Izabela Marcisz dla Polskiego Radia: ten rok dość mocno sprowadził mnie na ziemię

Teraz cieszę się, bo trenuję w grupie z Justyną. Mimo że jestem wpisana do grupy głównej trenera Bauera, to moją trenerką jest Justyna i realizuję jej plan treningowy - mówi w rozmowie z Polskim Radiem Izabela Marcisz. Podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich w Pekinie, była najczęściej startującą reprezentantką Polski. Wystąpiła we wszystkich sześciu konkurencjach w biegach narciarskich, zajmując m.in. szesnaste miejsce w skiathlonie i dziewiąte w sprincie drużynowym wraz z Moniką Skinder.

2022-07-01, 12:08

Izabela Marcisz dla Polskiego Radia: ten rok dość mocno sprowadził mnie na ziemię
Izabela Marcisz była gościem Andrzeja Grabowskiego w "Kronice sportowej" w Programie 1 Polskiego Radia. Foto: FORUM/Marcin Szkodzinski

Ma 22 lata, na koncie złoto młodzieżowych mistrzostw świata i trzy medale mistrzostw świata juniorów. A do tego opowiada ciekawie o biegach i nie tylko. Izabela Marcisz była gościem Andrzeja Grabowskiego w "Kronice sportowej" w Programie 1 Polskiego Radia.

ANDRZEJ GRABOWSKI: Iza, co Ci zostało w pamięci z tych igrzysk w Pekinie? Nie mówię teraz o sporcie.

IZABELA MARCISZ: Zapach. Myślę, że zapach, którego nie mogę się pozbyć z ubrań. I jestem pewna, że on długi czas będzie jeszcze w mojej szafie. To jest taka pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy – ten moment kiedy wchodzi się na stołówkę i po prostu jest potężny odór tej chemii i tego wszystkiego. I w momencie kiedy wracasz do pokoju, to każdy wiedział, że byłeś na stołówce.

A tak sportowo myśląc – to chyba te igrzyska pewnie po części też Cię zbudowały, prawda?

No na pewno wpłynęło to na jakąś zmianę - też myślę, że w moim zachowaniu i w obyciu, a przede wszystkim dały mi ogromne doświadczenie. Było ciężko na tych igrzyskach, ale wydaje mi się, że takie trudne sytuacje budują i dają więcej doświadczenia niż te chwile chwały.

Pamiętam naszą pierwszą rozmowę na igrzyskach, po 16. miejscu. I pamiętam, że gdy spytałem Cię o sytuację w kadrze, o to – nazwijmy to – odłączenie się od niej, to powiedziałaś, że może kiedy indziej się do tego wróci. To może kiedy indziej do tego wróćmy, czyli teraz. Dlaczego trochę odłączyłaś się od tej kadry? No i dlaczego Justyna Kowalczyk i Aleksander Wierietielny?

Nie wiem, czy jest w sumie sens do tego wracać. Myślę, że nie ma co ruszać pewnych rzeczy, bo to już zamknięty etap. Mogę jedynie powiedzieć tyle, że w sumie od początku mówiłam, że chcę z nimi pracować. Na tamten moment nie było to możliwe. Teraz cieszę się, bo trenuję w grupie z Justyną. Mimo że jestem wpisana do grupy głównej trenera Bauera, to moją trenerką jest Justyna i realizuję jej plan treningowy. Także trener Aleksander jest na większości treningów, w sumie to on też głównie dogląda mnie, więc bardzo się cieszę, że są razem. No i także plan aktualnie realizuję z moją siostrą, jest też fizjoterapeuta. Dbają o mnie i bardzo się cieszę, ale nie mówię, że jest to łatwe. Jest to dosyć wymagające i trudne, ale lepiej tak niż inaczej.

REKLAMA

Słowenka Anamarija Lampic przeniosła się do biathlonu, wcześniej przeszła tam Szwedka Stina Nilsson, jeszcze wcześniej Niemka Denise Herrmann. A jak tak dodamy sobie klocek do klocka… Justyna Kowalczyk działa w biathlonie - były propozycje, żebyś tam się wybrała?

Gdyby te wszystkie równania były takie łatwe… (śmiech) to myślę, że nie byłoby niewiadomych na świecie, tylko wszystko moglibyśmy wyliczyć. Na ten moment jestem biegaczką narciarską. Justyna prowadzi mnie jako biegaczkę narciarską i na ten moment tak zostaje, ale owszem – tymi informacjami, że dziewczyny przeszły do biathlonu – myślę, że cały świat był zaskoczony. Jak to będzie – nie wiem, zobaczymy. Na ten moment trenuję na ile będę miała stworzone do tego warunki i możliwości, bo, tak jak mówię, jest trudno i nie do końca mam możliwość spełniania planu treningowego tak jak to robiłam w zeszłych latach. Jeśli chodzi o to – jest troszkę ograniczeń. Zobaczymy na ile będę miała stworzona te wszystkie warunki i będę mogła je spełniać, ale na ten moment jestem w biegach narciarskich.

To też pewnie dość istotne pod kątem być może budowania swojego małego zespołu na przyszłość – coraz więcej tych sponsorów się pojawia? Pytają po igrzyskach – dzień dobry, Pani Izo, jesteśmy zainteresowani?

Gdzieś tam kilka spraw jest otwartych, o które oczywiście też muszę zadbać i się nimi zainteresować. Na pewno jest to dość trudny czas po pandemii itd., ale nie ma co narzekać. Bardzo cieszę się, że jestem w wojsku, bo to dla mnie też duży zaszczyt i ułatwienie, że jestem sportowcem Wojska Polskiego i że mam ten etat. To bardzo fajne i przede wszystkim, że na igrzyskach mogłam reprezentować kraj jako żołnierz – nie tylko jako olimpijka, ale też występowałam tam jako szeregowa. To jest super i to też na pewno bardzo duża pomoc dla mnie.

Pamiętam – rozmawialiśmy chyba w październiku czy listopadzie. Mówiłaś, że tak, że rzeczywiście ludzie Cię coraz bardziej rozpoznają, że już wiedzą kim jesteś. To powiedz jak to wygląda po igrzyskach? Bo igrzyska tym bardziej "pompują" sportowca.

Kurczę, nie wiem, czy tak na to zwracam uwagę. Chyba ten rok dość mocno sprowadził mnie na ziemię i chyba uświadomiłam sobie, że to nie o to w tym wszystkim chodzi, żeby być na tyle rozpoznawalnym czy żeby być jakąś gwiazdą. Gdzieś tam to na pewno poszło do góry i jest troszeczkę inaczej, ale ja też chyba sobie tak nie zdaję sprawy do końca, że jestem faktycznie olimpijką. Te igrzyska olimpijskie były trochę inne niż sobie to wyobrażałam i może to jest ten powód. Oczywiście w sercu miałam super poczucie, że jestem na igrzyskach i walczę o jak najlepsze miejsca, ale kiedy tak się stanęło z boku i się patrzyło… praktycznie nic nie mogliśmy robić. Cały czas w tych maseczkach, cały czas jakieś obostrzenia, testy. Chyba sobie to trochę inaczej wyobrażałam i chyba z takim dziwnym przekonaniem wróciłam.

"

REKLAMA

Może dodajmy naszym słuchaczom, że tam było tak, że na drugą stronę ulicy trzeba było przejechać autobusem 20 minut, prawda?

(śmiech) Tak, dokładnie. Gdzie w sumie na trasę może były ze trzy kilometry, to my jechaliśmy prawie 40 minut. To było coś niesamowitego. Taki inny świat, ale tak jak mówię, to była naprawdę super lekcja i nie chciałabym jej chyba zmarnować właśnie jakimś takim rozpoznawaniem – nie chcę na to zwracać uwagi, bo wiem ile pracy w zeszłym roku w to wszystko włożyłam. I wiem… a może jeszcze nie wiem, ale wydaje mi się, że jestem świadoma ile pracy to jeszcze będzie kosztowało.

A co Ci powiedziała Justyna [Kowalczyk] po igrzyskach? Na co Cię uczulała? Przed czym ostrzegała?

Po igrzyskach? Jeżeli są jakieś sytuacje na bieżąco to raczej też staram się jej pytać, bo oczywiście jest ogromnie doświadczona i chyba miała do czynienia ze wszystkimi sytuacjami, które ja teraz będę przeżywała, więc chyba się nie boję zapytać i po prostu wiem, że zawsze mi odpowie i doradzi co ona robiła w takiej sytuacji, albo co ona by zrobiła. No, że trzeba pracować i tyle.

Ta Wasza więź jest teraz silniejsza niż wtedy kiedy widywałyście się na co dzień, pracując razem w grupie?

Nie wiem… nie wiem. Myślę, że na pewno jest silna, bo ten tryb, który teraz mamy jest dosyć wymagający, ale myślę, że to za wcześnie jeszcze, by określać takie rzeczy. Na pewno mam ogromny respekt i szacunek, a pytanie inne trzeba już skierować do Justyny.

Posłuchaj

Z Izabelą Marcisz rozmawiał Andrzej Grabowski (Program 1 Polskiego Radia) 8:19
+
Dodaj do playlisty

To jeszcze Cię spytam o to zrównanie dystansów. Co Ty o tym sądzisz, że będziecie biegały na 50 kilometrów?

No jak będzie trzeba, to się będzie biegać (śmiech), ale nie uważam, żeby to był zbytnio dobry pomysł, bo już w sumie igrzyska pokazały, że to chłopakom skrócili dystans, a nam niestety zostawili, gdzie warunki pogodowe były gorsze niż chłopcy mieli dzień wcześniej. No nie, ja mimo wszystko uważam, że to nie jest okej, ale jeśli taka będzie decyzja, to trzeba będzie się temu poddać, lecz jestem na nie.

REKLAMA

Jak nauczyłaś się znosić ten rygor przebywania poza domem przez 300 dni w roku? Jak to na Ciebie wpływa, jak się do tego odnosisz?

To jest sporo (śmiech). Ta zima była bardzo trudna, bo jak wyjechałam w listopadzie, to wróciłam pod koniec marca, ale to jest wpisane w życie sportowca, chyba trzeba się z tym pogodzić i nie narzekać na to. W sumie sama też szukam warunków do tego, żeby jednak być na tym obozie, bo wiem, że kiedy jest się w domu, to zawsze znajdzie się jakąś wymówkę. Oczywiście, staram się ich nie szukać, bo jak jestem w domu, to wiadomo, trzeba robić trening w tym okresie między obozami, ale też jestem takiego zdania, że sportowiec powinien być na obozie, w reżimie sportowym. Rozruch, dwa treningi dziennie, posiłki, bo w domu zawsze gdzieś się coś znajdzie, jakąś wymówkę.


Rozmawiał Andrzej Grabowski z Programu 1 Polskiego Radia


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej