Liga Europy: Hiszpanie zachwyceni charakterem Sevilli, Włosi przeklinają finał. Łzy Dybali symbolem meczu
Piłkarze Sevilli pokazali na stadionie w Budapeszcie charakter godny mistrza - twierdzą hiszpańskie media podsumowując finał piłkarskiej Ligi Europy, w której ekipa z Andaluzji wygrała z Romą w rzutach karnych 4-1, po remisie 1:1 w regulaminowym czasie gry i dogrywce. Z kolei media w Italii piszą o "gigantycznym rozczarowaniu" i "przeklętej, niekończącej się nocy".
2023-06-01, 07:28
Relacjonujące środowy pojedynek rozgłośnie Cadena SER i Radio Marca zgodnie nazwały go „emocjonującym” i „bardzo wyczerpującym dla obu ekip widowiskiem”.
Komentatorzy Radia Marca wskazali, że pomimo utraty gola zespół z Sewilli potrafił „szybko podnieść się”, uporządkować grę i doprowadzić do wyrównania po samobójczym trafieniu Gianluki Manciniego.
Stołeczna rozgłośnia podkreśla, że zespół z południa Hiszpanii nie dał się zdominować Romie i stawił skuteczny opór na każdym metrze budapeszteńskiego placu gry.
„Podopieczni trenera Jose Luisa Mendilibara pokazali w środę, co to znaczy mieć charakter oraz jak trzeba walczyć w finale, czyli z pasją o wszystko” - ocenili postawę zawodników z Sewilli komentatorzy hiszpańskiej rozgłośni.
Na zaciętą walkę zawodników obu drużyn wskazał też dziennik „AS”, odnotowując zbliżoną liczbę fauli popełnionych przez graczy z Rzymu i Sewilli.
Hiszpańscy komentatorzy nie ukrywają radości po pełnym dramaturgii finale Ligi Europy, wygranym przez zespół z widoczną ostatnio obniżką formy.
„Wreszcie się udało! Liczyliśmy na przełamanie się ekipy z Andaluzji, która od trzech spotkań w lidze nie potrafiła wygrać meczu” - przypomniała rozgłośnia Cadena SER.
Wskazała, że paradoksalnie znacznie lepsze rezultaty Sevilla FC miała w bardziej wymagających rozgrywkach Ligi Europy, gdzie przed środowym finałem była niepokonana od czterech spotkań.
"Przeklęte" rzuty karne i łzy Dybali
"La Gazzetta dello Sport" podkreśla: "To była niekończąca się batalia, być może najdłuższy w ogóle finał; wyzwanie, które nie miało końca, złożone z pojedynków i rewanżu".
"To gigantyczne rozczarowanie" - przyznaje dziennik.
Zauważa, że to szczególnie trudna porażka dla trenera rzymian Jose Mourinho, który przegrał pierwszy europejski finał po pięciu triumfach z rzędu z innymi klubami.
"Niebo nad Budapesztem jest biało-czerwone, a nie żółto-czerwone, jak marzył trener Mourinho i jego drużyna" - zaznacza agencja Ansa w relacji z meczu. Dodaje, że noc ze środy na czwartek nie kończyła się, a potem okazała się "przeklęta".
Odnotowuje, że przy stanie 1:1 piłkę mieli niemal zawsze pod swoimi stopami piłkarze z Andaluzji.
Sprawozdawcy przyznali, że serce pękało na widok Paulo Dybali, który siedział na murawie i płakał, pocieszany przez wszystkich.
"Przeklęte rzuty karne. Po trzygodzinnej batalii, rozpoczętej w maju i zakończonej już w czerwcu, Roma się poddała" - podkreśla dziennik "La Repubblica".
Stwierdza następnie: "Siódme zwycięstwo Sevilli otwiera ranę, która będzie długo krwawić, bo taka przegrana, po takim pójściu naprzód, jest bolesna i nie do przyjęcia".
To była bardzo długa noc w Rzymie, w trakcie której do końca kibice marzyli o tym, by móc bawić się tak, jak niedawno fani Napoli po zdobyciu mistrzostwa Włoch.
Na Stadionie Olimpijskim w Rzymie mecz oglądało na telebimach 60 tysięcy kibiców Romy. Murawa została przykryta, by uniknąć ewentualnych szkód, gdyby doszło do wtargnięcia kibiców na boisko.
„W Rzymie jak w Budapeszcie” - tak klimat ten opisała Ansa. Kibice wpatrzeni w telebimy reagowali tak żywiołowo – na zmianę entuzjastycznie i pełni desperacji - jakby mecz rozgrywał się na ich stadionie.
REKLAMA
W najbardziej spektakularny sposób miłość do klubu AS Roma wyraził wokalista znanego na całym świecie zespołu Maneskin - Damiano David. Zanim poleciał do stolicy Węgier na mecz ufarbował sobie włosy na żółto i czerwono, czyli w kolorach swojego klubu.
Dziesiątki tysięcy kibiców oglądało w Wiecznym Mieście mecz w barach i klubach; niemal wszystkie były zarezerwowane do ostatniego miejsca.
Tuż przed spotkaniem ulice miasta były sparaliżowane; w korkach stali ci, którzy jechali na stadion, na imprezy połączone z transmisją lub do domu. Potem ruch w stolicy Włoch niemal zamarł.
A po północy w rejonie stadionu słychać było okrzyki złości i rozżalenia. "Rozłożyli naszych na łopatki" - mówili kibice wychodząc ze stadionu.
Na rzymskich osiedlach zapanowała cisza.
Czytaj też:
- El. Euro 2024. Kiedy mecze Polaków? TERMINARZ I TABELA GRUPA E
- El. Euro 2024: Matty Cash poza kadrą. Santos wyjaśnia: nie jest gotowy
- Polska - Niemcy. Jakub Błaszczykowski jednak nie zagra? Santos wyjaśnia: chcemy go pożegnać
bg/PAP
REKLAMA
REKLAMA