Ekstraklasa. Nowa miotła nie zadziałała w Legii. "Żyleta" oskarża Mioduskiego. "Nie znasz się na tym"

Mecz Legia - Radomiak miał przedłużyć nadzieje stołecznej drużyny na mistrzostwo Polski. Zamiast zwycięstwa w kluczowym momencie sezonu przyszła kompromitująca porażka 0:3, za którą odpowiedzialność bierze na siebie trener Goncalo Feio. ale "Żyleta" wywołała do tablicy Dariusza Mioduskiego i Jacka Zielińskiego.

2024-05-07, 10:30

Ekstraklasa. Nowa miotła nie zadziałała w Legii. "Żyleta" oskarża Mioduskiego. "Nie znasz się na tym"
Goncalo Feio zaliczył pierwszą porażkę jako trener Legii Warszawa. Klęska 0:3 z Radomiakiem wprawiła w furię kibiców stołecznego klubu. Foto: PAP/Leszek Szymański

Ekstraklasa. Legia - Radomiak. Kolejna porcja gwizdów z "Żylety"


Porażka 0:3 z Radomiakiem w momencie, w którym trafia się szansa na to, by rzutem na taśmę włączyć się do walki o mistrzostwo Polski (a przynajmniej o puchary), to kompromitacja - choć może to słowo zdążyło się już wszystkim przejeść po tym, jak wyglądają ostatnie tygodnie i jak zdążyliśmy odmienić je przez wszystkie przypadki w kontekście właściwie każdej drużyny z czołówki.

Ponad dwadzieścia pięć tysięcy ludzi, którzy zebrali się przy Łazienkowskiej w niedzielne popołudnie, miało bardziej dosadne określenia na to, co zobaczyli na koniec majówki. Z "Żylety" po raz kolejny poleciały gwizdy i sugestie dotyczące tego, jak rozwiązać klubu - oczywiście związane z Dariuszem Mioduskim i dyrektorem sportowym Jackiem Zielińskim.

"Nie znasz się na tym" to najłagodniejsze, co można było usłyszeć, ale też najbardziej dobitne. Piłkarze Legii zeszli do szatni, a przed najgłośniejszą legijną trybuną znaleźli się piłkarze Radomiaka, którzy dzięki niedzielnemu zwycięstwu właściwie mogą świętować już utrzymanie w Ekstraklasie. Zespół Macieja Kędziorka przyjechał do Warszawy po trzech porażkach z rzędu (z Zagłębiem, Koroną i ŁKS, czyli bynajmniej nie ligowymi tuzami), w których stracił 11 bramek i znacznie skomplikował swoją sytuację. Tego jednak nie było widać na boisku - w ostatnich sezonach Legia nie budzi żadnego respektu, a nawet niżej notowane zespoły potrafią wyjść na murawę jak po swoje.

Czy kogoś to jeszcze zaskakuje? Jeśli tak, to nie powinno. Takim samym wynikiem zakończył się mecz w 2021 roku, kiedy to Legia znalazła się w koszmarnym kryzysie, a cały sezon zakończyła na 10. miejscu w lidze. Latem przy Łazienkowskiej pojawił się Kosta Runjaić, który miał być (jak wielu przed nim) trenerem na lata - i był, niecałe dwa, po których znów trzeba układać wszystko od nowa.

REKLAMA

Czy cały ten czas nie przyniósł zmiany, a Legia wróciła do punktu wyjścia? Nie, jednak jeśli chodzi o osoby kierujące Legią, jak mantra były powtarzane słowa o "projekcie", "legijnym DNA", "wizji". Trwa przekonywanie wszystkich naokoło, że wszystko jest na właściwej drodze do tego, by wrócić do pozycji drużyny, która w lidze rozdaje karty, a nie punkty.

Wywiady, papier i internet przyjmą wszystko, ale koniec końców podczas trwających rozgrywek co kilka dni przychodzi moment meczu, który weryfikuje wszystkie zapewnienia. I piłkarze Legii w tym sezonie już zbyt wiele razy potrafili zburzyć kreowany obraz uporządkowanego i dominującego w kraju klubu tym, co pokazywali na murawie.  

Feio chce "pokazać charakter"

- W "10" też można wygrać mecz. Nie będę szukał wymówek i winnych. Biorę na siebie odpowiedzialność. Piłka nożna polega na wykonywaniu zadań. Problemem Legii nie jest zaangażowanie. Każdy, kto rozumie wielkość tego klubu, czuje dziś ból i rozgoryczenie. Ja również. Ale jako pierwszy się pozbieram w tym trudnym momencie. Chcę pokazać charakter. Trudne momenty wymagają mocnego przywództwa. Ta drużyna zrobi krok w przód. Potrzebujemy całej społeczności Legii, aby była z nami. Trzymajmy się razem. Doceniam to, że nawet pod koniec majówki stadion jest pełny. Legia zasługuje na mistrzostwo Polski. Nikt nie spocznie na laurach. Nie unikam problemów. Podniesiemy się - mówił po spotkaniu Feio.

REKLAMA

Mowy trener nie po raz pierwszy pokazuje, że nie boi zdejmować z drużyny presji i brać jej na siebie. Widzieliśmy to wielokrotnie u różnych trenerów, a ten styl zarządzania zespołem od razu kojarzy się z Jose Mourinho, który zawsze starał się skupiać wszystkie negatywne emocje na sobie, tworząc wokół piłkarzy parasol ochronny, zawsze stając za nimi murem (przynajmniej w czasach, kiedy był na szczycie). Jasne, że bezpośrednie porównania nie mają tu sensu, ale dwóch Portugalczyków (i pewnie wszystkich innych trenerów na świecie) łączy jedno - nie są cudotwórcami, którzy pstryknięciem palców potrafią stworzyć wynik i zacząć dopisywać kolejne zwycięstwa wbrew wszystkiemu, co dzieje się w klubie na przestrzeni wielu miesięcy. 

Kosta Runjaić został zwolniony w momencie, w którym gra Legii nie wyglądała najlepiej, ale w swoich 3 ostatnich meczach dowiózł 7 punktów. Feio po 4 spotkaniach ma ich 5, więc trudno mówić tu o efekcie nowej miotły, na który liczył Mioduski i dyrektor sportowy Jacek Zieliński. Wymarzony scenariusz, o którym nieśmiało mówiono w odpowiedzi na pytania dotyczące walki o mistrzostwo, był jeden - wygrać wszystko do końca i liczyć na potknięcia rywali, co Feio ma w swoim piłkarskim CV (na innym poziomie, ale jednak). Dla wszystkich ludzi związanych z Legią byłaby to oczywiście piękna historia i coś, na czym można budować. Ale to oczywiście tylko najbardziej jaskrawy przykład myślenia życzeniowego.

Jest frekwencja, jest infrastruktura, transfery z klubu, pieniądze dla piłkarze i trenerów. Nie ma jednak tego, co powinno iść za całym wysiłkiem, żeby stworzyć z klubu dobrze funkcjonujący mechanizm - gry na oczekiwanym poziomie.

REKLAMA

"Tłuste koty" w Poznaniu i Warszawie

Wszystko to, co widzimy na boisku, jest konsekwencją szeregu rozmaitych decyzji i zdecydowana większość z nich nie należała do Feio. Za tydzień kibiców Legii i Lecha czeka starcie ich drużyn, które jeszcze kilka lat temu mogło rzeczywiście elektryzować kibiców. Niechęć do siebie i trwające dekady konflikty mogą zejść na dalszy plan - można odnieść wrażenie, że pod względem poziomu rozczarowania obecnym sezonem to jazda na tym samym wózku.

Wystarczy przejrzeć internet, by zobaczyć, jaki poziom frustracji jest po obu stronach. Przed tym spotkaniem łatwiej niż faktyczne zainteresowanie wynikiem łatwiej znaleźć komentarze dotyczące tego, kto będzie w stanie bardziej się skompromitować i opinie o "tłustych kotach", które niespecjalnie przejmują się tym, co pokażą na boisku w kolejnym tygodniu.

REKLAMA

Oglądamy kuriozalny sezon Ekstraklasy, w którym potknięcie goni potknięcie, a rezultaty czołówki przypominają to, co wypadłoby z maszyny losującej. Oczywiście, że nie ma sensu deprecjonować osiągnięcia, którego w końcu ktoś dokona mimo tempa, jakie widać w mistrzowskim "wyścigu" - wygra ten, kto prezentował się najlepiej przez całą kampanię, a wynik zapisze się w historii. Mistrzostwo dla Jagiellonii, może dla Śląska Wrocław? Dowiemy się tego już niedługo.

W Legii już przyznano, że ta szansa przepadła. A już niedługo rozpocznie się nowy projekt na lata i szumne zapowiedzi zmian.

Czytaj także:

ps, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej