KSW 59: Pudzianowski zwija żagle? Dobór ostatnich rywali sugeruje, że aspiracje to już przeszłość

Mariusz Pudzianowski na KSW 59 zapisał no koncie kolejną wygraną. Od debiutu "Pudzian" jest kołem zamachowym KSW i całego MMA w Polsce, ale to klasa jego rywali zawsze wyznaczała etap na jakim znajduje się jego kariera. Gdzie były strongman znajduje się po starciu z rywalem, który na co dzień jest m.in. ochroniarzem Marcina Gortata? 

2021-03-21, 10:43

KSW 59: Pudzianowski zwija żagle? Dobór ostatnich rywali sugeruje, że aspiracje to już przeszłość
Mariusz Pudzianowski. Foto: Wiki Commons/CC BY-SA 1,0

"Myślałem, że to żart”

Właścicielom organizacji KSW – Martinowi Lewandowskiemu i Maciejowi Kawulskiemu - należą się wielkie słowa uznania za szybką wymianę rywala dla "Pudziana" i uratowanie walki wieczoru. Nie jest łatwo znaleźć chętnego na starcie „last minute” z „Pudzillą”.

Powiązany Artykuł

Głowacki.jpg
Krzysztof Głowacki padł na deski, Boniek wywołał burzę: to był wyjazd po kasę

Główne danie sobotniej gali pod względem sportowym nikogo jednak nie zachwyciło.

Milanović próbował zaatakować, zepchnął Polaka pod siatkę, jednak były strongman szybko wyszedł z opresji, sprowadził rywala do parteru i tam zakończył walkę potężnymi ciosami.

Nikola Mladenović wytrzymał być może nawet krócej niż myślał nad podpisaniem kontraktu. Trudno wymagać by był dobrze przygotowany do walki z najsilniejszym człowiekiem świata, o której dowiedział się kilka godzin wcześniej. 

REKLAMA

- Przyjechałem na galę, by stać w narożniku Savo Lazicia. I już na hali podszedł do mnie Martin Lewandowski, współwłaściciel KSW, i spytał, czy chce się bić z Mariuszem. Myślałem, że to żart, ale spojrzałem na jego minę i była poważna – zdradza kulisy niespodziewanej propozycji Serb, który na co dzień jest m.in. ochroniarzem Marcina Gortata i dla którego był to absolutny debiut w KSW. 

Niezależnie od przebiegu pojedynku należą mu się jednak słowa uznania za odwagę.

Nie sposób przeoczyć przy tym jeszcze jednego – obaj przeciwnicy – niedoszły i ten, z którym Pudzianowski ostatecznie wszedł do klatki, nie mieli być dla niego wielkim wyzwaniem sportowym. Zresztą w jego trwającej już 12 lat karierze w MMA jest więcej takich przykładów.

„Kłopoty Najmana”

Na początek łatwe zwycięstwo, które napędziło zainteresowanie. Słynne „kłopoty Najmana” na KSW 12 zwiastowały nadejście nowej ery w polskim MMA. "Pudzian" do kolejnej dyscypliny wszedł z przytupem i szybko okazał się jej kołem zamachowym. Zainteresowanie kibiców i sponsorów poprawiło sytuację wielu zawodników, dotychczas często, jak np. Jan Błachowicz, dorabiających np na bramkach w dyskotekach.

REKLAMA

Dopiero druga walka była dla byłego strongmana zetknięciem z prawdziwym MMA. Na KSW 13 pokonał kontrowersyjną decyzją doświadczonego Japończyka Yusuke Kawaguchiego. Pudzianowski był gotowy na poważne wyzwania, a przynajmniej tak mu się wydawało:

- Za półtora roku, może za dwa lata chcę być mistrzem świata, powalczyć nawet z Fedorem. Na razie by mi urwał łeb, ale za dwa lata możemy wejść do klatki – w krótkim czasie planował nawet walkę z „Ostatnim Carem”.

Dwa tygodnie po KSW 13 przyszło największe sportowe wyzwanie w karierze Pudzianowskiego. Jedyny raz do tej pory walczył wtedy w Stanach Zjednoczonych a za rywala miał byłego dwukrotnego mistrza UFC – Tima Sylvię. Ten okazał się za mocny, jasno dając Mariuszowi do zrozumienia, że sukcesów w mieszanych sztukach walki nie odnosi się po roku treningów.

Brytyjski żart

Skoro więc nie udało się zawojować Ameryki, to czas na ostrożniejszy dobór przeciwników. Na kolejne gale KSW zapraszano zatem postaci uznane w świecie MMA ale dawno po tzw. „prime time”. Bob Sapp i Eric „Butterbean” Esch ze swojej roli wywiązali się doskonale – po przyjęciu kilku ciosów nie wykazywali ochoty do kontynuowania pojedynku. Za to James Thompson spłatał "Pudzianowi" figla. I to dwukrotnie. Najpierw w maju 2011 roku wygrał przez duszenie trójkątne, by pół roku później po niesławnym rewanżu i pomyłce na kartach sędziowskich wywołać skandal na KSW 17.

REKLAMA

- It’s a f…ng joke! – krzyczał wściekły Brytyjczyk.

Marsz w górę "Pudziana"

Etap bardziej medialnych, ale słabszych sportowo przeciwników Mariusza zakończył były zawodnik UFC Sean McCorkle. Tu też potrzebny był rewanż. Amerykanin najpierw poddał Polaka kimurą, by w rewanżu przegrać przez decyzję. Zwycięstwo nad pogromcą m.in. Marka Hunta do dziś jest chyba tym o największej wartości sportowej w rekordzie Pudzianowskiego.

Kolejne również miały swoją wymowę. Najpierw Oli Thompson – obaj mierzyli się już w zawodach strongmanów. W klatce górą był ponownie Polak.

Pokonanie Pawła Nastuli pół roku później to oczywiście również wielki wyczyn, trzeba jednak pamiętać, że nasz mistrz olimpijski był już wówczas daleki od dawnej fizycznej formy.

REKLAMA

W kolejnej walce nastąpił prawdziwy boom. Do Polski przyjechał Rolles Gracie – przedstawiciel słynnej rodziny, która wymyśliła i od lat doskonali brazylijskie ju-jitsu. Nie tylko nad Wisłą zastanawiano się co wyjdzie ze starcia mistrza parteru z najsilniejszym człowiekiem świata. Wyszedł nokaut, który do dziś jest wizytówką "Pudziana" i całego KSW.

Ex-kickbokserzy za mocni

Cztery wygrane z rzędu i to z przeciwnikami o uznanych nazwiskach i większym doświadczeniu. To robiło wrażenie i nawet temat numer jeden w początkach kariery "Pudziana" – kondycja – powoli schodził na dalszy plan. Jasne było, że kolejnym rywalem nie może już być 200-kilowy weteran czy gwiazda reality show.

Kolejne dwa starcia okazały się bolesną weryfikacją. Dawni kickbokserzy – Peter Graham i Marcin Różalski przerwali sen Pudzianowskiego o tytule mistrzowskim wagi ciężkiej. Choć nie na zawsze. Zwłaszcza jednak porażka z "Różalem" skłaniała do refleksji – słynący z agresywnej stójki i raczej ignorancji wobec walki w parterze Płocczanin wygrał duszeniem gilotynowym.

Pretendent do pasa

To był wyraźny sygnał, że czas zwolnić. Następnymi rywalami "Dominatora" zostali raper „Popek” oraz Tyberiusz Kowalczyk – znajomy z zawodów strongman, również próbujący sił w MMA, ale z dużo mniejszym doświadczeniem.

REKLAMA

Zarówno pokonanie ich obu przed czasem, jak i większościowa decyzja w kolejnej walce – z Jay'em Silvą - nie dawały jasnej odpowiedzi co do miejsca, jakie w hierarchii wagi ciężkiej w KSW zajmuje Pudzianowski.

Tej miała dostarczyć gala KSW 44 i pojedynek z byłym mistrzem Karolem Bedorfem.

- Chciałbym bić się pełne trzy rundy i pokazać, że stać mnie na wiele i żeby ludzie powiedzieli. "No, Pudzian coś potrafi”!”. Ale nie ma ludzi odpornych, są tylko źle trafieni i może trafimy właśnie na złą porę Karola i 10 sekund, 20 i do widzenia! Chcę żeby było na co popatrzeć, to by mi wystarczyło – przed walką nie brakowało optymizmu.

W klatce mieliśmy jednak szybką weryfikację w niecałe dwie minuty. Pojedynek był oficjalnym eliminatorem do starcia z mistrzem – Philem de Friesem. Choć "Pudzian" przegrał, to należy zauważyć, że chyba jedyny raz był wówczas na poważnie brany jako pretendent do pasa. Nie atrakcja mająca podnieść oglądalność, a prawdziwe zagrożenie dla czołówki kategorii ciężkiej.

REKLAMA

Jeszcze 3 – 4 walki

Kolejna porażka w pierwszej rundzie – przez kontuzję z Szymonem Kołeckim ostatecznie położyła kres mistrzowskim aspiracjom Mariusza. Wygrana nad Erko Junem to powrót do czasów kiedy klasa sportowa rywali była mniej ważna od ich rozpoznawalności. Bośniacki trener personalny wcześniej pokonywał tylko polskich celebrytów.

Również Serigne Ousmane Dia miał być swego rodzaju ciekawostką. Ważący 150 kg „Bombardier” z Senegalu – brzmi nieźle. Jednak dwie walki w MMA mimo 44 lat na karku to niezbyt imponujący dorobek.

- Zostały mi jeszcze 3-4 walki. Trzeba zrobić miejsce młodym – "Pudzian" jasno stawiał sprawę przed KSW 59.

Dobór ostatnich rywali sugeruje, że aspiracje mistrzowskie zostały już odłożone na dalszy plan. Ciężko bowiem spodziewać się by ktokolwiek dostał szansę walki o pas po pokonaniu trenera personalnego  lub 44-latka bez większego doświadczenia w MMA.

REKLAMA

Po emocje, nie tytuły

Patrząc na świetną formę fizyczną "Pudziana" łatwo zapomnieć, że on sam ma już 43 lata. Swoje zrobił – i to w niejednym sporcie. Wyniósł MMA w Polsce na wyższy level. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich sportowców na świecie.

W swojej bogatej karierze spróbował zdobyć pas KSW. Nie udało się, ale w kilku ostatnich walkach wciąż może dostarczyć kibicom niezapomnianych emocji. Nie należy się chyba jednak spodziewać, aby jego rywalami byli w nich czołowi zawodnicy europejskiej czy polskiej sceny MMA.

Wyniki walk gali KSW 59:

+120,2 kg/+265 lb: Mariusz Pudzianowski (14-7-1NC, 9 KO) pokonał Nikolę Milanovicia (0-1) przez TKO (ciosy w parterze) w pierwszej rundzie

61,2 kg/135 lb: Sebastian Przybysz (8-2, 4 KO, 1 SUB) pokonał Antuna Racicia (25-9-1, 13 SUB) jednogłośną decyzją sędziów - walka o pas mistrza kategorii koguciej

83,9 kg/185 lb: Damian Janikowski (6-3, 4 KO, 1 SUB) pokonał Jasona Radcliffe'a (16-8, 10 KO, 4 SUB) przez TKO (ciosy w parterze) w drugiej rundzie

REKLAMA

77,1 kg/170 lb: Michał Pietrzak (10-4, 3 KO, 2 SUB) pokonał Krystiana Kaszubowskiego (9-2, 2 KO, 1 SUB) niejedngołośną decyzją sędziów

120,2 kg/265 lb: Darko Stošić (14-4, 9 KO, 1 SUB) pokonał Michała Włodarka (8-3, 4 KO, 1 SUB) przez TKO (cios w parterze) w drugiej rundzie

70,3 kg/155 lb: Łukasz Rajewski (11-6, 5 KO, 2 SUB) pokonał Konrada Dyrschkę (11-2, 6 KO, 1 SUB) jednogłośną decyzją sędziów

77,1 kg/170 lb: Adrian Bartosiński (10-0, 7 KO) pokonał Lionela Padillę (8-2, 2 KO, 5 SUB) przez TKO (ciosy w parterze) w trzeciej rundzie

REKLAMA

70,3 kg/155 lb: Sebastian Rajewski (10-6, 4 KO) pokonał Savo Lazicia (10-6, 5 KO, 1 SUB) jednogłośną decyzją sędziów

65,8 kg/ 145 lb: Patryk Likus (1-0) pokonał Cypriana Wieczorka (0-1) jednogłośną decyzją sędziów

Czytaj także:

MK

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej