej zmianie Józef Rybuś złamał nartę na jednym ze zajazdów. To spowodowało, ze straciliśmy dystans do czołówki i ostatecznie zajęliśmy 9. miejsce. Polska biegła w następującym składzie: Rybuś, Józef Gąsienica Sobczak, Kwapień oraz na ostatniej zmianie Mateja.

REKLAMA

VIII zimowa olimpiada w dalekiej Ameryce

W roku 1960 odbyły się następne igrzyska. Tym razem w Squaw Valley w Stanach Zjednoczonych. Mateja jechał na nie już jako doświadczony narciarz. Trenerzy postanowili wystawić go do dwóch biegów indywidulanych oraz do sztafety. Na dystansie 15 kilometrów zajął najsłabsze miejsce z grona czterech Polaków, którzy startowali. Był dopiero 43, ze stratą ponad 6 minut do zwycięzcy Norwega Hakona Brusveena. W dwa razy dłuższym wyścigu było już zdecydowanie lepiej. Uplasował się na 23 pozycji. Od złotego medalisty Szweda Sixtena Jernberga był wolniejszy o ponad 10 minut. Największy sukces przyszedł w sztafecie.

Na pierwszej zmianie biegł Mateja. Wywalczył dla naszej drużyny piąte miejsce. Miał tylko minutę i 19 sekund straty do późniejszych mistrzów olimpijskich Finów. Drugi z Polaków, Ryszard Rysula wyprzedził na trasie Szwedów. Szykowała się wielka niespodzianka. Niestety biegnący później Józef Gut Misiaga a po nim Kazimierz Zelek nie utrzymali tak szaleńczego tempa. Ostatecznie Polska zajęła szóstą lokatę.

Przybiegliśmy na linię mety nieco ponad siedem minut po Finach. Niemniej wynik ten jest najlepszym w historii występów sztafety naszego kraju na igrzyskach. Czekamy na pogromców tego sukcesu już ponad 60 lat.

Po zakończeniu ścigania wstąpił w szeregi Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego

Jeszcze jako czynny sportowiec został ratownikiem kandydatem. Dwa lata po powrocie z USA złożył Przysięgę Ratowniczą. W 1988 roku został instruktorem Ratownictwa Górskiego. Wziął udział w 208 wyprawach ratunkowych. Zwiózł ze stoków ponad 300 poszkodowanych narciarzy.
Zmarł 5 lat temu, 5 marca 2019 roku.

REKLAMA

"

ZMARŁ ANDRZEJ MATEJA „STRYK” Z głębokim żalem zawiadamiamy, że w dniu 5 marca 2019 roku w wieku 83 lat zmarł nasz...

Opublikowany przez Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe - TOPR Środa, 6 marca 2019

„Cześć Jego Pamięci. Bliskim zmarłego i ratownikom TOPR składamy serdeczne wyrazy głębokiego współczucia” tej treści komunikat ukazał się na ratownictwogorskie.eu.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej