Ekstraklasa: Wisła Płock spada z Ekstraklasy. Stal, Korona i Śląsk mogą świętować

Piłkarze Wisły Płock spadli z PKO BP Ekstraklasy. "Nafciarze" zagrali fatalny mecz w 34., kolejce sezonu i zasłużenie ulegli na wyjeździe Cracovii 0:3. Spadek płocczan oznacza, iż w najwyższej klasie rozgrywkowej zostają PGE FKS Stal Mielec, Korona Kielce i Śląsk Wrocław, które także były zagrożone spadkiem przed ostatnią kolejką rozgrywek.

2023-05-27, 20:05

Ekstraklasa: Wisła Płock spada z Ekstraklasy. Stal, Korona i Śląsk mogą świętować
Zawodnik Wisły Płock Jakub Rzeźniczak (C) podczas meczu ostatniej, 34. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy z Cracovią. Foto: PAP/Art Service

Piłkarze Wisły przegrali 0:3 z Cracovią i po siedmiu latach żegnają się ekstraklasą. Spadek płockiej drużyny to spora niespodzianka. "Nafciarze", prowadzeni przez słowackiego trenera Pavola Stano, zaczęli sezon w efektownym stylu i jeszcze po ośmiu kolejkach byli liderem. W tym roku spisywali się jednak fatalnie. Ostatnie zwycięstwo odnieśli 8 marca 1:0 z Wartą Poznań, a potem w jedenastu kolejnych meczach ponieśli osiem porażek i trzy razy zremisowali.

W Krakowie, podopieczni trenera Marka Saganowskiego, który niedawno zastąpił Stanę, musieli wygrać i liczyć na potknięcie Śląska Wrocław, Korony Kielce lub Stali Mielec. Saganowski ustawił więc zespół bardzo ofensywie, z dwoma napastnikami – Łukaszem Sekulskim i Bartoszem Śpiączką. W pierwszej połowie goście mieli jednak ogromne problemy z wypracowaniem sobie okazji strzeleckich.

Znacznie groźniejsze były ataki gospodarzy. W 5. minucie zagraną w pole bramkowe przez Karola Knapa piłkę wybił Jakub Rzeźniczak. Potem w polu karnym gości powstało spore zamieszanie, lecz Benjamin Kallman nie zdołał oddać strzału. W 26. minucie Michał Rakoczy dośrodkował z rzutu wolnego wprost na Virgil Ghita. Krzysztof Kamiński obronił jednak strzał Rumuna popisując się efektowną paradą. Za chwilę Ghita ponowie główkował, ale tym razem trafił piłką w poprzeczkę.

W 37. minucie było już 1:0 dla gospodarzy. Mateusz Bochank strzelił z ostrego kąta, Kamiński odbił piłkę, ale pod nogi Kanpa, który nie miał już problemów ze skierowaniem jej do siatki.

W przerwie meczu pożegnano trzech piłkarzy, którzy po tym sezonie odejdą z Cracovii: stopera Michala Siplaka, lewego obrońcę Kamil Pestka i bramkarza Karola Niemczyckiego.

Goście drugą połowę rozpoczęli podbudowani informacją z Warszawy, ale Legia objęła prowadzenie ze Śląskiem. W 57. minucie wypracowali sobie pierwszą znakomitą okazję. Po strzale Sekulskiego piłka zmierzała już do bramki, ale Ghita zdołał ją jeszcze zablokować.

W okresie rosnącej przewagi Wisła Cracovia wywalczyła rzut rożny. Po dośrodkowaniu Rakoczego, Ghita strzałem głową zdobył drugą bramkę. Goście jeszcze nie zdążyli ochłonąć po tym ciosie, gdy otrzymali kolejny. Tym razem celną główką popisał się Patryk Makuch.

Wisła nie była już w stanie odwrócić losów meczu, a gospodarze mogli zdobyć kolejne bramki. Najbliżej tego był Kacper Śmiglewski, po którego strzale w 90. minucie piłka odbiła się od słupka. Potem jeszcze Jewhen Konoplanka nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem.

Cracovia Kraków – Wisła Płock 3:0 (1:0).

Bramka: 1:0 Karol Knap (37), 2:0 Virgil Ghita (62-głową), 3:0 Patryk Makuch (65-głową).

Żółta kartka - Wisła Płock: Mateusz Szwoch, Łukasz Sekulski.

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 7 936.

Cracovia Kraków: Lukas Hrosso - Arttu Hoskonen, Jakub Jugas, Virgil Ghita - Cornel Rapa, Karol Knap (63. Jewhen Konoplanka) , Takuto Oshima (89. Bartłomiej Kolec), Mateusz Bochnak - Michał Rakoczy (89. Filip Rózga), Benjamin Kallman (63. Jani Atanasov), Patryk Makuch (80. Kacper Śmiglewski).

Wisła Płock: Krzysztof Kamiński - Martin Sulek (70. Igor Drapiński), Jakub Rzeźniczak, Adam Chrzanowski, Piotr Tomasik - Filip Lesniak (66. Dawid Kocyła), Mateusz Szwoch, Dominik Furman (76. Radosław Cielemęcki), Rafał Wolski (70. Krzysztof Janus) - Łukasz Sekulski, Bartosz Śpiączka (66. Marko Kolar).

***

Przed ostatnią kolejką Śląsk Wrocław nie był pewny utrzymania w ekstraklasie, więc zawodnicy trenera Jacka Magiery przyjechali do Warszawy z ważną misją do wykonania. Musieli utrzymać przewagę nad zajmującą 16. miejsce Wisłą Płock, która w tym samym czasie mierzyła się na wyjeździe z Cracovią.

Natomiast pewna drugiego miejsca Legia chciała dobrze zakończyć sezon przed własną publicznością i zrehabilitować się za porażkę z Lechią Gdańsk 0:1 w zeszły weekend. Na stadion przy ulicy Łazienkowskiej przyszło 24874 kibiców, więc frekwencja dopisała.

Piłkarze Śląska na początku meczu byli bardziej konkretni. W szóstej minucie John Yeboah przeprowadził indywidualną akcję, zaabsorbował obrońców Legii i podał do niekrytego Erika Exposito, który dał Śląskowi prowadzenie. Yeoboah już po chwili znów szarżował na bramkę Legii, ale Kacper Tobiasz obronił jego dwa strzały z bliskiej odległości.

Próby ataków piłkarzy Legii były mało konkretne, a Śląsk dobrze się bronił. W 19. min. Josue oddał strzał z pola karnego, lecz został zablokowany, a dobitka Bartosza Slisza była niecelna. Następnie Maik Nawrocki zdecydował się na uderzenie z dystansu, lecz piłka wylądowała na trybunie. W 25. minucie Maciej Rosołek główkował po rzucie rożnym wprost w bramkarz Śląska – Rafała Leszczyńskiego.

W 37. min. Rafał Augustyniak złożył się do strzału z 25 metrów. Piłka odbiła się od jednego z obrońców i zmyliła bramkarza Śląska, który musiał wyciągnąć piłkę z bramki. Legia poszła za ciosem i tuż przed przerwą wyszła na prowadzenie. Paweł Wszołek dograł ze do znajdującego się w polu karnym Macieja Rosołka, który skutecznie wykończył akcję.

Na początku drugiej połowy Augustyniak wykorzystał dośrodkowanie Josue z rzutu rożnego i z bliskiej odległości wpakował piłkę do bramki.

Około 64. minuty mecz musiał zostać przerwany ze względu na zbyt duże zadymienie, spowodowane odpaleniem rac przez kibiców Legii na trybunie północnej – Żylecie. Po wznowieniu gry wprowadzony z ławki rezerwowych Śląska Patrick Olsen uderzył z dystansu, ale Tobiasz odbił piłkę. Poźniej pomocnik Legii Igor Strzałek oddał celny strzał, lecz Leszczyński skutecznie interweniował.

Około 80. min. kibice Legii wystrzelili race w zielono-biało-czerwonych barwach i spotkanie ponownie zostało przerwane. Następnie zostały odpalone fajerwerki, co znowu doprowadziło do wstrzymania gry.

Po spotkaniu odbyła się ceremonia rozdania srebrnych medali dla sztabu trenerskiego i piłkarzy Legii za wicemistrzostwo Polski w sezonie 2022/23. Zawodnicy wykonali rundę honorową wokół stadionu. Ogłoszono też, że Josue przedłużył kontrakt z "Legionistami".

Legia w całych rozgrywkach zdobyła 66 pkt, czyli o dziewięć miej od Rakowa Częstochowa, który świętuje pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski.

Śląsk z dorobkiem 38 pkt zajął 15. miejsce i utrzymał się w ekstraklasie. Klub ze stolicy Dolnego Śląska zdobył o punkt więcej od Wisły Płock, która w 34. kolejce przegrała z Cracovią 0:3. "Nafciarze" w przyszłym sezonie będą występować w pierwszej lidze.

REKLAMA

Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 3:1 (2:1)

Bramki: 0:1 Erik Exposito (6), 1:1 Rafał Augustyniak (38), 2:1 Maciej Rosołek (44), 3:1 Rafał Augustyniak (49).

Żółta kartka - Legia Warszawa: Yuri Ribeiro, Artur Jędrzejczyk, Josue. Śląsk Wrocław: Petr Schwarz.

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów: 24874.

Legia: Kacper Tobiasz - Maik Nawrocki (46. Artur Jędrzejczyk), Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek, Bartosz Slisz (66. Patryk Sokołowski), Igor Strzałek, Josue Makana Baku - Maciej Rosołek (88. Jakub Jędrasik), Ernest Muci (66. Blaz Kramer)

Śląsk: Rafał Leszczyński - Martin Konczkowski, Łukasz Bejger, Diogo Verdasca (79. Konrad Poprawa), Victor Garcia - John Yeboah, Petr Schwarz (87. Adrian Łyszczarz), Michał Rzuchowski (65. Patrick Olsen), Matias Leiva (79. Dennis Jastrzembski), Piotr Samiec-Talar (78. Patryk Szwedzik)- Erik Exposito.

***

W sobotnim spotkaniu piłkarskiej ekstraklasy PGE FKS Stal Mielec pokonała na swoim stadionie Wartę Poznań 1:0 i pewnie utrzymała się w gronie najlepszych drużyn w Polsce.

Dwukrotni mistrzowie kraju (1973, 1976) przystępowali do spotkania ze świadomością, że aby pozostać w ekstraklasie – bez względu na wyniki innych spotkań – muszą z Wartą co najmniej zremisować. Od początku ruszyli do ataku i zdobyli gola w 24. minucie. Fryderyk Gerbowski ambitnie wbiegł w pole karne rywala, gdzie górną piłkę chciał przejąć Robert Ivanov. Zaatakowany przez młodzieżowca Stali gracz drużyny z Poznania upadł, a Gerbowski mając przed sobą Jędrzeja Grobelnego pewnie go pokonał.

Przy wyniku 1:0 inicjatywę przejęła Warta, ale w pierwszej połowie nie zagroziła bramce zespołu z Podkarpacia.

W 67. minucie groźnie uderzył Miłosz Szczepański, ale golkiper Stali był na posterunku. Z kolei w 80. minucie Adam Zrelak, będąc kilka metrów przed mielecką bramką nie trafił w piłkę.

W sobotę przez pierwsze 20 minut najbardziej zagorzali fani Stali nie prowadzili dopingu. Był to protest przeciwko postawie mieleckiego zespołu w trzech poprzednich meczach. Przez ten okres dobrze było słychać doping grupy ok. 20 fanów Warty.

REKLAMA

PGE FKS Stal Mielec - Warta Poznań 1:0 (1:0)

Bramki: 1:0 Fryderyk Gerbowski (24).

Żółta kartka - Warta Poznań: Kajetan Szmyt.

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów: 5 470.

PGE FKS Stal Mielec: Bartosz Mrozek - Maciej Wolski, Arkadiusz Kasperkiewicz, Mateusz Matras, Marcin Flis, Krystian Getinger - Fryderyk Gerbowski (60. Koki Hinokio), Alex Vallejo (83. Paweł Żyra), Piotr Wlazło, Maciej Domański (83. Mateusz Mak) - Rauno Sappinen (73. Mikołaj Lebedyński).

Warta Poznań: Jędrzej Grobelny - Kajetan Szmyt (60. Kamil Kościelny), Dimitris Stavropoulos, Robert Ivanov, Dawid Szymonowicz - Maciej Żurawski (61. Miłosz Szczepański), Michał Kopczyński (60. Niilo Maenpaa), Mateusz Kupczak, Konrad Matuszewski, Stefan Savic (71. Wiktor Kamiński) - Adam Zrelak (83. Jakub Paszkowski).

***

Piłkarze Korony Kielce wygrywając w Łodzi z Widzewem 3:0 przypieczętowali swoje utrzymanie w ekstraklasie na kolejny sezon. Drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia pożegnała się zaś z kibicami szóstą z rzędu porażką na własnym stadionie.

Oba zespoły, które w zeszłym roku wywalczyły awans do ekstraklasy, w ostatniej kolejce tego sezonu miały o co grać. Większa presja ciążyła na Koronie, która potrzebowała zwycięstwa, aby być pewna utrzymania się w elicie bez oglądania się na wyniki innych drużyn. Za to bardzo słabo spisujący się wiosną Widzew ze swoimi kibicami, którzy przez cały sezon regularnie wypełniali stadion przy al. Piłsudskiego, chciał pożegnać się wygraną, a przynajmniej uniknąć szóstej porażki z rzędu przed własną publicznością.

Od początku spotkania większą determinację widać było po stronie gości, którzy bardzo szybko objęli prowadzenie. Piłka po dość niepewnym piąstkowaniu Henricha Ravasa spadła pod nogi Kyryło Petrowa, który oddał mocny strzał, a po drodze do bramki Widzewa lot futbolówki zmienił jeszcze Dawid Błanik.

Łodzianie nie potrafili odpowiedzieć na stratę gola. Przed przerwą jedyną ciekawszą akcję stworzyli w 19. minucie, kiedy po dobrym zagraniu Patryka Stępińskiego w polu karnym Korony znalazł się Bartłomiej Pawłowski. Podanie najlepszego strzelca Widzewa zablokował jednak Miłosz Trojak.

Dużo lepsze wrażenie sprawiali piłkarze trenera Kamila Kuzery, którzy często zagrażali bramce Ravasa. Słowak uratował Widzew przed stratą drugiej bramki w 31. minucie, kiedy obronił groźny strzał z dalszej odległości Rumuna Ronaldo Deaconu. Chwilę później nie miał zaś problemu ze złapaniem lekkiego uderzenia głową Piotra Malarczyka.

Bramkarz gospodarzy nic nie mógł jednak zrobić w 40. minucie, kiedy po dośrodkowaniu Błanika, Mateusza Żyrę uprzedził Malarczyk i strzałem głową podwyższył prowadzenie Korony. Kielczanie mogli schodzić na przerwę w jeszcze lepszych nastrojach, bo przed stratą kolejnego gola drużynę Niedźwiedzia uratowała poprzeczka.

Na początku drugiej połowy grę gospodarzy trochę rozruszał wprowadzony na boisko Juliusz Letniowski. Dzięki 25-letniemu pomocnikowi łodzianie w końcu byli w polu karnym Korony, ale w ich akcjach brakowało ostatniego podania.

Po krótkim zrywie ekipy Niedźwiedzia, znów dużo lepsze okazje tworzyli kielczanie. W 55. minucie kolejny raz po rzucie wolnym walkę o górną piłkę w polu karnym Widzewa wygrał Malarczyk, a piłka po jego strzale głową trafiła w poprzeczkę. Chwilę później płaskie uderzenie Jakuba Łukowskiego z problemami wybił na rzut rożny Ravas, a następnie w bardzo dobrej sytuacji źle zachował się Białorusin Jewgienij Szykawka. Goście dopięli swego w 60. minucie, kiedy trzeciego gola dla Korony zdobył Łukowski.

Jedyną odpowiedzią piłkarzy Widzewa był niecelny strzał z rzutu wolnego Pawłowskiego. Łodzianie spotkanie zakończyli bez celnego strzału i przy gwizdach kibiców.

Widzew Łódź - Korona Kielce 0:3 (0:2)

Bramki: 0:1 Dawid Błanik (5), 0:2 Piotr Malarczyk (40-głową), 0:3 Jakub Łukowski (60).

Żółta kartka - Widzew Łódź: Juliusz Letniowski, Mato Milos. Korona Kielce: Dawid Błanik, Jewgienij Szykawka, Kyryło Petrow.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 17 423.

Widzew Łódź: Henrich Ravas - Mateusz Żyro (46. Juliusz Letniowski), Serafin Szota, Martin Kreuzriegler - Paweł Zieliński (46. Mato Milos), Patryk Stępiński, Juljan Shehu (89. Filip Zawadzki), Fabio Nunes (46. Kristoffer Hansen) - Andrejs Ciganiks, Ernest Terpiłowski (77. Ignacy Dawid), Bartłomiej Pawłowski.

Korona Kielce: Marcel Zapytowski - Dominick Zator, Piotr Malarczyk (79. Jacek Kiełb), Miłosz Trojak, Marius Briceag - Jakub Łukowski (86. Adrian Danek), Kyryło Petrow (76. Dalibor Takac), Ronaldo Deaconu, Nono, Dawid Błanik (76. Marcus Godinho) - Jewgienij Szykawka (86. Hubert Szulc).

REKLAMA

>>> Więcej o Ekstraklasie <<< 

Czytaj także:

Ekstraklasa sezon 2022/2023

/empe, PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej