Ryoyu Kobayashi nie odleciał na maksa. Maciej Kot: to nie był dobry skok na 100 procent

2024-04-25, 11:00

Ryoyu Kobayashi nie odleciał na maksa. Maciej Kot: to nie był dobry skok na 100 procent
Ryoyu Kobayashi na Islandii oddał skok na odległość 291 m. Maciej Kot ocenił skoki i widzi jeszcze rezerwy . Foto: East News/PAP

Ryoyu Kobayashi wziął udział w niezwykłym przedsięwzięciu - na specjalnie zbudowanej skoczni na Islandii wykonał najdłuższy skok na nartach w historii. Polski skoczek Maciej Kot przyznał w rozmowie z Polskim Radiem, że skok Japończyka nie był idealny i widzi jeszcze duże rezerwy, by poprawić ten rezultat. 

Ryoyu Kobayashi wziął udział w przedsięwzięciu wyjątkowym, które sprawiło, że skoki narciarskie znalazły się na ustach wszystkich - organizowane przez Red Bulla wydarzenie błyskawicznie stało się viralem, a nagrania ze skoku Japończyka odbiły się szerokim echem. Choć cel, którym było przekroczenie 300 metrów nie został osiągnięty, rekord jest nieoficjalny, a FIS błyskawicznie rozpoczęło kampanię przypominającą wszystkim, dlaczego należy podejść do osiągnięcia Kobayashiego z rezerwą, to takiej promocji można tylko pozazdrościć. 

Ryoyu Kobayashi odleciał na Islandii. Jest reakcja FIS: skocznia ma zostać natychmiast rozebrana

Oficjalny rekord należy do Stefana Krafta, który w 2017 roku w Vikersund uzyskał 253,5 metra. Nie trzeba specjalnie zastanawiać się, które wydarzenie za jakiś czas będzie częściej wspominane przez ludzi, którzy nie są pasjonatami skoków.

- Rekord w długości lotu od zawsze był moim marzeniem. Kolejna granica została przekroczona, tym razem z moim udziałem, z czego się niezwykle cieszę. To niesamowity dzień. Chciałbym podziękować zespołowi, który wybudował tę skocznię. Jestem dumny z tego, co udało się tu osiągnąć. To było wspaniałe doświadczenie - powiedział po skoku Ryoyu Kobayashi, który w powietrzu spędził osiem sekund.

Ryoyu Kobayashi mógł polecieć dalej?

Islandzka skocznia została zbudowana ze śniegu i lodu przez japoński oddział Red Bulla przy współpracy inżynierów, którzy zaprojektowali mamuci obiekt w norweskim Vikersund i jest jego repliką, choć większą. Czy warunki były optymalne, a ta odległość była wszystkim, co da się osiągnąć na tym obiekcie? 

Z tym nie zgadza się polski skoczek Maciej Kot. 

- Tory najazdowe pozostawiały wiele do życzenia, pozycja najazdowa była z pewną rezerwą. Myślę, że był jedynym skoczkiem, który tu skakał, więc tory były w ogóle nieprzetarte. Widać, jaka była rezerwa w przygotowaniu i samej technice skoku - mówi reprezentant Polski w rozmowie z Andrzejem Grabowskim z radiowej Jedynki. 

Superskocznie przyszłością dyscypliny?

Mamucie skocznie w Vikersund, Planicy czy Oberstdorfie nie pozwalają na osiąganie tak dalekich odległości. W rozmowie z Pawłem Majewskim były prezes PZN i trener kadry skoczków Apoloniusz Tajner podkreśla, że 300-metrowe, a nawet dalsze loty mogą okazać się przyszłością dyscypliny.

Taki izometryczny wysiłek trwający osiem-dziesięć sekund to nie jest dla nich nic nadzwyczajnego, można się do tego przygotować. To właśnie to napięcie w locie decyduje o tym, czy zawodnik poleci 300 metrów czy nawet więcej, nawet 500 m. To jest możliwe, ponieważ najtrudniejszy jest zawsze moment po wyjściu z progu, stabilizacja w pozycji przelotowej, którą zawodnik przejmuje. A później to, czy on leci 200 czy 300 metrów, to kilka sekund różnicy, ale sam lot jest dla zawodnika bezpieczny - ocenił.

Posłuchaj

Wydarzenie zorganizował sponsor Kobayashiego - znany producent napojów energetycznych. Jak mówi Maciej Kot, to ważna inicjatywa (IAR) 0:42
+
Dodaj do playlisty

Posłuchaj

Kot uważa, że w określonych okolicznościach, na tej skoczni można byłoby polecieć dużo dalej (IAR) 0:57
+
Dodaj do playlisty

Posłuchaj

Maciej Kot podkreśla, że choć odległość robi wrażenie, to ten skok na 291. metr idealny nie był (IAR) 0:42
+
Dodaj do playlisty

   

Czytaj także:

red/PR

Polecane

Wróć do strony głównej