KSW 59: Pudzianowski nie boi się wielkich rywali

2021-03-20, 07:50

KSW 59: Pudzianowski nie boi się wielkich rywali
Mariusz Pudzianowski. Foto: http://pudzian.pl/screen

Najbliższy przeciwnik Mariusza Pudzianowskiego mimo imponujących warunków fizycznych nie będzie ani jego najtrudniejszym ani nawet największym w historii. Z takimi wyzwaniami "Pudzian" mierzył się już na początku kariery w MMA.

"Pudzian" rozkręcił interes

Zmiana Dyscypliny przez Dominatora odbiła się szerokim echem w świecie sportu. Najbardziej utytułowany strongman w historii był rozpoznawalny za oceanem i jego pierwsze kroki w sztukach walki z uwagą śledzono nie tylko w Polsce.

Powiązany Artykuł

Michal_Wlodarek.jpg
KSW 59: Michał Włodarek - Darko Stosić, elektryzujące starcie w królewskiej wadze. Będzie szybki nokaut?

"Pudzian" za nowy sport wziął się w swoim stylu - na 100 procent i bez odpuszczania. Debiut z Marcinem Najmanem na KSW 12 pamięta każdy fan. Nie z powodu wysokiego poziomu – dla Mariusza było na to za wcześnie, a jego rywal, choć akurat nie była to jedna z jego pożegnalnych walk, nigdy nie prezentował odpowiednich umiejętności. Tamto starcie to kamień milowy w dziejach polskiego MMA.

Gale KSW zaczęli śledzić nie tylko zainteresowani dyscypliną. Ludzie zbierali się na oglądanie "Pudziana", a spekulacje dotyczące jego kolejnego wejścia do ringu stały się tematem rozmów na równi z polityką czy serialami. Sami zawodnicy niejednokrotnie zauważają, że to od debiutu "Dominatora" ich położenie zaczęło się systematycznie zmieniać na lepsze.

Zainteresowanie ludzi przyciągnęło kibiców, sponsorów, telewizja już była. Fighterzy otrzymywali coraz większe pieniądze mogąc dzięki temu w pełni poświęcić się treningom i podnosić poziom sportowy.

Federację zaś było stać na zatrudnianie coraz lepszych zawodników. Słynne low-kicki Pudzianowskiego z jego debiutu to także przy okazji jeden wielki kop dla KSW i całego MMA nad Wisłą.

Wyprawa za ocean

Ten wzrost zainteresowania zauważono też w USA. Był rok 2010 i UFC, choć miało dominującą pozycję, to jeszcze nie tak bardzo jak dziś. Osieroceni przez legendarną japońską federację PRIDE zawodnicy trafili nie tylko pod skrzydła Dany White’a ale też do Strikeforce, a wielu z nich pozostawało wolnymi agentami.

Dawało to możliwość stworzenia całkiem ciekawej karty walk na jednorazowo organizowaną galę. We współpracy z koreańską federacją Moosin na taki krok zdecydowali się Corey Fischer i Eric Esch bardziej znany jako Butterbean.

21 maja w Worcester odbyło się wydarzenie pod nazwą Moosin: God of Martial Arts. Zawalczyć mieli m.in. doświadczeni Travis Lutter czy Yves Edwards, ale organizatorzy nie ukrywali, że główną atrakcją jest "Pudzian". Jego rozpoznawalność miała znacząco podnieść sprzedaż pay-per-view. Nawet bardziej niż osoba rywala.

Dwie walki w 14 dni

Tim Sylvia to już wtedy były podwójny mistrz UFC. Przewaga doświadczenia ogromna, zważywszy, że "Pudzian" miał się z nim zmierzyć pięć miesięcy po debiucie. Problemem był też termin – dwa tygodnie wcześniej podczas KSW 13 Polak przewalczył pełny dystans z Japończykiem Yusuke Kawaguchim. Już tam pod koniec słaniał się na nogach.

Zresztą kwestia kondycji "Pudziana" to chyba najczęściej poruszany temat w początkach jego kariery.

Dwa tygodnie na regenerację, w międzyczasie podróż za ocean no i rywal z zupełnie innej półki. Z drugiej strony unikalna możliwość zdobycia doświadczenia i pieniędzy. Dużych pieniędzy, ale do tego jeszcze wrócimy.

"Pudzian" złotousty

Przed walką "Dominator" dał się poznać z kilku wypowiedzi, których styl, o ile znany nad Wisłą, dla Amerykanów mógł być pewnym zaskoczeniem.

O rywalu:
Wielki jest, ale tacy łatwo i szybko padają. Jest cięższy od mnie, ale takich to ja się nie boję, są zbyt wolni, obiegnę go dwa razy dookoła zanim zrobi choćby jeden ruch. Widzę, że już brakuje mu tego, co ja mam teraz myśląc o MMA – głodu walki.

O różnicy doświadczenia:

To jest piękno tego sportu. Nie wyszedłbym do walki z mistrzem świata w boksie, nie biłbym się w K-1, ale tutaj to coś zupełnie innego. Jestem bardzo silny i szybszy, jak go tylko powalę na matę to go zatłukę, nie ma siły, nie wstanie. Jak podawaliśmy sobie ręce to czułem, że nie jest nabity, jest wielki i miękki, będzie w co uderzać.

O swojej przyszłości:

Za półtora roku, może za dwa lata chcę być mistrzem świata, powalczyć nawet z Fedorem. Na razie by mi urwał łeb, ale za dwa lata możemy wejść do klatki. Wspomniany Fedor Emelianenko – niestety na zawsze pozostanie po za zasięgiem.

Były mistrz za mocny

Podobnie w maju 2010 Tim Sylvia. Jak się można było domyślać przewaga doświadczenia i kondycji zrobiła swoje. Od drugiej minuty walki Pudzian desperacko łapał przeciwnika za spodenki i został nawet upomniany przez sędziego. Przewaga rywala rosła z każdą chwilą i Polak poddał się na początku drugiej rundy.

Nie można mu jednak odmówić, że zrobił tyle, ile na tamten moment był w stanie. Kilka miesięcy naprzeciw kilkunastu latom treningu.

Na tej samej gali wystąpiła inna ówczesna i obecna gwiazda KSW – Łukasz Jurkowski. Dla niego motywacja finansowa była najmniej ważna:

- Kiedy dostałem propozycję walki na gali Moosin, nawet nie specjalnie interesowały mnie warunki finansowe. W jakimś stopniu udało mi się spełnić marzenie o walce w USA, w klatce, z dozwolonym łokciem. Do tej pory wszystkie walki toczyłem w ringach. Organizacja chciała zatrudnić zawodnika MMA z backgroundem Taekwon-do, więc dosyć szybko trafili do mnie. Przed samą galą rywal zmieniał mi się kilka razy, ale byłem tak zdeterminowany do walki, że mogli by tam postawić i Chucka Liddela – wspomina Juras.

Fortuna dla "Pudziana", drobne dla Miocicia

Właśnie korzystając z łokcia Polak znokautował swojego koreańskiego rywala. Dostał za to 3.500 dolarów. Najwięcej zarobił oczywiście "Pudzian" – 110.000. Ponad dwukrotnie mniej otrzymał jego rywal – Tim Sylvia – przypomnijmy – były podwójny mistrz UFC. To pokazuje jak rozpoznawalną postacią jest Mariusz za oceanem.

A skoro już przy zarobkach jesteśmy. Na Moosin – God of Martial Arts wystąpił też pewien Amerykanin chorwackiego pochodzenia. W pojedynku otwierającym galę zaserwował swojemu przeciwnikowi szybki nokaut i otrzymał za to 2.000 dolarów uwzględniające premię za wygraną. Ten młodzian to Stipe Miocić, dziś mistrz UFC w królewskiej kategorii. Tamtego dnia "Pudzian" zarobił 55x więcej od niego.

Butterbean odrabia straty w Polsce

Epilog amerykańskich wojaży Polaków nie był zbyt radosny. Przynajmniej dla organizatorów wydarzenia. Gala sprzedała się fatalnie przynosząc ogromne straty.

Być może dlatego jeden z jej pomysłodawców – Eric Esch – postanowił nieco odrobić i został kolejnym rywalem "Pudziana" na KSW 14. Kibice zapamiętali go głównie z ogromnej nadwagi, która poskutkowała niecodzienną sytuacją na ważeniu – wadze zabrakło skali. Walka była krótka bo Butterbean szybko odklepał ciosy w parterze.

KSW zweryfikuje?

Kiedy jednak mówimy o 140 kg Serigne Ousmane Dia należy pamiętać, że taki rozmiar na "Pudzianie" nie zrobi wrażenia. Esch na wagę wniósł na pewno ponad 200 kg. Polak będzie miał też ogromną przewagę doświadczenia. To jego 21 walka w MMA. Rywal ma dwie, obie wygrane. Gdy jednak spojrzymy do rekordów jego ofiar, to nie znajdziemy tam ani jednej wygranej w karierze.

Pudzianowski będzie prawdziwą weryfikacją dla senegalskiego "Bombardiera". Oby negatywną.


KSW – 59 – karta walk

Mariusz “Pudzian” Pudzianowski – Serigne Ousmane „Bombardier” Dia (walka wieczoru
Antun Račić – Sebastian Przybysz (walka o mistrzowski pas w kategorii koguciej)
Damian Janikowski – Jason Radcliffe
Michał Włodarek – Darko Stošić
Krystian Kaszubowski – Michał Pietrzak
Łukasz Rajewski – Konrad Dyrschka
Adrian Bartosiński - Lionel Padilla
Sebastian Rajewski – Savo Lazić
Cyprian Wieczorek – Patryk Likus

/MK

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej